Budzik z mlekiem
Mieszkam nad sklepem spożywczym. I pozostało mi w pamięci kilka epizodów związanych z działalnością tego sklepu. Jeden z nich wiąże się z mlekiem. Ale nie będę wspominał szklanych butelek z mlekiem wystawianych na klatkę schodową dla pana mleczarza, ani plastikowych woreczków w których to mleko było sprzedawane. Chociaż jestem przekonany, że niektórzy z Was to pamiętają.
Wyobraźcie sobie jednak taką scenkę. Upalne lato. Wakacje. Okna otwarte na oścież, bo nie da się inaczej w takim upale. Pora świtania. Cała nasza rodzina smacznie sobie śpi. Być może śni nam się coś przyjemnego. Aż tu nagle – brzdęk…, brzdęk…, brzdęk dochodzi do nas na trzecie piętro przez otwarte okno prosto z ulicy. Taki dźwięk mógłby chyba obudzić największego śpiocha. Wszyscy zrywamy się z łóżek i podchodzimy do okien. Na dole stoi odkryta ciężarówki marki star (i to chyba nawet 660), a panowie „delikatnie” zdejmują z jej paki blaszane bańki z mlekiem i stawiają na chodniku w celu zaopatrzenia w świeże mleko środkowej spółdzielni, która już niebawem będzie je sprzedawać wszystkim swoim klientom. Ale na tym ich brzęcząca praca się nie kończy. Bo kiedy już to zrobią, to przychodzi czas na przetoczenie spod ściany pustych baniek po mleku. I jeżeli wyładowanie z samochodu bańki z mlekiem wywoływało tylko jeden brzęk, kiedy ciężka bańka lądowała na ziemi, to turlająca się po garbatym chodnika pusta bańka wydawała z siebie całą serię takich blaszanych odgłosów. Tur, tur, tur, tur, tur, tur, tur, tur. A kiedy jeszcze dodatkowo spadła z niej pokrywka – to wtedy mieliśmy występ w stereo. Tur (tur), tur (tur), tur (tur), tur (tur), tur (tur), tur (tur), tur (tur), tur (tur). Panowie po załadowaniu samochodu jak gdyby nigdy nic odjeżdżają – być może mając następny przystanek za zakrętem i „recital” przy tej mleczarni na Toruńskiej. Ale po takim koncercie na instrumenty blaszane wierzcie mi – nie ma już szans na zaśnięcie.
Czasami taka blaszana pobudka potrafiła nas wyrwać ze snu np. o północy. Ale w tym przypadku sprawcą nie byli panowie z dostawą (za wcześnie), a łobuziak, który dla kawału kopnął sobie bańkę wracając z dyskoteki do domu albo osoba w stanie wskazującym na spożycie, która akurat w pobliżu spółdzielni straciła przyczepność z planetą Ziemia.
Nie wiem kiedy dokładnie zlikwidowano blaszane bańki na mleko. Sądzę, że na przełomie lat 80. i 90. Od tamtego czasu jeżeli coś mnie budzi, to jest to wyłącznie dźwięk budzika – kiedyś takiego nakręcanego stawianego przy łóżku, a teraz ustawianego w telefonie komórkowym. Dźwięk, który mogę was zapewnić w niczym nie przypomina tego metalowego odgłosu toczącej się po chodniku pustej blaszanej bańki od mleka. Chociaż ciekawe jak bym teraz zareagował na taki blaszany dźwięk za oknem…
Autor mlecznych wspomnień: Jacek Górski.
Autor pierwszej czarno-białej fotografii: Eugeniusz Kozłowski. Natomiast autorem drugiej był Artur Wołosewicz. Źródło: Sobiecka L., Kaliszczak M. (ed.), Gdańsk – Dolne Miasto. Dokumentacja historyczno-urbanistyczna,