K jak trzciniaK i co jeszcze tam trzeszczy
Nastał okres lęgowy i większość ptaków w tej chwili tylko słychać, bo są ciężko zapracowane pilnowaniem swojego dorobku w postaci piskląt, a inne już podlotów. Takie ptaki jak łyska czy sikory szykują się już do drugiego lęgu. Są jednak ptaki które i tak jednak słychać i widać o tej porze roku.
Dolne Miasto ma to szczęście, że leży nad Motławą, której opływ czyli fosa i jej brzegi porasta trzcina. No a jak trzcina, to ptaki które tam czują się jak ryba w wodzie. O tej porze goszczą tam oczywiście trzciniak, trzcinniczek i łozówka. Każdy kto tylko pójdzie na spacer nad naszą wodę musi je usłyszeć bo drą się jak opętane. Zobaczyć je trochę trudniej, ale też to nie jest taki poważny problem, czasami wystarczy troszkę zwolnić krok i popatrzyć w pas trzcin od strony wody. Tam nasi bohaterowie najczęściej wędrują po łodygach raz w górę, raz w dół.
Największym i najgłośniejszym z nich jest trzciniak.
Jest on też najbardziej odważnym i da się do niego podejść dość blisko. Największy – bo jest prawie wielkości szpaka. Ubarwienie brązowawe aż do koloru zeschłej trzciny. Od spodu biały, pod dziobem podbrzusze lekko żółtawe. Widać u niego jak na takiego ptaszka dość potężny dziób. Dziób który jak siedzi na górnej partii trzcin zawsze ma otwarty i śpiewa. W tym miejscu możemy trochę podyskutować – czy to jest faktycznie śpiew. Wydobywa on z siebie parę chrapliwo zgrzytliwych zwrotek które zagłuszają nawet żaby.
Ma to swój urok, bo jak już minie okres lęgowy, to na Motławie zapada taka przerażająca cisza. Jest też ciekawostka związana z trzciniakiem. Bo jak sama nazwa wskazuje – trzciniak przebywa w trzcinach!… Ale ja obserwowałem go też na krzakach głogu. Czy to jeszcze trzciniak czy może już głogowiec?…
Drugim z naszych mieszkańców trzcin jest ptak o podobnej nazwie tylko trochę zdrobnionej. To trzcinniczek ;). I tu nie tylko z nazwy jest podobieństwo, bo to jest kopia tego pierwszego, tylko tak w połowę mniejszej skali. Nawet ten charakterystyczny śpiew ma podobny, ale robi wszystko trochę ciszej – powtarzając krótkie trzy frazy. Możemy go jeszcze poznać po lekkim zażółceniu podbrzusza.
To co go jeszcze odróżnia to to, że jest bardziej płochliwy i szybciej ucieka w dolne partie zarośli, nie przerywając przy tym śpiewu.
I teraz płynnie możemy przejść do łozówki. To dopiero jest niespodzianka. Ten ptak jest w 98% podobny do trzcinniczka, nawet dla ludzi znających temat czasami jest problem z rozpoznaniem co widział. Ale są jednak te 2% różnicy. I jest to po pierwsze – lekko bardziej żółte podbrzusze, które stanowi 0,5%. A reszta czyli brakujące 1,5% to śpiew. Trzeba trochę posłuchać i wszystko staje się jasne. Jej śpiew jest bardziej złożony. Oprócz dźwięków takich samych jak dwa poprzednie osobniki, wplata w to swoje autorskie nuty. Często naśladuje też inne ptaki – takie jak modraszka i dymówka. I tego już można słuchać przez dłuższą chwilę. Mówi się też, że łozówka lubi trochę inny teren. Może i tak. Ale na Dolnym Mieście teren jest taki jaki jest, a ona czuje się tu doskonale.
Na jeden spacer wystarczy, pamiętając że możemy jeszcze zobaczyć rokitniczkę i brzęczkę, bierzmy lornety, magnetofony i idźmy obserwować i nagrywać nasze trzciniaki.
Autor gawędy i wszystkich prezentowanych zdjęć – Mariusz Lehmann
Piękna opowieść, dziękuje
Usmiech z zobkowic sloskich-dobra i przepiekna opwiadanie.