Bravo

27 grudnia 2017 roku ukazało się ostatnie polskie wydanie tygodnika „Bravo”. I pomimo tego, że nie kupowałem tego czasopisma już lata całe, to powróciło wspomnienie związane z tym tytułem. I to niejedno. A wtedy okazało się, że część z nich dotyczy przy okazji Dolnego Miasta. Czy sądzicie, że to dobry temat do lokalnego rozwinięcia?…

Wstęp

W czasach PRL-u dzieciak cieszył się z każdego plakatu. Bez względu na to na jakim papierze go wydrukowano, w jakiej skali i w jakich kolorach. Kiedyś opisywałem kioskowe przygody związane z „Dziennikiem Ludowym”. Ale chyba nie wspominałem wtedy, że w przypadku plakatów polskich artystów, to zdjęcia podpisane były najczęściej imieniem i nazwiskiem fotografa. Ale już w przypadku plakatów artystów zagranicznych, to jeżeli nie koncertowali oni akurat w Polsce, dając szansę polskim fotografom na autorskie sesje zdjęciowe, to redakcje zwyczajnie kopiowały plakaty z zachodnich gazet. A źródłem, które dominowało było właśnie „Bravo”. I sądzę, że większość ówczesnych kolekcjonerów plakatów nie zwracała na to uwagi. Nawet kiedy logo tego tytułu pojawiło się w rogu jednego czy drugiego plakatu, bo podczas składu gazety ktoś zapomniał je nakryć gwiazdką, schować pod kolorową ramką albo umieścić w tym samym miejscu logo polskiej gazety. Podczas moich letnich lokalnych spacerów co roku pokazuję na żywo jeden taki przykład z plakatem Modern Talking.

Na Jarmarku Dominikańskim w latach 80 – najczęściej w okolicach Targu Rybnego – można było kupić prosto z koca albo ręcznika – uwaga! – pojedyncze strony z niemieckiego „Bravo” lub nawet mniejsze ich fragmenty. Ładnie posortowane i poukładane w teczkach albo w plastikowych okładkach zbiory wycinków z odręcznymi podpisami – Madonna obok Sandry, George Michael obok Shakin’ Stevensa, Depeche Mode obok Alphaville. Małe zdjęcia, większe plakaty i superplakaty. Zależy kogo na co było stać. Chodziłem pomiędzy tymi „stoiskami” i marzyłem o jednym czy drugim…

Wakacje 1986 roku.

Na początku lat 80. znajoma mojej babci, pani Ania z ulicy Polnej wyjechała do Niemiec. Od tamtego czasu mniej więcej raz na rok przysyłała babci paczkę, aby chociaż na chwilę poprawić nam tu w Polsce to ciężkie życie w kryzysie. W drugiej połowie sierpnia 1986 roku na dnie paczki znalazłem prawdziwy skarb.  34 numer „Brava” z 14 sierpnia. Nie było mnie dla nikogo przez pół dnia. Każdą stronę oglądałem wielokrotnie. Wśród niemieckich, nieznanych mi słów rozpoznawałem angielskie nazwy zespołów lub artystów i artystek i to mi wystarczyło, jeżeli chodzi o słowo pisane. Ale zdjęcia i plakaty… Załączonym zdjęciom przyglądałem się długo i szczegółowo. I po jakimś czasie znałem już zawartość całego numeru na pamięć. To było moje pierwsze „Bravo”, które fizycznie trzymałem w rękach. „A lista obecności” w tym numerze była długa: Morten Harket, Boy George, Dieter Bohlen, Boris Becker, Janet Jackson, Angus Young, Mick Hucknall, Spandau Ballet, Michael Praed czyli Robin Hood, Limahl, Animotion, Level 42, A-ha, Bono Vox, Falco, Madonna, Momo, Gabriela Sabatini, Ralph Macchio, Samantha Fox, Eurythmics, Sigue Sigue Sputnik, Den Harrow, Michael Schenker, Bananarama, Prince. Jestem przekonany, że nastolatkom wychowanym w tamtych czasach każde z powyższych nazwisk, pseudonimów lub nazw coś mówi.

This slideshow requires JavaScript.

Wspomniana Madonna w bardzo dużym formacie przez kolejne kilka lat wisiała u mnie na słomiance nad stołem w małym pokoju.

Po roku tuż obok zawisła druga Madonna, która przybyła drogą pocztową w kolejnej paczce z Niemiec. Z filmu „Who’s That Girl” i z 36 numeru „Brava” z datą 27 sierpnia.  I znowu przepadłem dla rodziny na kilka godzin. No ale nie mogło być inaczej skoro w środku była m.in. Mandy Smith, Jason Connery czyli nowy Robin Hood, U2, Michael Jackson, Arnold Schwarzenegger, Robbie Nevil, Whitney Houston, Sandra i Pet Shop Boys.

Nie miałem niestety w obu przypadkach szczęścia do naklejek, które ukazywały się tylko w wybranych numerach. Dopiero na Wielkanoc 1989 roku dostałem „Bravo” z tymi atrakcjami. Ale skoro o tym właśnie roku mowa…

Jesień 1989

W 1989 roku po uwolnieniu rynku, ceny poszczególnych gazet i czasopism były bardzo wysokie. Część z nich ukazywała się nieregularnie. W celu zaoszczędzenia rodzinie wydatków często w tamtym okresie odwiedzałem czytelnię prasy na Długim Targu i przeglądałem w niej ostatnie numery „Panoramy”,  „Razem” albo „Na Przełaj”. Pamiętacie jeszcze to ciche i spokojne miejsce?…

Na przełomie lata i jesieni, a może trochę później, przechodząc wówczas obok tego kiosku Ruchu na rogu Łąkowej i Dolnej ujrzałem w szybce wystawy dobrze znane mi kolorowe pięć liter. Okazało się, że obok prasy polskiej można było nagle kupić bez problemu za złotówki niemieckie wydanie tego tygodnika. Do dzisiaj nie wiem na jakich zasadach… Cena była dość wysoka, więc o zakupie nie było mowy. Ale od tamtego czasu co tydzień wyglądałem nowego numeru, aby przynajmniej zobaczyć okładkę i dowiedzieć się dzięki temu co jest w środku. Nie pamiętam jak długo kolejne numery były w sprzedaży. W 1990 na pewno można było je jeszcze kupić w polskich kioskach. Wujek Marek z Warszawy przywiózł mi na wiosnę dwa numery podczas swojej wizyty u nas w domu.

Jesień 1991

Był koniec września, a ja odliczałem ostatnie dni moich kolejnych studenckich wakacji. Wybraliśmy się z moją mamą na rynek za stadionem. W drodze mijaliśmy ten sam kiosk o którym wspominałem we wcześniejszym akapicie. I znowu wystarczyło jedno spojrzenie, abym się zatrzymał i błyskawicznie podszedł bliżej szybki. W okienku wystawy ujrzałem… dobrze znane mi kolorowe pięć liter. Ale ten numer diametralnie różnił się od tych, które widziałem wcześniej. Ten numer miał napisy w języku polskim! Cena w złotówkach była przystępna, dokonałem więc zakupu i dzięki temu dowiedziałem się, że jest to pierwszy numer polskiego wydania miesięcznika „Bravo”. Miesięcznika, za który był odpowiedzialny od strony redakcyjnej nie kto inny jak sam Marek Sierocki. Przeglądając zawarte w nim materiały odżyły wspomnienia z II połowy lat 80. I tak odżywały przez kolejne kilka lat, bo regularnie kupowałem ten tytuł najpierw co miesiąc, a potem co dwa tygodnie. Aż do 1994 roku kiedy kupiłem kolejny numer, który stał się jednocześnie numerem ostatnim w mojej kolekcji. Nie pytajcie mnie tylko dlaczego tak się stało – bo nie znam odpowiedzi na to pytanie. Może to już nie było do końca to „Bravo”, które pamiętałem z wcześniejszych lat. A może po prostu byłem już „za duży” na jego czytanie. A może inne zmiany w moim życiu w tamtym roku spowodowały, że ta zmiana też poszła w ich ślady.

Od tamtego czasu mój kontakt z tą gazetą się urwał. Docierały do mnie jednak czasami komentarze, że w miarę upływu lat ta gazeta przestała przypominać swoją zawartością to, co pamiętałem z lat 80. i pierwszej połowy lat 90. Może dobrze, że nie widziałem jej treści w tych ostatnich latach…

Ale po stare numery z lat 80. do dzisiaj sięgam z wielkim sentymentem.

Autor wspomnień: Jacek Górski.

Możesz również polubić…

3 komentarze

  1. Emsi72 pisze:

    Wszystkie swoje kieszonkowe plus podkradzione czasem rodzicom pieniądze wydawałem na niemieckie Bravo, kupowałem na targu we Wrocławiu ul Krakowska od Pani która miała dosłownie wszystko w temacie Bravo, i troszke Pop rocky, Popcorn, sprzedawała też pojedyncze kartki ,wykupywałem najczęściej strony i plakaty z Michael Jackson, do dziś mam 2 grube segregatory z M.J. zafoliowane. Wtedy w szarych czasach Bravo to był powiew kolorowego zachodu na papierze kredowym.Gazeta magazyn jak komiks więcej zdjęć niż tekstu.Przyciągało naprawde.Cudowne czasy.W Bravo znajdowało się wszystko to co lubili młodzi, Idole, muzycy, aktorzy, dział filmowy, break dance, recenzje płyt, lista przebojów, naklejki, teksty piosenek, foto love story, Gdy wyszło polskie Bravo zauważyłem że jest skromniejsze i chudsze, mniej stron miało mimo to kupowałem. Miło też wspominam pierwszy magnetowid telewizje satelitarną w niej MTV…. kolekcja teledysków nagrana z MTV na VHS. Zgapiałem taniec z teledysków i uczyłem się przed lustrem.Moja przygoda z Bravo wygasła po 96 roku gdy byłem na koncercie M.Jacksona w Warszawie.

    • Marek pisze:

      Ta Pani to moja znajoma też u niej kupiłem, połowę mojej kolekcji z Sandrą mam do dziś 🙂 To były czasy !Pamiętam byłem u niej w domu miała dosłownie wszystko !

      • Janusz pisze:

        Marek gratuluję wspaniałej kolekcji Sandry 🙂 Pozdrawiam Janusz. Może kiedyś wznowię swoją kolekcję..

Skomentuj Janusz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *