Drogi piosenkarzu!
Takimi słowami 7 listopada 1972 roku zwracała się do jednego z popularnych wówczas piosenkarzy pewna mieszkanka Dolnego Miasta z ulicy Łąkowej 16.
A wszystko zaczęło się od tego, że w harcerskim tygodniku „Na Przełaj” ukazał się 46 lat temu (najprawdopodobniej przez przypadek) adres domowy tytułowego piosenkarza, którym był p. Zbigniew Wodecki. Jak można podejrzewać – w ciągu kilku dni od ukazania się w kioskach tego właśnie numeru – poczta została zasypana korespondencją od Jego wielbicielek. Była wśród nich nastoletnia Ela Popowicz mieszkająca wówczas na ulicy Łąkowej 16 pod numerem 8. Jak można wywnioskować z treści listu – wielka fanka polskiej muzyki w Jego wykonaniu.
I na tym ta historia mogłaby się zakończyć. Ale… przyszły wakacje 2018 roku i okazało się, że dzięki pomyślnym splotom okoliczności udało się dopisać ciąg dalszy.
W sierpniu 2018 roku na Dolnym Mieście zorganizowana została muzyczna impreza pod tytułem „Tatoooooo rzuć płytę, czyli 3xDM”. Wśród gości zaproszonych do udziału w tym wydarzeniu był też p. Kuba Terakowski, który przyniósł na spotkanie wspomniany wcześniej list z Dolnego Miasta i wywołał nim wielkie zaskoczenie wśród Opowiadaczy. Okazało się, że tato p. Kuby – p. Janusz Terakowski jest autorem słów do takich przebojów p. Zbigniewa Wodeckiego jak „Byłaś dla mnie dobra”, „Izolda”, „Panny mego dziadka”, „Wspomnienia tych dni” czy też „Zacznij od Bacha”. Stąd długoletnia znajomość z rodziną państwa Wodeckich. I stąd też dostęp do tej archiwalnej korespondencji. To był pierwszy kontakt Opowiadaczy z tą gdańsko-krakowską korespondencją.
I na tym ta historia mogłaby się zakończyć. Ale… przyszedł październik 2018 roku i okazało się, że dzięki pomyślnym splotom okoliczności udało się dopisać ciąg dalszy.
Znając imię i nazwisko autorki listu oraz Jej ówczesny adres, Opowiadacze postanowili dotrzeć do p. Elżbiety i poznać z pierwszej ręki historię tej korespondencji. Zadanie nie było łatwe, bo rodzina ta – jak ustaliliśmy – już nie mieszkała pod wskazanym adresem. Ale dzięki sąsiedzkiej współpracy i starej książce telefonicznej udało się dodzwonić do p. Aliny – siostry p. Elżbiety. A podczas sympatycznej rozmowy telefonicznej p. Alina stwierdziła, że porozmawia z siostrą na temat tego listu. I może uda się poznać więcej szczegółów odnośnie tej korespondencji.
I na tym ta historia mogłaby się zakończyć. Ale… przyszedł listopad 2018 roku i okazało się, że dzięki pomyślnym splotom okoliczności udało się dopisać ciąg dalszy.
28 listopada 2018 roku doszło na Przymorzu do spotkania piszącego te słowa Opowiadacza z p. Elżbietą i p. Aliną. Przez prawie dwie godziny rozmawialiśmy nie tylko o tym liście z 1972 roku, ale wspominaliśmy przy okazji dawne dziecięce, młodzieżowe i dorosłe już życie na Dolnym Mieście. Widać było wzruszenie w oczach p. Elżbiety, kiedy brała do ręki list, który skreśliła prawie 50 lat temu, mając 15 lat i będąc uczennicą pierwszej klasy liceum.
Był to jedyny list, który kiedykolwiek napisałam do jakiegokolwiek twórcy. I dlatego pozostało mi to w pamięci. Nigdy nie otrzymałam na niego odpowiedzi. I to, że list ten się zachował i nie zginął wśród pewnie setek albo i tysięcy innych, to jest coś niebywałego. A do tego list ten po tylu latach powrócił z Krakowa do Gdańska i dzięki temu stał się początkiem tej niesamowitej historii.
Ten list napisałam z sympatii dla piosenek i osoby p. Wodeckiego. I rzeczywiście – lata późniejsze pokazały, że dobrze ukierunkowałam te swoje zainteresowania. To taka szlachetna muzyka. Proszę sobie wyobrazić, że niejednokrotnie słysząc w radiu lub telewizji albo z płyty piosenkę wykonywaną przez p. Wodeckiego, to zawsze gdzieś tam w tyle głowy powracał ten list. Że nigdy nie otrzymałam odpowiedzi. Ale nie miałam o to absolutnie żadnego żalu czy też pretensji.
Z tego co pamiętam nigdy nikomu o tym liście nie wspominałam. To była taka spontaniczna reakcja. Leciała w radiu piosenka. Ta, którą przywołuję („Znajdziesz mnie znowu” – dop. autora) w liście i wtedy pojawiły się takie pytanie – czemu nie?… a może trzeba spróbować? Sięgnęłam po kartkę i zaczęłam pisać. I widzę teraz, że wstydu nie ma. Ładnie napisane. Jest nawiązanie do twórczości p. Zbigniewa, nawiązanie do morza.
Nigdy nie słyszałam na żywo p. Wodeckiego, ale wybieram się na koncert z trasy „Tribute to Zbigniew Wodecki”
Niesamowite jest to, że w tym liście sama napisałam, że nie liczę na odpowiedź. A teraz ten ciąg dalszy nieoczekiwanie nastąpił. Takie historie się prawie nie zdarzają. Jestem szczęśliwa z tego powodu, że zdarzyła się właśnie mnie.
I na tym ta historia mogłaby się zakończyć. Ale… przyszedł grudzień 2018 roku i okazało się, że dzięki pomyślnym splotom okoliczności udało się dopisać ciąg dalszy.
Fragment omawianego w tym artykule listu ukazał się w książce wydanej w 2018 roku przez Agorę, zatytułowanej „Wodecki. Tak mi wyszło” – Kamila Bałuka i Wacława Krupińskiego. A w tym roku pod choinką p. Elżbieta znalazła tę właśnie książkę z odręczną dedykacją p. Katarzyny – córki p. Zbigniewa.
I na tym ta historia mogłaby się zakończyć. Ale przed nami 2019 rok i kto wie co jeszcze może się wydarzyć…
Autor artykułu: Jacek Górski.
Dziękujemy p. Kubie Terakowskiemu za udostępnienie nam najważniejszego archiwalnego materiału bez którego nie byłoby całej tej historii i za gwiazdkowy prezent dla p. Elżbiety.
Dziękujemy innej p. Elżbiecie z Łąkowej 16 za podpowiedź – jak znaleźć niemieszkających już pod wskazanym adresem sąsiadów. Dziękujemy p. Alinie za pomoc w nawiązaniu kontaktu z Jej siostrą i za zorganizowanie spotkania.
Autor czarno-biało fotografii domu na Łąkowej 16: Artur Wołosewicz. Źródło: Sobiecka L., Kaliszczak M. (red.), Gdańsk – Dolne Miasto. Dokumentacja historyczno-urbanistyczna,
Nuty piosenki „Znajdziesz mnie znowu” pochodzą z książki „Rewia Przebojów 7” (PWM – 1973). Z archiwum autora.
Portret Zbigniewa Wodeckiego – Jarosław Kruk [Attribution or CC BY-SA 3.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0)], via Wikimedia Commons.