Gry
Dawno, dawno temu, nie za górami i nie za lasami, ale tutaj na Dolnym Mieście (jestem pewna, że nie tylko tutaj…) nie było internetu, a telewizja miała jeden program i była tylko w nielicznych domostwach… Wiem, brzmi to archaicznie i wręcz strasznie. Wieczory jesienno – zimowo – wiosenne były długie, ale to były dziwne czasy, bo nie znaliśmy słowa NUDA.
Przypomniało mi się to teraz, kiedy wszyscy siedzimy w domach, pracujemy zdalnie w ten trudny dla wszystkich czas. W czasach mojego dzieciństwa królowały książki i gry. Rodzice mieli dla nas dużo więcej czasu niż obecni rodzice, czyli nasze dzieci dla swoich dzieci…
Wystarczyło hasło i cała rodzina siadała do stołu. Wyciągano planszówki (grzybobranie, chińczyk, Leśne przygody), bierki, warcaby… Kiedy nie było pod ręką planszówek, wystarczyła kartka w kratkę i grało się z okręty, albo w państwa i miasta. Graliśmy również w karty. Zaczęliśmy od Czarnego Piotrusia, ale idąc do szkoły umiałam już grać w wojnę, świnię, nerwówkę, tysiąca i remika (nauczyłam się dzięki temu liczyć).
Kiedy byłam ciut starsza, czyli miałam 8-9 lat siostra nauczyła mnie grać w Wista. Moja mama mówiła, ze się urodziłam z kartami w rękach. Potem doszły kierki.
Bardzo lubiłam towarzyszyć mojej mamie, która w wolnej chwili (wtedy gdy popołudniami po pracy nie gotowała, sprzątała lub czytała) stawiała pasjanse. Grób Napoleona, 4 zakryte 4 odkryte, mały fortepian z jednej talii i duży z dwóch talii, i wiele innych, których nazw nie znam. Nie były to żadne wróżby, tylko układanie kart bez żadnego przeznaczenia – typu jak wyjdzie to się spełni… Dawno nie układałam żadnego…
Kiedy nasze dzieci były małe doszły, inne gry. Były to skaczące czapeczki. Doszła gra telewizyjna Pegasus z Super Mario i Tetrisem. Później nastały nowe gry. Furorę w długie wieczory robiła gra Kolejka czyli pan tu nie stał. Teraz wieczorami spotykając się z przyjaciółmi gramy w Scrabble. Może czas wrócić do tamtych tradycji sprzed lat.
Wspominała Elżbieta Woroniecka.
Czy pamięta Pani zasady gry „Nerwówka”?
Szukam ich od lat…