21 wschodów na 2021 rok
Mój tato Henryk, w czasach kiedy byłam dzieckiem prawie nie rozstawał się z aparatem fotograficznym. Był to czas fotografii czarno-białej i analogowej. Trzeba było dobrze „ustawić” rodzinkę, bądź zaplanować ujęcie, by nie było strat klatek na kliszy. A i tak znajduję w negatywach mnóstwo nieudanych, poruszonych zdjęć.
Potem, w dorosłym życiu pojawił się pewien chłopak z sąsiedztwa uwielbiający fotografować. Ba, mający nawet marzenie każdego fotografa – amatora, własną przydomową ciemnię. Powiększalnik, kuwety, wywoływacz, utrwalacz i papier fotograficzny. Ów chłopak został 40 lat temu moim mężem… No i powiedzcie sami, jak można było się tym nie zarazić?
Nastała era fotografii cyfrowej i… wsiąkłam bez reszty. Dostrzegłam wokół siebie cienie, barwy, malarskie plenery. Nie mam takiej ręki do pędzla, piórka i węgla jak mój tata i moja siostra, zatem pozostało mi uchwycić chwilę w obiektywie aparatu. Detale architektoniczne, zwierzęta, ludzkie twarze, roślinność, pory roku, światło… wszystko to, co trwa ułamek sekundy… chwila uchwycona na zawsze. No i misterium rodzącego się dnia – wschody słońca.
Niby codziennie to samo, ale uwierzcie, każdy wschód jest inny. Inne światło, inny układ chmur. Wschód słońca fascynuje mnie niezmiennie, dając nadzieję na dobry nowy początek dnia. Otoczenie też to samo, ale przez inne światło, barwę, wyglądające inaczej, magicznie. Wschodząca kula słońca nad Olszynką, Rudnikami widziana z Dolnego Miasta to niezapomniane przeżycie. Wystarczy impuls, by rano wrzucić coś na piżamę, złapać aparat fotograficzny i prawie biegiem podążyć nad fosę miejską by zdążyć uchwycić tę chwilę. To jest dla mnie zawsze dobry początek dnia.
Autorka tekstu i wszystkich załączonych zdjęć: Elżbieta Woroniecka.
Prześliczne fotografie… Świetnie się uzupełniacie… Pozdrawiam.