Jak zostałem Opowiadaczem Historii
Była sobota 9 kwietnia 2011 roku. Wracałem z zakupami zrobionymi na hali. Kiedy przechodziłem przez ulicę Jaskółczą, mój wzrok przykuł plakat powieszony w oknie sklepu mięsnego. Podszedłem i przeczytałem zaproszenie do CSW Łaźnia na wykład na temat czasu wolnego na Dolnym Mieście spędzonego nad wodą. Zaproszenie skierowane było do mieszkańców Dolnego Miasta. Czyli do mnie też. Pamiętam, że poprzednie wykłady z tej serii (z 2010 roku) odbywały się w działającej wówczas na rogu Chłodnej i Łąkowej restauracji Kameralna. Już wcześniej chciałem wziąć udział w tym przedsięwzięciu, ale terminy kolidowały z innymi moimi obowiązkami. Tym razem jednak okazało się, że miejsce w kalendarzu na ten dzień jest wolne i mogę tam zapisać dokładną godzinę spotkania.
Przyszedłem z założeniem, że usiądę sobie gdzieś w ostatni rzędzie w rogu (aby mieć dużo przestrzeni na moje długie nogi) i posłucham o tym, co ma do powiedzenia prelegent. Jeżeli forma prezentacji nie będzie mi odpowiadała – łatwo wyjdę ze spotkania i już nigdy więcej nie poświęcę tej inicjatywie ani minuty. Tymczasem wchodząc do jednego z pomieszczeń Łaźni okazało się, że krzesła wcale nie stoją w rzędach, a przy stole nie siedzi stremowany wykładowca w garniturze. Układ który nam zaproponowano to kilka stołów połączonych w taki sposób, że każdy z nas mógł sobie usiąść w dowolnym miejscu przy jednym z nich. I rozpoczęła się prezentacja. Od Łukasza Darskiego dowiedzieliśmy się o fosie, o kanałach odwadniających, o basenach. Ale nie trwało to zbyt długo. Zdecydowanie dłużej trwały nasze wypowiedzi – mieszkańców Dolnego Miasta na temat naszych wspomnień związanych z wodą. I już wtedy takie podejście do tematu bardzo mi się spodobało. Najpierw odrobina historii tytułem wstępu, a potem słuchanie tego, co mają do powiedzenia zaproszeni goście z publiczności.
Ja na pytanie o moje związki z wodą na Dolnym Mieście odpowiedziałem przekornie, że… temat ten skojarzyłem z przedszkolem do którego uczęszczałem. Nazywało się ono Muszelka. A grupy w których spędzałem kolejne lata to – Żabki, Rybki, Pingwiny i Żeglarze. Pięć pojęć bezpośrednio związanych z wodą, które bez tej wody w większości by nie istniały.
Kiedy na zakończenie pojawiła się propozycja kolejnego spotkania – nie trzeba mnie już było dwa razy do tego namawiać. A kiedy propozycję uzupełniono o prośbę o archiwalne zdjęcia z Dolnego Miasta – przypomniałem sobie o paczuszce fotografii zrobionych przez pana Eugeniusza Kozłowskiego w ramach działań interwencyjnych Lokalnego Komitetu Osiedlowego i obiecałem, że takie zdjęcia przyniosę. A że dotrzymuję obietnic, zatem na następnym spotkaniu zaprezentowałem zdjęcia zrobione na przełomie lat 70. i 80. Zdjęcia budynków, których już nie ma; sklepów, które stoją nieczynne i tramwajów, które kiedyś woziły nas do centrum.
I tak się zaczęła moja przygoda z Opowiadaczami, która cały czas trwa i właśnie dzisiaj weszła w 11 rok.
Autor wspomnień: Jacek Górski.
Autor czarno-białej fotografii dawnej Kameralnej: Artur Wołosewicz. Źródło: Sobiecka L., Kaliszczak M. (ed.), Gdańsk – Dolne Miasto. Dokumentacja historyczno-urbanistyczna, PP Pracownie Konserwacji Zabytków Oddział w Gdańsku Pracownia Dokumentacji Naukowo-Historycznej, Gdańsk 1979.
Autorką współczesnego zdjęcia CSW Łaźnia jest Elżbieta Woroniecka.
Rycina Dworku Uphagena pochodzi z książki „Gdańsk i Jego Kościoły” Wolfganga Deurera (ilustracja 163).
Zdjęcie przedszkolaków należy do pamiątek autora tekstu.
Panie Jacku, całe szczęście, że Pan tam poszedł ! Jest Pan niewątpliwie NAJLEPSZYM, NAJFAJNIEJSZYM, NAJDOKŁADNIEJSZYM, NAJ I NAJ … „Opowiadaczem Historii” naszej dzielnicy ! Dziękujemy !
Świąteczne pozdrowienia.
Zgadzam się