Fartuszek
Sam fakt, że dostanę fartuszek do pierwszej klasy był już wydarzeniem, który nie pozwolił mi zmrużyć oka.
Babcia Klara, która szyła mnie i mojej siostrze sukienki, bluzeczki, a mamie i znajomym spódnice, żakiety i płaszcze, uszyła także mój pierwszy fartuszek. Nie wyróżniał się niczym szczególnym. Udogodnieniem dla mojej mamy były przyszyte guziczki, co ułatwiało codzienną zmianę kołnierzyka. Kołnierzyki były różne. Jeden z nich był wykończony koroneczką robioną na szydełku.
Fartuszek miał dwie kieszenie, a w jednej z nich miałam zawsze czystą chusteczkę. Jedną wykończoną taką koroneczką robioną na szydełku mam do dzisiaj. Zrobiłam ją sama pod bacznym okiem babci. Druga chusteczka przedstawiała wędrującą misiową rodzinę i kawałek lasu. Tę zachowałam również.
Na rękawie dumnie przyszyta była tarcza z numerem i adresem szkoły. Szkoła Podstawowa nr 3 ul. Śluza. Ehhh nosić taką tarczę na rękawie to było coś. Niestety nie mam już ani jednej tarczy z mojej nieistniejącej już szkoły.
Całość dopełniały rajtuzy i wypastowane półbuty. Przed obcięciem włosów – obowiązkowo kokardy na warkoczach.
Z dumą nosiłam swój pierwszy fartuszek. Byłam uczennicą i tylko to się liczyło.
Wspominała: Elżbieta Woronicka (wtedy w fartuszku – Ela Glapińska).
Wszystkie szkolne pamiątki należą do autorki wspomnień.
Przeczytaj też Jej wspomnienie o pierwszym dniu w szkole.