Corners na Dolnym Mieście. 20-21 maja 2017 r.
Wyglądałem w miniony weekend wieczorem przez okno i obserwowałem osoby wędrujące pojedynczo lub mniejszymi lub większymi grupkami po środkowym chodniku. Udawali się w kierunku Królewskiej Fabryki Karabinów, zmierzali skrótem przy przychodni na ulicę Jaskółczą albo też wchodzili gęsiego do kamienicy na rogu Łąkowej. I przypomniało mi się kilka wcześniejszych epizodów w których tak jak i w tę sobotę i niedzielę – wieczorową porą Łąkowa była wypełniona ludźmi. Część z nich – skuszona atrakcjami – wyszła ze swoich domów na Dolnym Mieście. Ale inni specjalnie udali się tego dnia w to miejsce z innych dzielnic Gdańska, ponieważ Dolne Miasto miało im wtedy coś wyjątkowego i niepowtarzalnego do zaoferowania. Narracje w 2011 roku… Przedstawienia Teatru Szekspirowskiego… Dolne Miasto Retro rok i dwa lata temu… Noce Muzeów w CSW Łaźnia. I oczywiście stała już prawie obecność FETY z małymi przerwami spowodowanymi rewitalizacją. Jak widać – część z tych wydarzeń miała lub nadal ma charakter cykliczny. Niektóre natomiast zaistniały jeden jedyny raz i już chyba nigdy się nie powtórzą.
Międzynarodowy Projekt Artystyczny Corners można zdecydowanie zaliczyć do tej drugiej grupy wydarzeń. Zawitał na Dolne Miasto na dwa dni (wcześniej przez kilka dni jego projektodawcy asymilowali się z mieszkańcami). A następnie już w poniedziałek przemieścił się w inny zakątek Europy gdzie za sprawą twórców i badaczy zaangażowanych w omówione poniżej działania za jakiś czas będzie firmował akcje podobne jak te tutaj i jak te, które proponuje już w całej Europie od 2014 roku.
Ponieważ podstawą działań Corners w danym kraju jest skupienie się na różnych aspektach życia goszczącej dzielnicy, do współpracy przy poszczególnych projektach zaproszone zostały lokalne organizacje oraz sami mieszkańcy Dolnego Miasta. I wielu z nich to zaproszenie przyjęło. Cieszy zaangażowanie Centrum Reduta. Cieszy udział starszej młodzieży z Caritasu. Cieszy otwartość Rzeczy Jasnej. Cieszy udostępnienie przestrzeni przez Inkubator Sąsiedzkiej Energii. Cieszy współpraca ze Szkołą Podstawową numer 65. Cieszy zaproszenie Smoczych Łodzi. Cieszy połączenie przyjemnego z pożytecznym i możliwość spotkania i porozmawiania z artystami w Zajezdni Dolne Miasto Cafe&Bar.
Opowiadacze Historii też z ogromną przyjemnością wspomagali i wspierali goszczących u nas artystów. Poprowadziliśmy dwa spacery po Dolnym Mieście w języku angielskim. Dzieliliśmy się wspomnieniami – zarówno w formie pisemnej jak i w rozmowach na żywo. Pokazywaliśmy zdjęcia, kartki pocztowe i inne opowiadaczowe pamiątki. A potem z przyjemnością obserwowaliśmy jak część z tej przekazanej wiedzy powróciła w realizowanych na żywo atrakcjach.
Atrakcji na miniony weekend przygotowano sporo. A wszystko to pod opiekuńczymi skrzydłami Instytutu Kultury Miejskiej.
W sobotę i w niedzielę o 1630 z rogu Wróblej i Toruńskiej startował spacer o nazwie „Safari Here”, którego trasa i poszczególne przystanki zostały zaplanowane wcześniej przez Marię Anastassiou z Wielkiej Brytanii oraz Isabelle Mongelli z Włoch. Uczestniczyliśmy już w różnych spacerach. Sami też niejeden organizowaliśmy. Ale ciekawie było wziąć udział w wycieczce zorganizowanej przez osoby, które miały zupełnie inne, bardzo oryginalne pomysły na wędrówki znanymi nam ścieżkami. I zrealizowały je naszym zdaniem bez zastrzeżeń. Gimnastyka przy dawnej pętli tramwajowej, wsłuchiwanie się w dźwięki nieistniejącego już szpitala, opisy dolnomiejskich widoków oczami kamienic, poetycki happening w podwórku KFK („Siedząc nad kanałem i jedząc na twardo jajka pomyślałem sobie, że życie to piękna bajka”, „miła mi wodo, motławski nurcie, mało kto przygląda się burcie. Kajki maleńkie, lecz ochota wielka, by z mieszkańca przeobrazić się w wodnego wróbelka”), oglądanie filmu na leżakach, plastelinowa scenka teatralna na końcu ulicy Królikarnia, zielony piknik na bastionach połączony z rozwiązywaniem krzyżówki z nagrodami. A wszystko to bardzo często w rytm adekwatnej muzyki (zapamiętałem zespoły Pink Floyd, Berlin, The Beach Boys, wokalistki – Madonnę i Raffaellę Carrę oraz dwa albo trzy utwory ludowe). Ja osobiście zwróciłem też uwagę na plenerowy występ naszej młodej koleżanki z Reduty podczas jednego z przystanków. Brawo za głos, brawo za repertuar i za wykonanie! Szkoda, że nie było bisów.
Jeżeli ktoś chciał odwiedzić Dolne Miasto idąc od strony przystanku tramwajowego przy koszarach/Akademii Muzycznej, to pierwszą instalacją, którą ujrzał była przyczepa campingowa otoczona barykadą z czerwonych i niebieskich toreb. Saadia Hussain ze Szwecji, Lalya Gaye z Wielkiej Brytanii oraz Ixone Ormaetxe z Hiszpanii postanowiły przeanalizować pojęcie DOM w mikro-, makro- i megaskali. I do takich samych przemyśleń namawiały przechodniów. „Oh My Home – Lost & Found” swoje odsłony miało jednorazowo w sobotę i w niedziele o godzinie 2000. Po zakończeniu happeningu można było przyozdobić wspomnianą przyczepę własnymi skojarzeniami z domem oraz zarejestrować jedno lub więcej słów z tym pojęciem asocjowanych przy okazji podając swoje imię. Moje nagranie zawierało trzy wyrazy. Być może domyślacie się, co powiedziałem do mikrofonu. „Jacek – Dolne Miasto”. Też tak pomyśleliście?…
Dwie godziny wcześniej w sobotę na zieleńcu pomiędzy domami Łąkowa 20 i Łąkowa 27 swoją premierę miał koncert na instrumenty różne. Towarzyszył on wystawie oryginalnych budek dla ptaków zrobionych własnoręcznie przez dzieci z pobliskiej podstawówki. Kto tego nie widział, trudno będzie mu sobie wyobrazić te ochy i achy wyrażające zachwyt, zadowolenie i zaskoczenie młodych Bobów Budowniczych, kiedy pierwszy raz ujrzeli swoje domki zawieszone na pobliskich drzewach. I ich rodziców, którym te swoje drewniane dzieła pokazywali. Pomysłodawcami tej dwupokoleniowej współpracy byli Nedyalko Delchev z Bułgarii, Maciej Salamon i Nils Personne ze Szwecji. Sama ekspozycja miała swoje podwójne dno, bo prezentowane budki były jednocześnie małymi stoiskami wystawowymi tworzącymi niekonwencjonalną miniaturową galerię różności („Birdhouse Gallery”).
Ze względu na moje radiowe sentymenty ciekaw byłem jak wypadnie „Voiceover”, Bojana Mucko (Chorwacja), Julie Mayers (Wielka Brytania) i Lucyny Kolendo (Dolne Miasto). No i się nie zawiodłem. Szczególnie, że jak się okazało (a nie wiedzieliśmy o tym wcześniej) Opowiadacze brali udział w tej radiowej audycji w roli samych siebie, czyli opowiadali na żywo historie z Dolnego Miasta. Podobnymi historiami dzielili się też goście z Reduty oraz nasza sąsiadka Ewelina z ulicy Zielonej, która była koordynatorką projektu „Zielona Zielona”. Całość wzbogacona była o muzykę wygrywaną na instrumentach perkusyjnych i fragmentami wspomnieniowych tekstów odczytywanych przez panią Gosię z Mrowiska. Czekamy na udostępnienie zapisu tej audycji on-line, bo jesteśmy niezmiernie ciekawi tego nagrania.
Troszeczkę było mi przykro, że tak mało osób z ulicy Wróblej zaangażowało się w interaktywną zabawę zatytułowaną „Windows”. Asier Zabaleta z Hiszpanii i Michael Hannah z Północnej Irlandii chcieli namówić jak najwięcej osób z tych trzech domów z oknami wychodzącymi na boisko dawnej Trójki do udziału w kolorowym quizie. Mając do dyspozycji dwie lampki – czerwoną na NIE i zieloną na TAK mieli stać przy wspomnianych oknach w ciemnych pomieszczeniach i sterując odpowiednie kolorem światła odpowiadać na wyświetlane na dole mniej lub bardziej kontrowersyjne pytania. Policzyłem dokładnie. W trakcie trwania tego wydarzenia czyli w sobotę po godzinie 2200 aktywnych było tylko sześć okien. Prawie wszystkie pozostałe były cały czas ciemne. I nawet po całej akcji sobie pomyślałem, że dla zwiększenia liczby okien biorących udział w tym wydarzeniu można było wykorzystać ciemne okna klatki schodowej. Stawiając na każdym półpiętrze jednego ochotnika/ochotniczkę z lampkami można było dodać do całości kolejne 12 aktywnych i rozświetlonych okien. Ale same lampki to była tylko część całości. Do udziału w tym teście zaproszono też wszystkie osoby stojące na wspomnianym boisku. One miały jednak inne zadanie. Przemieszczały się pomiędzy czerwonym i zielonym kręgiem światła widocznymi na asfalcie, udzielając swoim ruchem lub jego brakiem odpowiedzi na te same pytania. Całości dopełniały dwa występy taneczne w typie współczesnego baletu. Szczególnie druga scena z wykorzystaniem żelaznego płotu była bardzo sugestywna.
Na trawniku pomiędzy Jaskółczą i Kamienną Groblą już kilka dni wcześniej pojawiły się żółte konstrukcje, które jak się miało później okazać, stanowiły podstawę do wieczornych weekendowych działań pod nazwą „In Between”. Największa – jak tak teraz myślę – grupa artystów (Elvin Flamingo, Helena Wikström (Szwecja), Davor Sanvincenti (Chorwacja), Juan Aizpitarte (Hiszpania), Siniša Labrović (Chorwacja), Natalia Zalewska postanowiła połączyć muzykę, prezentacje filmowe, galerię zdjęć, plakatowe slogany i instalacje na powietrzu z różnych przedmiotów (parawany plażowe, lampy, prześcieradła), aby osiągnąć… no właśnie tu jest największy szkopuł. Nie wiem do końca jaki był przekaz artystyczny tych działań. Zarówno w sobotę jak i w niedzielę o zaplanowanej godzinie 2100 stałem wśród innych gości i przez kwadrans nie wydarzyło się nic, co mógłbym uznać za wyjątkowe wydarzenie w tym właśnie czasie. No chyba, że właśnie brak takiego wydarzenia miał być tym wydarzeniem. To też jest możliwe… Pomimo lekkiego uczucia zawodu wizyta na Jaskółczej nie należała do straconych. Na jednym z ekranów rozpoznałem panią, która pracuje w kiosku gdzie co tydzień kupuję Dziennik Bałtycki. Na drugim Panią z pobliskiej apteki. Uśmiechnąłem się czytając hasła na tablicach wbitych w ziemię. Ale i tak nic nie przebije zdjęć rozłożonych na ceglanej powierzchni boiska do koszykówki. Kolażowych zdjęć na których w ciekawy sposób połączono różne budynki, budowle i miejsca z Dolnego Miasta z… powierzchnią wody typu kałuża, fosa albo Motława. Blok z Kamiennej Grobli cały oblany wodą, brama podwórzowa na niebieskim tle, dom odbijający się w tafli wody.
Dostęp do instalacji „Put Yourself in My Place”, którą przygotowały – Chorwatka Milijana Babić oraz Szwedka Ida Hansson w niedostępnym w zwykły dzień mieszkaniu na ulicy Łąkowej 34 pozwolił dodatkowo zachwycić się bogatą ornamentyką w pokojach tej przedwojennej kamienicy oraz spojrzeć na Dolne Miasto z tego samego balkonu z którego mniej więcej 10 miesięcy temu machała do nas pewna aktorka w czarnej, koronkowej sukni. W tych pomieszczeniach najbardziej uderzył mnie właśnie wyraźny kontrast. Z jednej strony sztuka współczesna oparta na filmach dźwiękowych wyświetlanych na mniejszych lub większych ekranach, ogromnych płachtach papieru zadrukowanych zapisem internetowych komentarzy lub czatów z artystami, kolorowych zdjęciach dużego formatu. A z drugiej strony wielobarwne obrazy na sufitach, oryginalne rzeźby, plafony, kule na balkonie. Dzieliło je najprawdopodobniej ponad 100-110 lat różnicy.
A na koniec zostawiłem sobie rzecz, która niezmiernie mnie ujęła. Kogo tylko spotkałem – kierowałem zarówno w sobotę, jak i w niedzielę w stronę kolorowego mostu na Olszynkę. Dobrze, że nie była to instalacja jednorazowa, bo dzięki temu więcej osób mogło stać się częścią tego zmysłowego eksperymentu. „Briding The Silence” sygnowali swoimi nazwiskami – Beatriz Churruca z Hiszpanii, Deirdre Cartmill z Północnej Irlandii i Hrvolsava Brkusić z Chorwacji. Na czym to polegało? Po jednej albo po drugiej stronie mostu dostawało się słuchawki z małym odtwarzaczem mp3. Zakładając słuchawki wyruszało się na indywidualną wędrówkę po moście. Wędrówkę podczas której dźwięki słyszane z odtwarzacza – a były to wypowiedzi w różnych językach ludzi na temat ich uczuć i emocji mieszały się z szumem wiatru nad wodą, rechotaniem żab, śpiewem ptaków, szczekaniem psów, warkotem motocykla i rozmowami innych spacerowiczów na tym samym moście. Scena jak z jakiegoś onirycznego filmu. Most pełen osób ze słuchawkami na uszach chodzących szybszym lub wolniejszym krokiem mostem z Dolnego Miasta w kierunku Olszynki albo tym samym mostem z Olszynki w kierunku Dolnego Miasta. Całości dopełniały lustrzane płytki z których ułożono litery słów-symboli zawieszonych na bocznych ściankach mostu. A znalazły się na moście i przyciągały wzrok – WOLNOŚĆ, MIŁOŚĆ, AKCEPTACJA, WSTYD, ZŁOŚĆ oraz STRACH.
Autor relacji: Jacek Górski.
P.S. Nie dane mi było zaliczyć jedynie mobilnej, autobusowej wystawy „Hide or Reveal” oraz przeglądu filmów krótkometrażowych „Flashes” na tyłach Królewskiej Fabryki Karabinów. Jeżeli ktoś z Państwa widział i chciałby skomentować te pomysły – liczę na komentarz albo nawet osobny artykuł do opublikowania. Liczę też na opinie o wcześniej wymienionych artystycznych eksperymentach. Kto wie, kiedy kolejne takie spotkanie ze sztuką na Dolnym Mieście będzie miało miejsce…