Dolne Miasto Retro w rytm piosenek Urszuli
Zasiadając do pisania tej relacji nuciłem sobie cichutko pod nosem piosenki z repertuaru Urszuli. I okazało się, że niektóre tytuły mogą stanowić doskonałą zapowiedź kolejnych fragmentów wspomnień z ostatniej soboty.
W pierwszą sobotę września 2017 roku odbyła się impreza o tytule „Dolne Miasto Retro”. Poprzednie miały miejsce rok i dwa lata temu w tym samym miesiącu i w tym samym miejscu czyli w rejonie skrzyżowania ulic – Wróblej, Toruńskiej, Radnej i Kurzej z przedłużeniem tej ostatniej w kierunku pobliskich bastionów oraz w tym roku dodatkowo z odbiciem w stronę Reduty Wyskok. Ale o tym będzie jeszcze wspomniane w dalszej części.
„Fatamorgana 82”
Gości przychodzących na to wydarzenie od strony ulicy Łąkowej zaskoczyć mógł widok samochodów, które królowały na ulicach – nie tylko Dolnego Miasta – w czasach PRL-u. Małe i duże fiaty, polonezy, czerwony autobus jelcz z przyczepą, charakterystyczny niebieski fiat z kogutem na dachu i białymi literami układającymi się na drzwiach w napis MILICJA oraz najstarsze chyba w tym zestawie auto marki warszawa w kolorze klasycznej bieli. Wszystkie modele na żółtych lub czarnych blachach. Można było zrobić sobie przy nich pamiątkowe zdjęcie. A nawet wejść do środka (tak było np. w przypadku wspomnianego autobusu). Przy odrobinie szczęścia podczas robienia zdjęcia mógł nas niespodziewanie wylegitymować Pan Władza w niebieskim mundurze.
„Twoje Zdrowie, Mała”
Po drugiej stronie na tej samej ulicy stało kilka food trucków, które cieszyły się sporą popularnością wśród wielbicieli lodów, frytek belgijskich, zapiekanek, hamburgerów, kanapek na ciepło i kolorowej oranżady. Na rogu wszystkich gości w swoich progach witała obsługa Cafe & Bar Zajezdnia. Największą popularnością cieszyły się w tym miejscu oryginalne pizze i oczywiście piwo. Dla spragnionych innych napojów – na rogu Kurzej i Reduty Wyskok stał dystrybutor wody z sokiem albo bez czyli saturator z XXI wieku. A dopełnieniem pokarmu dla ciała był pokarm dla szarych komórek w postaci gier, których kupno oferowało mobilne stoisko firmy Rebel.
„Konik na biegunach”
Najmłodszym uczestnikom tego wydarzenia najbardziej chyba w pamięć zapadła strefa zabawowa. Ogromne kolejki ustawiały się do mechanicznej karuzeli oraz dmuchanych zjeżdżalni. Nie mniejszą popularnością cieszyła się oferta lokalnych stowarzyszeń rozlokowanych w białych namiotach przed mostem na Olszynkę. Malowanie twarzy, robienie aniołków, strzelanie z łuku do celu, gra na prawdziwych instrumentach muzycznych, walka na miecze, sztuczki cyrkowe z talerzami to tylko wybrane działania z obszernej listy rozrywek, które zaoferowano chłopcom i dziewczętom na świeżym powietrzu.
„Podwórkowa Kalkomania”
Opowiadacze Historii tego dnia zaproponowali wszystkim chętnym cztery osobne spacery poprowadzone w różnych kierunkach Dolnego Miasta. W ciągu 60-90 minut każda z czterech osób (Anna Nawrocka-Morze, Elżbieta Woroniecka, Jacek Górski i Danuta Płuzińska) starała się pokazać kilka najciekawszych jej zdaniem miejsc i opowiedzieć sporo ciekawych historii z nimi związanych. Ostatni spacer, który poprowadziła Danusia miał specyficzny charakter, bo jego tematyką były podwórka na Dolnym Mieście. A wśród uczestników przeważała grupa gdańskich miłośników Instragrama i Twittera. Wszystkie spacery miały swój początek przy czerwonym tramwaju. A koniec w budynku ISE.
„Anioł wie”
Budynek Inkubatora Sąsiedzkiej Energii w zwykły dzień tygodnia pełni rolę miejsca w którym Dobre Anioły starają się pomagać i rozwiązywać problemy z jakimi borykają się mieszkańcy Dolnego Miasta. A ponieważ jeszcze nie wszyscy orientują się, gdzie odbywa się działalność ISE – w sobotę na ulicy Retuta Wyskok 2 Inkubator Sąsiedzkiej Energii miał swój dzień otwarty. Każdy mógł wejść, poznać historię miejsca, budynku i powstania ISE. Obejrzeć wystawę zdjęć z początków lat 80 autorstwa Tomasza Woronieckiego. Każdy mógł otrzymać pierwsze wydanie „Kuriera Dolnomiejskiego”, dostać dwa nowe subiektywne przewodniki po Dolnym Mieście, zakupić książkę o historii tej dzielnicy. Albo zwyczajnie na chwilę schować się przed deszczem, który od czasu do czasu kapał na płaszcze, kurtki, czapki, wieczorowe suknie, fraki oraz cylindry…
„Szał sezonowej mody”
Jak na imprezę w klimatach retro przystało – część osób przyszła zgodnie z zaproszeniem w strojach z dawnej epoki. Woalki, boa, muszki, rękawiczki, cygaretki i laseczki stanowiły jedynie dopełnienie całości kreacji w których niektórzy paradowali przez cały czas trwania imprezy. Nie zawsze jednak dane im było zwykłe przemieszczanie się z miejsca na miejsce. Bardzo często panie i panowie w tych właśnie kreacjach były obiektem zainteresowania profesjonalnych lub półprofesjonalnych fotografów. A w następnych dniach takie właśnie zdjęcia publikowane były w wielu różnych serwisach internetowych i na prywatnych stronach. Niektóre osoby za swoje przebrania otrzymały drobne upominki. A każdy chętny mógł sobie zrobić pamiątkową serię zdjęć w foto-budce i otrzymać na pamiątkę namagnesowaną muszkę na lodówkę.
„Piesek Twist”
Taniec przy muzyce na żywo to dla wielu osób atrakcja, której nie mogli pominąć podczas wizyty tego dnia na Dolnym Mieście. Na małej scenie doskonale sprawdził się w swojej roli Detko Band Orchestra. Przy ich muzyce nogi same rwały tańca. A kiedy muzyka ucichła, na scenę wszedł On…
„Baw mnie”
Rozmowę ze Stanisławem Tymem na żywo profesjonalnie poprowadził Tomasz Galiński z Radia Gdańsk. Gość tryskał humorem i celnie puentował swoje wypowiedzi. Były pytania o Misia, o Rysia, o rozmowy kontrolowane, o kabarety, o książkę „Mamuta tu mam”, o porównanie dawnych czasów z teraźniejszością. I oczywiście o film „Rejs”. A dla wielbicieli tego kultowego filmu zaoferowano po sesji zdjęciowej z mistrzem i złożeniem autografów na różnych filmowych pamiątkach – wspólne oglądanie na dużym ekranie tej właśnie komedii.
„Powiedz ile masz lat”
Duża scena działała przez cały czas trwania zabawy na Dolnym Mieście. Młodą publiczność przyciągnęły występy Czarodziejów z Kaszub oraz Teatru Katarynka. Następnie przyszedł czas na muzykę filmową. A potem pojawił się sobowtór Klenczona i zabrzmiały najpopularniejsze przeboje z repertuaru Czerwonych Gitar i grupy Trzy Korony. W przerwach odbywały się różnego rodzaju konkursy i zabawy z widzami. Trzy kwadranse po dwudziestej na scenę weszła Urszula i dała koncert złożony z Jej starszych i nowszych przebojów. Widać było interakcję z publicznością, która żywo reagowała na wszystkie Jej utwory. I profesjonalne podejście do występu. I kiedy wszyscy myśleli, że koncert dobiegł już końca, na bis zaproponowano klasykę z 1983 roku czyli „Dmuchawce, latawce, wiatr”. A podczas wykonywania tej piosenki miał miejsce wielki tradycyjny dolnomiejski finał.
„Jestem ogniem”
Całe niebo rozbłysło feerią fajerwerków, które w postaci kolorowych kwiatów, błyskawic, wodospadów i wielobarwnego deszczu zasypały wszystkich uczestników koncertu. Większe partie sztucznych ogni ustępowały miejsca mniejszym i skromniejszym błyskom, aby potem znowu pokazać się z tej najokazalszej strony. Trudno sobie wyobrazić inne zakończenie tego wydarzenia niż brzmiące ze sceny słowa – Dmuchawce, latawce, wiatr. Daleko z betonu świat. Jak porażeni, bosko zmęczeni. Posłuchaj muzyka na smykach gra. Do ciebie po niebie szłam. Tobą oddycham, płonę i znikam, którym towarzyszą ostatnie wyciszające się w powietrzu dźwięki wystrzałów…
„Dnie-Ye!”
Następnego dnia wszystko powoli wracało do dawnego stanu. Ale jeszcze około godziny 15:30 kiedy wycieczka z Lokalnym Przewodnikiem zrobiła sobie w miejscu, gdzie stała wcześniej duża scena, swój ostatni przystanek – gdzieś tam w powietrzu cały czas słychać było echa znajomych nutek największych przebojów Urszuli.
Autorzy zdjęć: Jerzy Gajewicz, Krzysztof Płoński, Tomasz Woroniecki.
Autor relacji: Jacek Górski.