Dzień Sąsiadów na Dolnym Mieście. 10 czerwca 2017 r.

Trzeba przyznać, że dawno nie było na Dolnym Mieście tak wielu lokalnych wydarzeń jak w minioną sobotę. Celowo podkreślam słowo lokalnych – bo u podstaw wszystkich opisanych za chwilę pomysłów stali sami mieszkańcy Dolnego Miasta, sąsiedzi z tej właśnie dzielnicy i lokalne stowarzyszenia. A pomocą służyły im zaprzyjaźnione  osoby i instytucje z innych części miasta. Szczególne podziękowania należą się Instytutowi Kultury Miejskiej. Bo to ich właśnie pomysłem są Gdańskie Dni Sąsiadów.

1/ Dzień Sąsiadów z Inkubatorem Sąsiedzkiej Energii/Dzień Sąsiadów z Opowiadaczami Historii Dolnego Miasta w Gdańsku.

Oba wydarzenia łączyło jedno i to samo miejsce do którego zaproszono wszystkich gości. W budynku ISE na ulicy Reduta Wyskok przygotowania do świętowania rozpoczęły się od przystrojenia pobliskich płotów, drzew i samochodów balonikami i proporczykami z hasłem „Dni Sąsiadów”, które były rozpoznawalne na odległość i przyciągnęły pierwsze osoby zainteresowane wspólnym spędzeniem czasu wolnego.

Pierwszą przygotowaną dla wszystkich atrakcją był Pchli Targ podczas którego można było rozłożyć na kocyku przygotowane wcześniej różności albo stanąć z tej drugiej strony i wśród tych różności przebierać. Oczywiście nie mogło obyć się bez targowania. Ale te dialogi cenowe dodawały tylko smaczku całemu wydarzeniu. Jedni kupowali mebelki dla lalek, inni książki, a jeszcze inni coś do ubrania. Sporym zainteresowaniem cieszyły się płyty winylowe i drobna biżuteria. Powróciły wspomnienia z czasów Zielonej Zielonej, a były nawet takie głosy i sugestie, aby tego typu wyprzedaże organizować częściej.

Dla miłośników gier i zabaw przygotowano konkurs polegający na rozpoznaniu po dotyku tajemniczego przedmiotu, a następnie skojarzeniu go w jakiś sposób z Dolnym Miastem. I tak dla przykładu – butelka po occie nawiązywała do Dagomy, plastikowy żołnierzyk do koszar, książeczka do nabożeństwa odnosiła się do naszego kościoła, futerko do Zakładów Futrzarskich. Muszelka była symbolem przedszkola, plastikowa krowa – pobliskich Zakładów Mięsnych, a zeszyt pochodził z Zakładów Papierniczych na ulicy Łąkowej. Wszystkie odpowiedzi były prędzej czy później poprawne i zostały nagrodzone symbolicznymi upominkami od Opowiadaczy.

Wspólne świętowanie to także czas na dzielenie się smakołykami zrobionymi wcześniej specjalnie z myślą o Dniu Sąsiada. Ochy i achy słychać było podczas jedzenia sałatki kalafiorowej, sałatki z łososiem, sernika z truskawkami czy też babeczek z kremem czekoladowym. A i tak największą popularnością cieszył się tego dnia chleb ze smalcem i z ogórkiem kiszonym.

Dzieci miały frajdę pisząc kredą po chodniku i puszczając bańki mydlane. A ich rodzice i znajomi mogli spokojnie porozmawiać, pożartować i umawiać się na kolejne imprezy.

2/ Spacer po Placu Wałowym szlakiem kowalskich ozdób i wykończeń.

Mniej więcej rok temu odbył się pierwszy spacer po Dolnym Mieście z Mistrzem Kowalstwa Artystycznego panem Remigiuszem Bystrkiem. Obiecaliśmy sobie wówczas, że powrócimy do tematu, bo nie wszystkie miejsca udało nam się wówczas odwiedzić. W minioną sobotę kontynuowaliśmy ten pomysł skupiając się na budynkach i ich otoczeniu z Placu Wałowego. Prawie dwie godziny zajęło nam oglądanie większości elementów, które w tamtej części Gdańska jeszcze cały czas ze względu na swoją autentyczność przywołują czasy z początku XX wieku, z wieku XIX albo z okresów jeszcze wcześniejszych. Ciekawie wykończone płoty; solidne zawiasy; klamki, kołatki i zamki; ozdobne kraty w oknach i drzwiach wejściowych; balkony i balkoniki, podstawki pod lampy; różnego kształtu ankry spinające mury. Część grupy po spacerze przyszła z organizatorem na ulicę Reduta Wyskok, gdzie powoli zbliżał się czas kolejnego wydarzenia.

3/ Rynek w Ogrodzie.

Centrum Reduta przygotowało dla gości atrakcji moc.

Po uroczystym powitaniu na scenie pojawili się młodzi artyści, którzy zaprezentowali swoją wersję baśni o Kopciuszku. Co tu dużo mówić – rośnie nam nowe pokolenie zdolnych aktorek i aktorów. Może pójdą w ślady Lecha Grzmocińskiego z ulicy Toruńskiej albo Grzegorza Wolfa z Olszynki.

Opowiadacze Historii przenieśli wszystkich uczestników do lat 60. i 70. kiedy na ulicy Chmielnej działał popularny rynek. W przebraniach z tamtych czasów i odpowiednio wyposażeni oferowali świeże jaja, jabłka, kwiaty, korale bursztynowe. A piszący te słowa odtwarzał na żywo za sprawą starych pocztówek dźwiękowych szlagiery grane i śpiewane przez Czerwone Gitary, The Beatles, Janis Joplin, Deep Purple, Black Sabbath i Skaldów, odtwarzając je na sprawnym gramofonie, który ma już chyba prawie 50 lat. Trzeba było zobaczyć wyraz twarzy młodych słuchaczy, którzy pierwszy raz na oczy widzieli taki archaiczny odtwarzacz „plastikowych empetrójek”.

A skoro już jesteśmy przy muzyce – to bardzo trafnie dobrano oprawę dźwiękową do całego wydarzenia. Mnie zapadła w pamięci piosenka „W moim ogrodzie” zespołu Daab. Kołyszące rytmy rozbujały publiczność. Ogromne brawa zbierała też po każdym swoim występie utalentowana młodzież z Reduty. Był też taki moment w którym wszyscy w ogrodzie mogli przyłączyć się do wspólnego grania i śpiewania.

Nasz przyjaciel – Mikołaj Jurkowski zaprosił dzieci do wspólnego malowania. Były farby, wałki malarskie i różnorodne wzorki do wykorzystania. Kto wie czy dzięki tym zajęciom ktoś nie odkrył w sobie żyłki artysty…

Dzieci lubią konkursy, więc jedną z rozrywek było rozpoznawanie po kształcie różnych sezonowych owoców i warzyw. Bez problemu poradzono sobie z papryką, cytryną, jabłkiem, cebulą, porem, marchewką albo ziemniakiem. Ale już taki rabarbar, kalarepa albo bakłażan sprawiły odrobinę trudności. Każde dziecko opuściło jednak scenę z drobnym upominkiem i zadowoloną miną na twarzy.

Wymieniając różnorodne atrakcje nie należy zapominać o wozie strażackim, który przyciągał uwagę młodszego pokolenia – szczególnie wielbicieli dzielnego Strażaka Sama. I o strzelanie z łuku do celu – to dla fanów Robin Hooda.

Na łasuchów czekały smakowite gofry i naleśniki, warzywne szaszłyki, babeczki zrobione przez samych Redutowiczów oraz rogaliki ze słodkim nadzieniem. Te ostatnie rozeszły się błyskawicznie.

I można powiedzieć, że tak samo błyskawicznie przeleciał wszystkim ten sobotni czas i Dzień Sąsiadów na Dolnym Mieście. Szkoda, że tak krótko to trwało. To co Miłe Sąsiadki i Szanowni Sąsiedzi – umawiamy się za rok w tym samym miejscu?…

Zdjęcia są autorstwa Elżbiety Woronieckiej i Piotra Stojałowskiego.

Autor relacji: Jacek Górski.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *