Sklep „Pod zegarem” a sprawa słodyczy

Pewex na Łąkowej a sprawa słodyczy

Sklep Pod Zegarem - Łąkowa 45Jeżeli rodzic nie miał waluty na zakupy w Pewexie, to szedł do sklepu „Pod zegarem”, albo dawał dziecku drobniaki, za które można było kupić sobie w tym sklepie coś pysznego. A tym czymś pysznym były wielkie wafle.
Dziś też można takie dostać, ale tamte wafle, zapakowane w szary papier, wydawały mi się jakieś smaczniejsze. Nim doszło się do domu (a mieszkałam na Łąkowej 7), to już większej części wafli nie było.
Na początku lat 80. nie było nic więcej w sklepach, a dzieciakom chciało się słodyczy. Suche wafleMieliśmy różne pomysły – a to chleb z dżemem, a to sękacze, iryski na wagę, cukierki krówki, oranżadka w proszku- wysypywana na własną dłoń i zlizywana z niej. Jednego razu, jakiś dzieciak na podwórku powiedział, że w aptece sprzedają cukierki, no i zaczęliśmy się częstować tymi cukierkami. Całkiem słodkie były, ale po zjedzeniu kilku już drapały w gardle. Otóż pomysłowe dzieciaki jadły tabletki na ból gardła, dostępne bez problemu o nazwie której celowo nie wymienię. Na szczęście ten specyfik został wycofany z aptek i już kolejne roczniki nie jadły tych wątpliwych słodkości. Za to można było upajać się smakiem Vibovitu, a dla bardziej obeznanych z aptecznymi słodkościami był Visolvit. Pół mojego podwórka śliniło się na myśl o tych pysznościach. I nikt nie zwracał wtedy uwagi, żeby konsultować się z lekarzem lub farmaceutą 😉

Wspominała i zdjęciem wafli się podzieliła – Danuta Płuzińska-Siemieniuk.

Autorem zdjęcia sklepu „Pod zegarem” z 1981 r. jest Eugeniusz Kozłowski.

Możesz również polubić…

6 komentarzy

  1. Jacek pisze:

    Nie wiem o którym specyfiku Pani mowi Chloro… czy Akr.. ten 2 okazał się rakotwórczy ale aż taki słodki nie był bardziej miętowy 😉 a pierwszy oczywiście był slodki… Co do Vibovit i Visolvit zawsze kiedy byłem chory i lądowałem u Lekarza to prosiłem o conajmniej 2 opakowania 1 i 2 😉 nigdy mi nie odmowił i pamiętam jak raz przepisał mi syrop robiony w Aptece przez Farmaceute w smaku był Anyżowy nie pamiętam nazwy ale od tego piewszego razu również prosiłem za każdą wizytą o ten specyfik 😉 Dziś dzieci mają wszystkiego pod dostatkiem i nie znają tego co My przeżyliśmy 😉 Pozdrawiam Serdecznie Jacek

  2. Ania pisze:

    Ja pamiętam w aptece białe cukierki. Takie pedraczki jak z maszynki do mięsa. Miały kwaskowaty smak. Stały w wielkim słoju na ladzie. Kupowało się na wagę.

  3. Anna pisze:

    To było wapno

Skomentuj Alina Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *