Ka jak sroKa
Dziś jeden z bardziej pospolitych ptaków jakie możemy spotkać na całym Dolnym Mieście i fosie. Ptak z długim ogonem i jak podają niektóre atlasy
czarno-biały w swojej szacie
Długi ogon – zgoda. Ale że czarno-biały to już chyba nie. Może w cieniu, gdzieś gdzie nie dochodzi słońce, to może tak wyglądać. Ale w słońcu sroka, bo o niej mowa, jest ptakiem pełnym barw. Mieni się kolorem niebieskim i zielonym. Ogon i skrzydła w odpowiednim ułożeniu do padających promieni słońca to piękna paleta barw.
Ta sroka z „Piaskowego Dziadka” która przeżywała przygody z lisem, jeżeli ktoś pamięta, też miała kolor czarno-biały. Dlaczego – nie wiem. Jedno się zgadzało, była sprytna i przebiegła.
Sroka należy do krukowatych. A te wiemy, że są jednymi z najbardziej inteligentnych, cwanych ptaków. Jest wszystkożerna i nie pogardzi niczym z łatwego źródła dostępu. Wiosną chętnie korzysta ze stołówki jakimi są gniazda małych ptaków, wybierając jajka lub pisklaki. Czy możemy za to jej nie lubić? Nie, bo nie jest jedynym ptakiem który to robi. Lista jest dość długa. Można przyjąć, że to naturalna selekcja lęgów małych ptaków, które i tak sobie radzą. Sama doskonale pilnuje swoje młode i dogląda podlotów.
Poza tym sroka na stałe wpisała się w krajobraz tam, gdzie mieszkają ludzie. Więc wiemy, że tu innego pokarmu nie brakuje i nie musi się ona narażać modraszce.
Gdzie gniazduje sroka? Prawie wszędzie tam gdzie się da. Drzewa, krzaki i zarośla. Tam buduje swoje duże, charakterystyczne gniazdo. Przeważnie jest to gniazdo z daszkiem, taki baldachim, który chroni jej jajka i pisklaki przed deszczem, słońcem a i jej łatwiej je ochronić przed innymi napastnikami.
Pamiętam też, że kiedyś, jak się mówiło sroka to zawsze była to „sroka złodziejka”. Może trochę w tym prawdy jest. Bo sroka lubi różne błyskotki i może czymś ustroić swoje gniazdo. Ale takich gagatków też mamy więcej i nie zawsze jak coś nam z domu zginie, to sprawcą będzie sroka.
Pamiętajmy że ptak i jego obecność w przyrodzie jest uzasadniona. A my podziwiajmy ją za to że jest. Kormorany jej odpuściły 😉
Autor gawędy i wszystkich prezentowanych zdjęć – Mariusz Lehmann