Wśród kamienic, fabryk i koszar (część V)
Droga do szkoły
Podczas gdy większość dzieci z Dolnego Miasta chodziła do podstawówki przy ulicy Śluzy albo na Olszynkę, dzieci z Ułańskiej 11 (a także częściowo z Chłodnej i Łąkowej) uczęszczały do Szkoły Podstawowej nr 4 przy Łąkowej 61.
Od pierwszej klasy do szkoły chodziłam sama, po drodze mijając kolejno: wielką górę piachu, budkę z warzywami, przystanek tramwajowy i klub anonimowych alkoholików.
Góra piachu znajdowała się mniej więcej na wysokości obecnego przystanku tramwajowego, była wyższa niż dorosły człowiek, dla dzieciaka wręcz ogromna. Usypano ją niedługo po wyburzeniu okolicznych kamienic i przeleżała w tym miejscu z rok albo dłużej. Od kogoś słyszałam, że w ten sposób badało się osiadanie gruntu przed budową, ale nie wiem, czy to prawda. Faktem jest, że stanowiła doskonały plac zabaw. Dzieciaki wdrapywały się na nią i udawały, że bronią fortecy przed wyimaginowanym wrogiem, strzelając z wyimaginowanych karabinów, stawiając wyimaginowane zasieki, albo mosty zwodzone nad kałużami, które często tworzyły się po deszczu u stóp „góry”. Pamiętam, jak wdrapywałam się na nią pewnej mroźnej zimy, gdy piasek usunął mi się spod nóg i sturlałam się wprost do jednej z kałuż. Pod moim ciężarem lód pękł, a ja wykąpałam się w lodowatej wodzie. Latem, nieco bliżej żółtych koszar, kilka razy rozstawiono coś w rodzaju małego wesołego miasteczka, ubogiej wersji Cricolandu z Placu Zebrań Ludowych, z karuzelami i sprzedawcami waty cukrowej.
Teren obecnego zielonego skwerku był ogrodzony siatką. Stał tam niski (chyba parterowy), jasny budynek, nawet bardziej barak, w którym mieścił się klub anonimowych alkoholików. Nadal widać miejsce, w którym znajdowało się wejście. Po prawej stronie budynku, bliżej obecnego przejścia podziemnego, stała niewielka budka – warzywniak, prowadzony przez sympatycznego pana w średnim wieku, który oprócz plonów natury sprzedawał też napoje i słodycze, zatem często w drodze do szkoły kupowałam u niego moje ulubione Mentosy albo pomarańczową Natę.
Mniej więcej w połowie długości skwerku znajdował się przystanek tramwajowy linii 8 i 13, którymi latem jeździliśmy na plażę. Kiedy czekało się na tramwaj, wzrok przyciągały umieszczone na murach żółtych koszar tabliczki z przekreślonym aparatem fotograficznym i napisem „Zakaz fotografowania”. Zawsze się zastanawiałam, jaka kara spotka tego, kto jednak ośmieli się zrobić zdjęcie, a jako że wojsko kojarzyło mi się głównie z czołgami i karabinami, przejmowało mnie wtedy poczucie grozy.
Wspominała i swoim szkolnym zdjęciem się podzieliła – Małgorzata Żurawska
Autor czarno-białych fotografii szkoły i koszar na Łąkowej: Artur Wołosewicz.
Źródło: Sobiecka L., Kaliszczak M. (ed.), Gdańsk – Dolne Miasto. Dokumentacja historyczno-urbanistyczna, PP Pracownie Konserwacji Zabytków Oddział w Gdańsku Pracownia Dokumentacji Naukowo-Historycznej, Gdańsk 1979.