Czasem filiżanka, a czasem przygoda
Dawno, dawno temu. Czyli będzie tak ze trzy lata wstecz, gdy jedna z kamienic na Dolnym Mieście miała się przeistoczyć w nowoczesne wnętrza, postanowiłam, wraz z koleżanką zażyć przygody. Przygoda w tej sytuacji, to było skorzystanie z uprzejmości i otwartych drzwi, by zwyczajnie obejrzeć pustostan od środka. Pierwsze prace przy tym budynku już trwały, ale jeszcze można było wejść i nacieszyć oczy jakimiś „skarbami”. Mieszkania już od wielu lat świeciły pustkami. Było strasznie i trochę jak z horroru. Oczywiście najfajniejszy był strych. Tam nadal było sporo mieszkańców w postaci gołębi. Na strychu było sporo porzuconych rzeczy, pozostawionych przez dawnych mieszkańców. W pewnej chwili naszym oczom ukazała się siatka reklamówka, a w niej maleńkie, drewniane ozdoby choinkowe, oraz komplet filiżanek z talerzykami. Te ocalałe rzeczy zostały przez nas uratowane. Ozdoby powędrowały na choinkę, a filiżanki /poza jedną/, zostały przeze mnie rozdane osobom, o których wiedziałam, że się ucieszą z takiej niespodzianki. I tak, ocalało kilka filiżanek, które w znakomitej większości zamieszkały ponownie na Dolnym Mieście.
Autorka wspomnień i posiadaczka jednej z filiżanek: Danuta Płuzińska-Siemieniuk