Fiku-miku i inne zabawy
Nasz podwórkowy trzepak służył fikołkom, ploteczkom oraz zwisaniu głową do dołu. Odkąd pamiętam byłam najmniejszą i chyba najmniej odważną dziewczynką na naszym podwórku. Na trzepak raczej nieczęsto było mi dane się wdrapać, ale postać pod trzepakiem lub – co najfajniejsze – poskakać na sprężynach od starego tapczanu, które ktoś wyrzucił na pobliski śmietnik- bezcenne. No na sprężynach – to się skakało!
Z czasem nasze zabawy się zmieniały, a ja robiłam się odważniejsza. W pewnym czasie przeszłam chrzest bojowy, ponieważ koleżanka z podwórka nauczyła mnie przechodzić przez płot do przedszkola na ul. Szuwary. Czułam się dumna jak paw, bo bałam się już mniej. Swoją drogą, ta sama koleżanka nauczyła mnie gwizdać na palcach i popalać papieroski 😉 / Jestem osobą niepalącą, gdyż nigdy mi nie posmakowały/.
Tuż obok przedszkola właśnie rozpoczynała się budowa mostu, a za tym szło składowanie wielkich stalowych rur. Rury te miały ok 120 cm średnicy i były jedynym w swoim rodzaju placem zabaw dla wszystkiej dzieciarni. Dodam tylko, że nasza część dzielnicy nigdy nie miała placu zabaw z prawdziwego zdarzenia. Skakaliśmy po tych rurach, kiedy tylko było można, a wewnątrz rur bawiliśmy się w ganianego i w chowanego. Kto ganiał po rurach – ten wie. Mówiło się: idziesz na rury? I już było wiadomo gdzie, bo one tam leżały wg mnie ze dwa lub trzy lata.
Ze sportów ekstremalnych pamiętam jeszcze, jak łapaliśmy czasem dzikie kotki, które miały swoją stałą siedzibę w piwnicach na ul. Szuwary. Były malutkie, zapchlone, ale każde dziecko chciało pogłaskać kotka. Mnie się udało nawet jednego upolować i zanieść do domu. W domu narobił zniszczeń i nie chciał się zaprzyjaźniać, dlatego wrócił do swojej piwnicy na ul. Szuwary.
I ja tam byłam i wołałam pod naszym oknem: mamusiu, rzuć chleba!
Wspominała: Danuta Płuzińska-Siemieniuk.
Współczesne zdjęcia z podwórka na ulicy Szuwary zrobił Jacek Górski.