Dzień Strażaka 1997, czyli jak Gdańsk świętował milenium
Pewnej ciepłej, bezwietrznej i raczej słonecznej niedzieli 1997 roku w okolicy Dolnego Miasta w Gdańsku pojawiły się lśniące czerwienią wozy strażackie, zawyły policyjne „koguty” i zbiegła się brygada antyterrorystyczna. Co takiego się wydarzyło? Wybuch bomby? Podpalenie? A może obława na groźnego przestępcę? Nie tym razem.
Dzień Strażaka inny niż wszystkie
Niedziela 11 maja 1997 roku zapisała się w pamięci mieszkańców Dolnego Miasta jako dzień, w którym na stadionie żużlowym GKS Wybrzeże odbył się wielki festyn z okazji obchodów Dnia Strażaka. Dlaczego można uznać to wydarzenie za nietypowe? Przede wszystkim ze względu na jego rozmach, miejsce i fakt, że tym razem strażacy nie obchodzili swojego święta sami, a wspólnie z policjantami (Święto Policji przypada dopiero 21 lipca). W programie znalazł się też gościnny występ orkiestry pobliskiego, nieistniejącego już obecnie Liceum Wojska Polskiego. Rok 1997 był jednak dla Gdańska wyjątkowy, bowiem miasto obchodziło swoje 1000 urodziny i z tej okazji organizowano rozmaite uroczystości, wśród których znalazł się również ten jedyny w swoim rodzaju festyn.
„Zawsze sprawni, zawsze gotowi”
Z relacji opublikowanej na pierwszej stronie Dziennika Bałtyckiego dzień po wydarzeniu, dowiadujemy się, że na imprezie pojawiło się około 2000 gdańszczan, a jej program wypełniony był atrakcjami.
„Festyn (…) rozpoczął się wjazdem sikawki konnej z początku wieku.” – donosił Dziennik – „Na strażackiej bryczce siedział komendant gdańskiej policji, inspektor Stanisław Białas, ze starszym brygadierem, Januszem Szałuchą, szefem gdańskiej straży pożarnej. Komendanci uruchomili sikawkę i ‘podali prąd wody’ Pawłowi Adamowiczowi, przewodniczącemu Rady Miasta Gdańska, który krzepko dzierżył strażacki wąż.” Jak bardzo krzepko, możemy zobaczyć na zdjęciu ze strony 20, podpisanym w charakterystycznym dla lat 90-tych rubasznym stylu.
Dalej dowiadujemy się, że „Wiele emocji wywołał występ brygady antyterrorystycznej, która pokazała, jak obezwładnia się uciekających bandytów”. Ponadto zainteresowani mogli obejrzeć „tresurę psów policyjnych, robota V 4 (…) do unieszkodliwiania ładunków wybuchowych, pokazy ratownictwa techniczno-medycznego i przemarsz orkiestry Liceum Wojska Polskiego.” Na jednym ze zdjęć widać prawdopodobnie policję konną, zaprezentowano również kilkanaście pojazdów, z których furorę zrobił policyjny transporter pływający oraz nowiutki wówczas wóz przeznaczony do gaszenia pożarów na lotniskach.
Jak na festyn z prawdziwego zdarzenia przystało, nie zapomniano o występach artystycznych. Oprawę muzyczną wydarzenia zapewniły zespoły Constans Music, Kapela Gdańska i Rama 111, a „dowcipami o babie rozśmieszał gdańszczan Kabaret Klika”.
Co ciekawe, mimo że miałam wtedy 12 lat i mieszkałam niedaleko, kompletnie nie pamiętam tego wydarzenia. Jednak chyba jestem w stanie sobie wyobrazić jego atmosferę – gwarny stadion pod błękitnym niebem, tłumy kręcących się dzieciaków, skoczne dźwięki akordeonu, skrzypiec i banjo dobiegające ze sceny, panią w białym fartuchu sprzedającą watę cukrową i być może – tu odważne przypuszczenie, bo nie pamiętam, jak wtedy wyglądały imprezy plenerowe – unoszący się w powietrzu zapach dymu i pieczonych kiełbasek. Dla wielu mieszkańców Dolnego Miasta musiał to być udany dzień.
Autorka tekstu: Małgorzata Żurawska.
P.S. Wszystkie cytaty oraz zdjęcia (autor: Robert Kwiatek) pochodzą z archiwalnego wydania „Dziennika Bałtyckiego” nr 107 z 12 maja 1997 r., tj. z artykułu „Mundurowi na milenium. Zawsze sprawni, zawsze gotowi” s.1 oraz rubryki „Towarzyska sałata” na s.20. Archiwalną pogodę sprawdziłam na stronie.