Na łyżwy na stadion

Tak właściwie to temat okolic stadionu żużlowego można przypisać do dwóch pór roku: lata i zimy. Oczywiście nie mówię tutaj o sezonie sportu żużlowego, ale o dziecięcych wspomnieniach. A są nimi – letnie kąpiele w basenach i kąpielisku pod skocznią oraz zimowe szaleństwa na lodowisku. I tak się szczęśliwie złożyło, że mamy nareszcie zimę, za oknem sypie śnieg, jest lekki mróz, chociaż nadciąga mroźny i śnieżny front znad Syberii o męskim imieniu Dymitr. I wspomnienia o tej roli stadionu czyli o białym łyżwowym szaleństwie aż się proszą, by ujrzeć światło dzienne.

Nie było w moich czasach zbyt wielu rozrywek. Uwielbiałam oglądać stare przedwojenne filmy. Kiedyś zobaczyłam „Serenadę w Dolinie Słońca”, ze wspaniałą muzyką Glena Millera i niezapomnianą Sonją Henie, mistrzynią świata w łyżwiarstwie figurowym z roku 1936.

Zapragnęłam jeździć tak jak ona. Od tej pory oglądałam wszystkie zawody w jeździe figurowej dostępne w ówczesnej telewizji. Podziwiałam zawodniczkę NRD Gabriele Seyfert i parę radziecką Ludmiłę Biełusową i Olega Protopopowa. Męczyłam rodziców o łyżwy widząc już oczami wyobraźni siebie kręcącą piruety, wykonującą skoki Toe loopy, flipy, lutze i axle… Dostałam tzw. Śniegówki, które przykręcało się do butów, na których można było tylko jeździć. I całe szczęście… liczne siniaki i zbita część ciała poniżej pleców dowiodła, że nie jest to wcale takie proste… Jednakże, kiedy dostałam wymarzone figurówki postanowiłam się przyłożyć i nauczyć się przeplatanek w tył i w przód, skoków i piruetów…Pisałam już o zabawach zimowych na Dolnym Mieście. O tym, jak nasi rodzice dawali nam dużo swobody, a my mając instynkt samozachowawczy jeździliśmy na zamarzniętym „kanale”. Fakt, że i zimy były inne. Normalne, czyli długie, mroźne i śnieżne. Gruba warstwa lodu pozwalała bezpiecznie korzystać z tego naturalnego lodowiska.

Pod koniec lat 60. i na początku 70., ku uciesze wszystkich jeżdżących dzieciaków z Dolnego, okolic Elbląskiej, Olszynki i przyjezdnych z centrum Gdańska – otworzono lodowisko na stadionie żużlowym.

Zdjęcie ze zbiorów stanaleksa

W budynku bramy głównej można było naostrzyć łyżwy, zostawić swoje buty i kurtki, kupić sobie gorącą herbatę, odpocząć i zagrzać się. Potem znowu można było jeździć do upadłego. Po głównym torze jeździli amatorzy jazdy szybkiej. Obowiązywał ruch przeciwny do ruchu zegara. Zmęczeni zatrzymywali się przy bandzie. Można było nawiązać nowe znajomości, rodziły się nowe przyjaźnie i młodzieńcze zauroczenia… Były też specjalnie wydzielone miejsca dla tych, którzy koniecznie chcieli się nauczyć (tak jak ja) podstawy jazdy figurowej.

Zdjęcie ze zbiorów stanaleksa

Zawsze znalazł się ktoś, kto pomógł, wytłumaczył i pokazał. Chociaż zdarzało się, że chłopcy, chcąc zaimponować dziewczynkom, stosowali tzw. końskie zaloty i podcinając lub popychając przekreślali definitywnie swoje szanse u wybranki… Do domu wracaliśmy grupą, zmarznięci, ze sztywnymi, mokrymi rękawiczkami, często spodniami (od częstego „zaliczania” tafli lodowiska po nieudanych próbach), ale szczęśliwi. W domu czekało gorące słodkie kakao, pieczone jabłka, naleśniki, albo jak wspomina mój mąż Tomasz i jego siostra Teresa – babka ziemniaczana upieczona przez mamę. Niestety nie mam ani jednego własnego zdjęcia z lodowiska na Elbląskiej… Może ktoś ma i pamięta te wspaniałe chwile w zimowe popołudnia…

Autorka wspomnień i posiadaczka rodzinnych zdjęć: Elżbieta Woroniecka.

Zdjęcia lodowiska na stadionie żużlowym GKS Wybrzeże (biało-czarne z 1967 r. i kolorowe z 1972 r.) pochodzą z Forum Dawny Gdańsk. Kolorowe zdjęcie dawnych łyżew zostało zrobione podczas jednego z podwieczorków sąsiedzkich w 2019 r.

Możesz również polubić…

3 komentarze

  1. Stanalex pisze:

    Bardzo sympatyczne wspomnienia. Warto dodać, że w 2006 roku reaktywacji lodowiska, już nie na ale obok stadionu żużlowego, czyli na tzw. mini torze podjął się Zenon Plech. Znakomity żużlowiec – legenda tego sportu. Stworzył fundację Wspierania Kultury Fizycznej Młodzieży i latem szkolił młodych adeptów żużla a zimą propagował łyżwiarstwo. Sam zalewał tor wodą i wyrównywał ciągnąc szynę swoim samochodem. MOSiR wyposażył lodowisko w oświetlenie i nagłośnienie. Zenon Plech zdobył skądś kilkadziesiąt par łyżew i uruchomił bezpłatną wypozyczalnię. Niestety okazało się, że czasy się zmieniły. Niewiele spośród smartfonowych dzieci i młodzieży wie co to łyżwy w praktyce. Z lodowiska nie korzystały tłumy, choć było bezpłatne. Po trzech mroźnych zimach przyszły kolejne, kiedy mrozu było tylko kilka dni. Tony wody wylane na tor zamarzały również na krótko. Tak zakończyło działalność naturalne lodowisko na Dolnym Mieście. Pozostało tylko nieco zdjęć.

    • Opowiadacze Historii pisze:

      Dziękujemy pięknie za to uzupełnienie. Nie chciałby Pan opisać swoich wspomnień związanych z tym stadionem, Z przyjemnością je opublikujemy na naszych stronach. Bo wiedza Pana jest ogromna. No i zdjęcia bardzo interesujące.

  2. Beata pisze:

    Uwielbiałam jazdę na łyżwach na stadionie. Wspominam do dziś. Można się było spotkać z koleżankami, był to
    też rodzaj randki z kolegą… Była muzyka z głośników ! Wspaniale ! Elu, świetnie oddałaś atmosferę i opis szczegółów.
    Przypomniałaś mi te nasze zimy, łyżwy, dzieciństwo !

Skomentuj Beata Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *