Żadnych tajemnic wojskowych nie zdradzę
No i wreszcie przysięga w niedzielę. Rodziny z całej Polski przyjeżdżały do koszar na Łąkową. Moja familia też. Z torbami kiełbas, ciasteczek, cukierków i schowaną za pazuchą butelką czystej. Tylko pamiętacie – oni z Oruni byli, a nie z dalekiej Polski. No i okazało się, że jak mieszkam prawie na miejscu, to po przysiędze mogę wziąć przepustkę i pojechać na cały dzień do domu. No, cóż robić, wsiedliśmy z rodzinką w tramwaj, z torbami pełnymi jedzenia i z „czystą” przemyconą znowu z koszar, pognaliśmy na Orunię. Wieczorem wracałem trochę pod gazem, na Łąkową. Jak to młody żołnierz ciężko przestraszony, że się kapną na bramie, iż jestem lekko pod wpływem „czystej”. Poczęstowałem na bramie wartowników słodyczami i przeszedłem bezpiecznie do środka (dobrze że, alkomatów wtedy nie mieli).
Parę dni później wymarsz ulicami Gdańska przez Chełm, w stronę Ujeściska w pełnym oporządzeniu, z bronią na strzelanie. Na Ujeścisku była jeszcze wtedy strzelnica. Tam czołganie z karabinem, w masce PeGaz. Chyba musiałem się walnąć kolbą w nos, bo mi zaczęła krew lecieć, no i kapral się przejął mną i pozwolił na przerwę w ćwiczeniach. Ale miałem farta z tym nosem, bo chłopaki dostali ostro w kość za kiepskie strzelanie. Mnie strzelanie nawet dobrze wychodziło – zarobiłem za to kilka dni urlopu. Byłem kiedyś harcerzem i miałem zajęcia ze strzelania z kabekaesu.
Potem zaczęły się służby na kuchni, wczesnym rankiem krojenie chleba, obieranie ziemniaków, mycie kotłów i szorowanie posadzki. Następnie służby wartownicze. Stałem na warcie nawet blisko mojego domu – na Maćkach, koło Oruni. Pamiętam, jak byłem dzieciakiem, to chodziłem tam z kolegami do żołnierzy po słodką kawę w kostkach. Po latach znów się tam znalazłem, lecz po przeciwnej stronie płotu. Po ukończeniu unitarki i zaliczenia kursu doskonalenia kierowców oddelegowano chłopaków z naszego plutonu, do różnych jednostek wojskowych w całej Polsce. Mnie się znowu udało. Wydelegowano mnie do Pruszcza Gdańskiego. Jako kierowca karetki wojskowej, sanitarki – jeździłem sobie dalej ulicami Gdańska blisko mojego domu.
Wszystko byłoby dalej fajnie gdyby nie wprowadzono stanu wojennego.
Autor wspomnień – Roman Kornath
Autor czarno-białych fotografii: Artur Wołosewicz.
Źródło: Sobiecka L., Kaliszczak M. (ed.), Gdańsk – Dolne Miasto. Dokumentacja historyczno-urbanistyczna,
Zdjęcie Stara 66 pochodzi z archiwum prasowego Jacka Górskiego.
fajne wspominki.
Przypadkowo wszedłem na tą stronę
a tam na zdjęciu Ojca WARSZAWA
zawsze tam parkował.
Pracował w jednostce.
No szok.
Panie Bogusiu – a napisze nam Pan coś więcej na temat tej warszawy i pana taty w wojsku…