A może by tak do Elbląga?

Niedawno na stronie Opowiadaczy ukazał się artykuł autorstwa Jacka Górskiego opisującego pocztówkę z pierwszej połowy XX w. Przedstawia ona zabudowania u zbiegu ulic Kamiennej Grobli i Toruńskiej. Te, w których mieściła się destylarnia i w której sprzedawano Esencyję żołądkową kaszubską (ale o tym może kiedy indziej…).
Przypomniało mi się wówczas zdjęcie z zimy 1965 roku pochodzące z mojego rodzinnego albumu. Zdjęcie zrobione u zbiegu tych samych ulic, ale trochę z innej perspektywy. Przedstawia ono drogowskaz pokazujący kierunek i odległość do dwóch miast: Elbląga – 61 km i Nowy Dwór – 39 km. Pod drogowskazem stoi dziewczynka w białym misiu z tarczą Szkoły Podstawowej nr 3 (nieistniejącej już) na ramieniu. Oparta o drogowskaz z głową zadartą do góry i przyglądająca się napisom na drogowskazie. Może próbuje odczytać nazwy miejscowości i odległość. A może myśli o tym, że warto by namówić rodziców na podróż do którejś z nich…
Drogowskaz na skrzyżowaniu ulicy Toruńskiej z Kamienną Groblą.W tamtym czasie odległości wydawały się dużo dużo większe niż dzisiaj. Autobusy jeździły wolniej. A i komfort był dużo mniejszy niż dzisiaj. Może tylko strach przed chorobą lokomocyjną podczas jazdy autobusem zwanym ogórkiem, w którym trzęsło niemiłosiernie i „pachniało” benzyną mieszał się na twarzy dziewczynki z ciekawością nowych miejsc i tak odległych, jak jej się wtedy wydawało.
Na zdjęciu widać ogrodzenie – siatkę metalową okalającą miejsce zabaw czyli „ogródek jordanowski”. Albo inaczej mówiąc potocznie Jordanek. Właśnie w tym miejscu była usytuowana, wspomniana wcześniej destylarnia. W tle widać zabudowania, parterowy barak. Za nim PRL-owski klocek, czyli budynek wyglądający na biurowiec, a dalej wysoki stary, przypominający swoją formą spichlerz. Był to Herbapol, do którego zanosiło się (by zarobić kilka złotych na np. cukierki) uzbierany na łąkach kwiat podbiału, kwiat lipy, jasnoty albo baldachy i jagody czarnego bzu. W tym miejscu teraz stoją wysokie budynki udające spichlerze pokryte  czerwoną dachówką i obłożone czerwonym klinkierem, udającym cegłę.

Wspomniana dziewczynka ze zdjęcia, tak marząca o „dalekich” podróżach, to ja.

Elżbieta Woroniecka
Autor zaprezentowanej fotografii: Henryk Glapiński.

Możesz również polubić…

1 Odpowiedź

  1. Beata Urbanczyk pisze:

    No i marzenia się spełniają… Prawda ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *