Depeche Mode na Łąkowej

W kategorii listów wyjętych ze skrzynki z którymi w najszybszym tempie wbiegałem do mieszkania na trzecim piętrze, ten z pewnością zajmuje miejsce pierwsze.

Adres do fan-clubu Depeche Mode musiałem zdobyć w 1987 roku albo z niemieckiego „Bravo” albo z polskich gazet. W tamtym okresie drukowały je, z tego co pamiętam na pewno: „Na przełaj”, „Razem”, „Dziennik Ludowy” i „TIM”. To był rok w którym ukazał się longplay „Music for the Masses”. A na Liście Przebojów Programu III gościły „Strangelove” oraz „Never Let Me Down Again”. Na „Behind the Wheel” i „Litle 15” miał dopiero przyjść odpowiedni moment (chociaż to drugie na Liście nigdy nie gościło).

List napisałem własnoręcznie. W końcu od 1985 rok uczyłem się już angielskiego. Zatem nie było to zbyt trudne. Chociaż dzisiaj zastanawiam się nad tym, co tam dokładniej mogłem napisać i ile ewentualnie błędów popełniłem. Włożyłem list do koperty, zaadresowałem, poszedłem na pocztę na Łąkowej, kupiłem i nakleiłem znaczki o odpowiednim nominale wskazującym na zagranicę, wrzuciłem do skrzynki i już.

A potem przyszedł styczeń 1988 roku. Co można było znaleźć w skrzynce pocztowej do której korespondencję przynosiła wówczas listonoszka pani Zosia? Spóźnione życzenia świąteczne… rachunek telefoniczny… pozdrowienia z okolic Morskiego Oka od naszej cioci albo list od p. Bożeny z Poznania lub p. Ireny z Hajnówki– znajomych mojej Babci poznanych w sanatorium. Ale nie wówczas. Tego dnia czekała na mnie w skrzynce niespodzianka tygodni, miesiąca, a może i całego roku. Otworzyłem drzwiczki blaszanej skrzynki oznaczone numerem 6. A ze środku wysunęła się w moim kierunku ogromna koperta zaadresowana do mnie, ze znaczkiem wskazującym na Wielką Brytanię. Nie miałem wątpliwości. To musiała być odpowiedź na mój list z poprzedniego roku!

Pognałem błyskawicznie do domu przeskakując po dwa stopnie, wpadłem do mieszkania i natychmiast pochwaliłem się moją przesyłką. A potem wstrzymując oddech rozcinałem papier na jednej z krawędzi, aby poznać jej zawartość.

W środku znajdowały się trzy muzyczne „skarby”. Nieznane mi wcześniej zdjęcie – biało-czarny fotos całego czteroosobowego zespołu Depeche Mode, pomarańczowa wlepka promującą ostatnią ich płytę (tę wspomnianą na początku artykułu) oraz list napisany do mnie – oczywiście po angielsku. Po sprawdzeniu kilku słówek w słowniku wiedziałem już dokładnie o czym do mnie napisano. I że czeka mnie podobno jeszcze dalsza korespondencja, która swoją drogą nigdy nie przyszła.

Następnego dnia pochwaliłem się przesyłką w szkole. Potem jeszcze kilka razy zaglądałem do tej brytyjskiej koperty. W miarę upływu czasu coraz rzadziej. W końcu koperta wraz z całą zawartością wylądowała między dwiema szybkami w takiej zasuwanej półce w szafie w moim pokoju. Potem przykrywały ją m.in. reklamy Radia ARnet albo rozkład jazdy autobusu linii 121. I przeleżała tak w tym samym miejscu do czasów remontu mojego mieszkania czyli do 2014 roku. Wyjęta trafiła na półkę z różnościami muzycznymi i od czasu do czasu przypominała o sobie, kiedy akurat czegoś na tej półce szukałem.

Dzisiaj wyjąłem ją ponownie – nie wiem – może 101. raz (znawcy tematu wiedzą dlaczego akurat 101., a nie 100. albo 102.) i zajrzałem do środka. A w środku były dokładnie te same muzyczne skarby co 34 lata temu. I pomyślałem sobie, że takiego zdjęcia jak to moje, to już sobie nigdy chłopaki nie zrobią. Bo od wczoraj jednego z nich będzie już zawsze na takim zdjęciu brakować.


W wieku 60 lat zmarł w czwartek 26 maja 2022 roku Andy Fletcher, brytyjski muzyk, współtwórca grupy Depeche Mode, której był jej członkiem przez 40 lat. Grał na instrumentach klawiszowych i gitarze basowej.

Autor wspomnień – Jacek Górski.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *