Gdzie i kiedy znikała skórka?
Łąkowa 54 – lata 50. ubiegłego wieku. W naszej kuchni był piec kaflowy i kuchenka gazowa dwupalnikowa. Ciasta piekło się w prodiżu lub zanosiło się blachy z gotowym ciastem do pobliskiej piekarni. Tam też, w sklepie przy piekarni kupowaliśmy świeże bułki i chleb. Do domu były tylko dwa kroki, ale skórka świeżego chleba zawsze była obgryziona i chleb nie był już w całości 😉
Wspominała Maria Rybińska
Z sentymentem wspominam piekarnię, która mieściła się w narożnej kamienicy przy ul. Szczygla i Thalmanna. Do sklepu wchodziło się po schodkach, wewnątrz był wspaniały zapach chleba. Kupowałam zawsze jeszcze gorący bochenek i skubałam go w drodze do domu. Nigdy nie przyniosłam nienaruszonego. Raz objadłam całą skórkę i wtedy mama kazała mi kupić za własne ze skarbonki pieniądze nowy bochenek. Piekarnia nie była tylko sklepem, zanosiło się tam blachę z surowym ciastem i za kilka godzin odbierało upieczone.
Wspominała Wanda Szafran
Pyszne pieczywo. Rzadko udało mi się donieść cały chleb do domu. Połowa po drodze do domu była zjedzona… A skórka była najlepsza, taka chrupiąca… ach!
Wspominała Urszula Ircha
Autorem pierwszego zdjęcia jest Eugeniusz Kozłowski.
Autor drugiej fotografii jest Artur Wołosewicz.
Źródło: Sobiecka L., Kaliszczak M. (ed.), Gdańsk – Dolne Miasto. Dokumentacja historyczno-urbanistyczna, PP Pracownie Konserwacji Zabytków Oddział w Gdańsku Pracownia Dokumentacji Naukowo-Historycznej, Gdańsk 1979.
Ja tak samo uwazam,nie ma to jak pyszne i chrupioce pieczywo-usmiech z zobkowic sloskich
Pan Eugeniusz Kozlowski byl przewadniczacym Komitetu Osiedlowego na Dolnym Miescie.Pracowalam w ADM-ie,chyba sie nie myle.