K jak krótka opowieść o gęsi białoczelnej
W tym opowiadaniu ważny jest przedział czasowy. A jest to 4-7.12.2021.
Tak, to dość dziwna data na to, żeby na naszej fosie obserwować pasące się gęsi. A jednak tak się stało. Pomimo tego, że jak podaje literatura – przeloty gęsi białoczelnej odbywają się III-IV i X-XI, to życie pokazuje już poważne zmiany w tym zakresie.
Do tej pory białoczółka, bo tak też ją się nazywa, zatrzymywała się na Dolnym Mieście zawsze wiosną, na przełomie kwietnia i maja. Robiła to już od paru lat, więc jej obecność nie była sensacją, a corocznym rytuałem. Ci co obserwują ptaki, wiedzą już, że do tych miesięcy granicznych trzeba dodać jeden, czyli od lutego i do grudnia.
Ale oto w tym roku to stało się teraz – czyli w grudniu. Gęś zmieniła wprawdzie miejsce pobytu. Zawsze była po lewej stronie kiedyś „kolorowego mostku” jak się idzie na Olszynkę. A tym razem jest po jego prawej stronie.
Białoczelna jest mniejsza od naszej gęgawy i gęsi zbożowej. Ale to i tak duży ptak.
Wyróżnia ją biała obwódka wokół dzioba, która z czasem, jak dorośnie, zachodzi nieco na czoło. Ma też ciemne poprzeczne pasy na brzuchu. Dotyczy to jednak gęsi dorosłych. A te, co teraz do nas zawitały, to są dość młode osobniki.
Gęś białoczelna gniazduje na dalekiej północy, od tundry w Rosji i po Daleki Wschód. Jest jej jeszcze dość sporo w odróżnieniu od bliźniaczej gęsi małej. Choć i ona może być zagrożona, bo znowu niestety jest to ptak łowny i myśliwi chętnie do niej strzelają.
Popatrzmy na nią póki jeszcze jest z nami. I pamiętajmy, że to grudzień.
Autor gawędy i wszystkich prezentowanych zdjęć – Mariusz Lehmann