365 dni z życia kasztanowca
Ten pomysł dojrzewał we mnie jak owoce na tytułowym kasztanowcu.
W tym przypadku kasztanowcu, który od ponad 50 lat widzę z mojego okna wychodzącego na podwórko. Na tym podwórku na którym w niejednej grze w kapsle, dołek, rozszerzanego albo państwa i miasta brałem udział. Na tym podwórku w którym bawiliśmy się w chowanego, strzelanego albo „Mamo, mamo – ile kroków do ciebie”. Na tym podwórku po którym jeździłem hulajnogą, a mój wujek rowerem. Na tym podwórku na którym nie ma już piaskownicy, karuzeli, wierzby, śliwy, trzepaka i gołębi, które pamiętam z czasów dzieciństwa. Tylko kasztanowiec cały czas jest, mi towarzyszy i rośnie. I zmienia się z dnia na dzień, miesiąca na miesiąc i z roku na rok.
W grudniu 2018 roku postanowiłem te zmiany zacząć rejestrować. Ale nie miałem pomysłu na to – jak to zrobić. Czy takie zdjęcie powinienem robić zawsze rano przed wyjściem z pracy czy może w godzinach popołudniowych po powrocie do domu. W każdym przypadku wiedziałem, że na części zdjęć ze względu na zbyt wczesną lub zbyt późną porę zamiast drzewa będzie widać tylko czarny cień przez kilkanaście albo i kilkadziesiąt dni. Nie podobało mi się to. Zrezygnowałem.
W grudniu 2019 roku powróciłem do tego planu. Ale znowu byłem w kropce szukając pomysłu na rozwiązanie moich wątpliwości. Sesja zdjęciowa nie wystartowała. Ale ten rok przyniósł jedną ważną zmianę w moim życiu – od marca zacząłem obowiązkowo pracować non stop z domu.
Do trzech razy sztuka. Kiedy nic wstępnie nie zapowiadało zmian w tym zakresie w roku 2021 (i jak pokazał czas – takie zmiany nie nastąpiły przez wszystkie 12 miesięcy) – decyzja mogła być tylko jedna.
1 stycznia 2021 roku pierwszy raz celowo otworzyłem okno na podwórko, skierowałem obiektyw mojego aparatu fotograficznego w telefonie w ściśle określoną stronę i o 15:22 zrobiłem dwa pierwsze zdjęcia mojego kasztanowca. Tego samego dnia wieczorem następne dwa. I tak się zaczęło. Dzień w dzień o różnych porach – w godzinach porannych, rannych, przedpołudniowych, południowych, popołudniowych albo i wieczornych zapisywałem w plikach widoki z mojego okna. Czasami bezpośrednio po pobudce, czasami w trakcie pracy w ramach przerwy od pisania przy komputerze, czasami podczas robienia obiadu albo obserwowania różnych czynności robionych przez moich sąsiadów. No a czasami na kilka chwil przed snem. Ostatnie zdjęcie pstryknąłem w Sylwestra o 21:11. I w ten sposób przez wszystkie 365 dni minionego już 2021 roku zrobiłem łącznie 1267 zdjęć.
Kiedy nowy 2022 rok nastał – ja usiadłem do komputera i zacząłem przeglądać wszystkie zdjęcia usuwając te, które były niewyraźne, krzywe, za bardzo przesunięte w jedną lub w drugą stronę albo prawie zdublowane. W ten sposób lista zdjęć się pierwszy raz zmniejszyła. Potem dokonałem drugiej selekcji, potem trzeciej i czwartej i piątej. Następnie wykonałem pierwsze połączenie wszystkich wybranych zdjęć i okazało się, że ich prezentacja zajmuje ponad 12 minut. To było zdecydowanie za dużo. Zatem kolejne godziny spędziłem na następnych cięciach i eliminacjach. W ostateczności do filmu wybrałem około 550 zdjęć, które w poniższym finale można obejrzeć w czasie mniej więcej 7 minut.
Życzę miłego oglądania.
Autor zdjęć i całej tej kasztanowej historii: Jacek Górski.
Chociaż to fenologia cyklu rocznego wielkiego drzewa, to przywodzi na myśl rozwój i przemijanie w ujęciu czysto ludzkim. Bardzo to ciekawe i nostalgiczne.Mnie to zaraz przypomniało stary, wielki jesion, który rósł na naszym podwórku przy ulicy Łąkowej 50. Zawsze, w porze owocowania jego płaskie owoce dostarczały nam dzieciakom tzw. ”nosków” do zabawy. W czasach, kiedy jeszcze rozwieszano na podwórku pranie był miejscem mocowania sznura, na którym je wieszano.Nie pamiętam kiedy zniknął, chyba już po mojej wyprowadzce z Łąkowej
Cześć Jacek,
Przez przypadek właśnie znalazłem kilka artykułów z Waszego dobrego portalu Opowiadacze Historii, których jeszcze nie przeczytałem, kiedy akurat dzisiaj w mojej skrzynce mailowej pojawiła się informacja o zapełnieniu miejsca na dysku i próbowałem usunąć nieistotne e-maile typu reklamy itp.
Tak, naprawdę fajny pomysł z twojej strony i wygląd, który wciąż mgliście pamiętam.
Nasz kasztanowiec był wówczas swego rodzaju małym ośrodkiem dla całej naszej dziecięcej dzielnicy, wokół którego wiele się działo.
Obserwowanie roku z jego życia to piękne, nostalgiczne i jednocześnie trochę emocjonalne przeżycie. Dziękuję Ci za to, Jacku.
Twój stary przyjaciel Norman pozdrawia Cię serdecznie