Dzbanuszek
Zaczęło się od wyprzedaży. Wyprzedaży przedmiotów z mieszkania przy ul. Śluza 2. Mieszkania w pięknej, ale strasznie zaniedbanej kamienicy. Wyprzedaż miała miejsce z powodu przeprowadzki pana Janeczka do nowego mieszkania. Pewnej niedzieli odwiedziliśmy wspomniane mieszkanie i pośród przedmiotów codziennego użytku, na półeczce stał ten dzbanuszek. Nie zbieram ceramiki z Bolesławca, ale po krótkiej rozmowie z właścicielką i po poznaniu jego historii stałam się szczęśliwą posiadaczką. Był u niej w rodzinie odkąd sięga pamięcią. Stał sobie na półeczce. Nieużywany na co dzień, pełnił jednak rolę zgodną z hasłem – „drobne monety, pierścionki itp… włóż do dzbanka po powrocie do domu”. Chyba w każdym domu są takie dzbanuszki i miseczki. Też takie mam. Śrubeczka, część nie wiadomo do czego, ale przyda się… sami zresztą wiecie.
Wracając do dzbanuszka. Na jego dnie widać sygnaturę przedstawiającą dzbanek dookoła którego jest napis August Hude Bunzlau. Zaczęłam grzebać w Internecie. Ów pan zajmował się zdobieniem wyrobów ceramicznych produkowanych w Bolesławcu w latach 1927-1945. Ten motyw nazywany jest „pawim okiem”. Był wykonywany aerografem, czyli mówiąc prostym językiem – takim malutkim pistoletem z farbą. Nakładano poszczególne kolory i elementy ręcznie, następnie pokrywając je glazurą i wypalając w temperaturze 1340 stopni. Technika ta trochę przypomina malarstwo laserunkowe, ale gwarantuje niepowtarzalność, jak na ręczną robotę przystało. Taka technika i wzornictwo były wykorzystywane w Bunzlau już od roku 1915, ale się zmieniało w miarę upływu lat. Nie wiadomo dlaczego pan August sięgnął po te same pierwotne wzory 12 lat później czyli po roku 1927. I zapewne tego się nigdy nie dowiemy.
A dzbanuszek stoi u mnie na biurku. Codziennie siadając do komputera patrzę na niego i trzymam w nim… drobiazgi typu spinacze, ołówek, podkreślacz, temperówkę, czyli… przydasie…
Posiadaczka dzbanuszka: Elżbieta Woroniecka.