K jak Kto jeszcze nie widział łabędzia
Długo nasz łabędź musiał czekać na swoją kolejkę by wystąpić w literce „K”. Ale to już tak jest. Jeżeli coś widać i mamy to każdego dnia, traktujemy ten fakt lekko, jakby to było coś powszedniego i zwykłego. A w przypadku łabędzia tak właśnie jest.
Na Dolnym Mieście możemy go obserwować cały, okrągły, rok bo mamy to szczęście, że on tu jest. Mieszkańcy innych miast mogą nam tylko lekko pozazdrościć tego faktu.
Może zaczniemy od tego jak odróżnić łabędzia od łabędzicy. Jest jeden doskonały sposób:
Bierzemy parę kawałków ugotowanej bez soli marchewki, nie chleb! Jak podpłynie do nas para łabędzi, to wrzucamy im marchewkę. Jak będzie jadł to jest on – łabędź, a jak będzie jadła, to jest ona – łabędzica.
A tak po prawdzie to rozpoznanie płci łabędzia niemego (bo takie właśnie występują na Motławie) nie jest aż takie trudne. Przede wszystkim liczy się gabaryt – samiec jest zdecydowanie większy od swojej partnerki. Poza tym zwracamy uwagę na czarną narośl pomiędzy dziobem a czołem. Tu też u samca jest ona dużo większa, zawsze widoczna, co u samicy może być wcale nie takie oczywiste.
Jak już wspomniałem, ten nasz z Motławy duży, biały ptak to łabędź niemy, bo musimy wiedzieć że w Polsce są jeszcze: łabędź krzykliwy (bywa na Górkach Zachodnich i na Zatoce), łabędź czarnodzioby i łabędź czarny. Prawda jest taka, że czarnego widziałem tylko w ZOO Oliwie i czasami na zdjęciach, gdzieś z parków.
Z pozostałej trójki białych niemego najłatwiej odróżnić. Jest mało płochliwy bo nauczył się żyć blisko ludzi.
To było po pierwsze, a dalej jest tak: ma pomarańczowo-czerwony dziób i wspomnianą czarną narośl. Jak pływa też ma charakterystyczną wygiętą, długą szyję. Jak para się zbliży do siebie przodem to powstaje takie fajne serducho. Tak dla formalności dwa pozostałe mają dzioby żółto-czarne i sylwetkę raczej przypominającą gęś.
Warto też dodać że stale gniazdującym jest tylko niemy. Choć zwiększa się populacja krzykliwego, któremu też się w Polsce podoba.
Wracając do niemego, to jeszcze zrobiono też dodatkowy podział, bo oznaczono osobno łabędzia zwanego polskim. Ma nogi koloru cielistego, a nie czarnoszare. U nas go nie widziałem.
Jeżeli idziecie popatrzeć na naszego łabędzia to mam dwie sprawy:
– pierwsza, uważajcie. Łabędź niemy dzięki swojej sile i wielkości może być niebezpieczny. Potrafi zaatakować i uderzyć skrzydłem dość mocno. Pomimo że jest ptakiem, zaliczamy go do grupy zwierząt niebezpiecznych. Dotyczy to zwłaszcza dzieci które podchodzą zbyt blisko żeby je karmić.
No i tu druga sprawa. Proszę nie podajemy chleba który zawiera sól i drożdże. Wskutek takiej diety chorują one oprócz biegunki na tzw. „anielskie skrzydło” .
Łabędź traci lotność i zmiany stawowo kostne są nieodwracalne, co prowadzi do ich zgonu. Dajmy im zieloną sałatę albo ziemniaki ugotowane bez soli, lepsze są nawet obierki od warzyw.
Pamiętajmy o tym, bo faktycznie łabędź niemy to prawdziwa ozdoba naszej Motławy i nie wszędzie możemy zobaczyć takie widoki.
Autor gawędy i wszystkich prezentowanych zdjęć – Mariusz Lehmann