Dwa fartuszki szkolne
W latach szkoły podstawowej miałam na początku dwa fartuszki. Był rok 1977, to i może moda taka była?…
Jeden był niebieski, stylonowy, z kieszeniami i białym kołnierzykiem, na którym mama wyszyła mi narzucony przez szkołę wzór – lilijkę kaszubską. Ten fartuszek, był taki codzienny.
Drugi, był nieco świąteczny. Ciemnogranatowy, taki z szelkami obszytymi plisowaną ozdobą na ramionach i u dołu. Szelki zapinano na krzyż na plecach i do tego jeszcze małe paseczki zawiązywano na kokardkę, też na plecach.
Serdecznie nie znosiłam tego odświętnego, bo tylko kilka koleżanek w szkole miało taki sam. A jak wiadomo, dzieci niekoniecznie lubią się odróżniać. Moja mama cudem zdobyła /czyt. udało się jej wystać w kolejce lub kupić po wygórowanej cenie/ i była cała szczęśliwa ze zdobyczy dla córki. A tu taki niezadowolony dzieciak.
Wspominała Danuta Płuzińska-Siemieniuk.
Fotografia pochodzi z rodzinnego albumu autorki wspomnień.
Hahahaha jakie dzieci sa rozne! Do szkoly podstawowej poszlam w polowie lat szescdziesiatych, ale juz wowczas pokazaly sie takie fartuszki. Marzylam by taki miec, bo mialam tradycyjny z jakiejs sztucznej tkaniny, z bialym, koronkowym kolnierzykiem i mankietami, do kompletu. Nuda! Jednak moja mam byla nieugieta i nie kupila mi fartuszka marzen, bo twierdzila, ze wyglada, jak dla kucharki hahahahaha. Moze dlatego tak mowila, bo kuchnia nigdy nie byla Jej ulubionym miejscem? Pozdrawiam Pania Danute w fartuszku moich szkolnych marzen. Piekna fotka, piekna pamiatka.