Jesienne wspomnienia
Gdy nadchodzi jesień – co roku wraz z nią wracają wspomnienia z dzieciństwa. Spacery alejami, ulicami, nad opływem Motławy… wszędzie tam, gdzie rosły kasztanowce i dęby.
Co niedziela z samego rana, kiedy wszyscy byli w domu, wyruszaliśmy na spacer po Dolnym Mieście zbierać kasztany i żołędzie. Jedynie babcia zostawała w domu, aby przygotować obiad dla zmarzniętych zbieraczy 8^). Kiedy w drodze powrotnej z kieszeniami pełnymi kasztanów wracaliśmy do ciepłego domu, tam pachniało już nie tylko obiadem, ale często pieczonymi jabłkami, które babcia wkładała do kaflowego pieca.
Z moja przyrodnią siostrą jadłyśmy jak najszybciej, aby zaraz po obiedzie, gdy zapadał już wieczór, usiąść przy naszym wielkim gdańskim stole i zacząć bastlować [czyli robić, tworzyć] z naszych zdobyczy wszelkiego rodzaju ludziki, zwierzęta itp.
Uwielbiam wspominać te chwile. Wystarczało kilka kasztanów, żołędzi, plastelina, zastrugane zapałki (w tym pomagał tata) i odrobina wyobraźni. Ja najczęściej robiłam ludziki i zwierzątka. Mieszając kasztany i żołędzie wychodziły konie i żyrafy. A z samych kasztanów ludziki, aby mogły się potem opiekować zwierzątkami.
Przy tym wszyscy się świetnie bawili i ćwiczyli swoje umiejętności manualne.
Przypominają mi się także zajęcia z plastyki w naszej szkole przy ulicy Śluza. Tam też robiliśmy ludziki z kasztanów, a ja najbardziej lubiłam czekać wtedy na ocenę 8^).
Te kasztanowe ludziki to jeden z głównych powodów, dlaczego tak bardzo lubię jesień.
Ale pozostały nie tylko takie wspomnienia. Parę dobrych lat później, sama chodziłam z moim dzieckiem po Dolnym Mieście śladami mojego dzieciństwa i zbierałam kasztany.
Gdzie się podziały tamte czasy? Teraz gdy nadeszła już nie tylko kalendarzowa, ale i życiowa jesień, też zbieram kasztany, ale już nie na ludziki, tylko na szczęście… do kieszeni 8^).
Dzieciństwo z człowieka jednak nigdy całkowicie nie wychodzi.
Dziś uwielbiam jesienią zbierać liście, małe, duże, różnokolorowe i robić z nich bukiety, obrazy i inne dekoracje. Staram się cieszyć darami natury, bo myślę ze trzeba z nich korzystać i robić cos pożytecznego. A gdy widzę połysk i kolor kasztanów, przypomina mi się piosenka „Kasztany” Nataszy Zylskiej. Ten piękny tekst brzmi od lat w moich uszach i często go sobie nuciłam pod nosem spacerując jesienią…
Ach te wspomnienia!
Rosi Kasperska
Kasztanowe zdjęcia autorstwa Elżbiety Woronieckiej i Jacka Górskiego.