Każda przyszłość ma w plecaku przeszłość. I nie dziwi NID…
Już niebawem, bo równo za tydzień, spotkamy się na Skwerze im. Ignacego Daszyńskiego by wziąć udział w 9., prawie jubileuszowym spacerze Opowiadaczy Historii. Skwer znajduje się w pobliżu Muzeum Narodowego, które swoją siedzibę zyskało dzięki wyodrębnieniu z zabudowań dawnej klauzury Kościoła Św. Trójcy. I tu, na ulicy Św. Trójcy na chwilę się zatrzymamy.
Jeden plus jeden równa się dwa a dwa plus jeden równa się trzy i w taki oto sposób udało się połączyć Świątynię z kolejnym ciekawym miejscem. Naprzeciwko wejścia do Kościoła od strony północnej, w ciągu kamieniczek, jest jedna szczególnie ważna dla miłośników i badaczy przeszłości. Znajduje się tam bowiem oddział terenowy Narodowego Instytutu Dziedzictwa. W latach 1992-2002, kiedy przez parę lat tam pracowałam, nosił barokową nazwę: Regionalny Ośrodek Studiów i Ochrony Środowiska Kulturowego. Misja placówki pozostała niezmienna: tworzenie podstaw dla zrównoważonej ochrony dziedzictwa kulturowego, kształtowanie świadomości społecznej w tym zakresie a także gromadzenie i upowszechnianie wiedzy na ten temat. Co ważne, każdy może skorzystać z zasobów NID logując się na stronie www.nid.pl/zasoby i wypełniając wniosek o udostępnienie. I jak to w życiu bywa, w tle poważnej pracy naukowej zdarzają się sytuacje mniej, a czasem wcale nie-naukowe.
Zakładam, że nie wyniosę tajemnic kuchni szacownej instytucji, jeśli przytoczę parę wspomnień z okresu mojej w niej pracy.
1/ Początek lat 90. Jestem zatrudniona na stanowisku specjalisty ds. wydawnictw, ale uczestniczę także w innych działaniach kulturalno-naukowych, podejmowanych przez Ośrodek. Jednym z nich było przygotowanie przewodnika po szlaku wodnym Gdańsk – Zalew Wiślany. Myślą przewodnią było stworzenie przewodnika nie tylko dla ludzi aktywnie uprawiających turystykę wodną, ale także dla tych odbiorców, którzy są po prostu zainteresowani regionem.
2/ Kolejnym fascynującym zadaniem było współtworzenie wystawy z okazji 100-lecia przekopu Wisły w Mikoszewie. Pamiętam, jak w zabytkowej sieni Ośrodka, mocno już wieczorową porą, postarzałam na kolanach z Janem Miśkiem – gdańskim artystą malarzem- reprinty map z tego okresu. Myślę, że nikomu nie ujmę warsztatu a tym bardziej czci i chwały, jeśli zdradzę, że kolor sepii uzyskaliśmy dzięki pociągnięciom pędzla maczanego w zwykłej herbacie.
3/ Jednym z najbardziej ważkich wydarzeń, które miało miejsce za czasów mojej pracy w Ośrodku było podjęcie na uroczystej kolacji ówczesnego ministra kultury i sztuki Kazimierza Dejmka. O ile sobie przypominam, przyczynkiem była udana rewindykacja zaginionych dzieł sztuki sakralnej, które (też mój niegdysiejszy szef) – znany gdański marszand Mirosław Zeidler przekazał do Bazyliki Mariackiej.
4/ Bywało, że piękna, barokowa sień Ośrodka gościła znanych ludzi kultury, polityki, architektury. Ówczesny dyrektor Ośrodka dr arch. Inż. Artur Kostarczyk wyszedł naówczas z propozycją debaty pn. Quo vadis Gedania? Uczestniczył w niej m.in. prof. Karol Modzelewski, prof. Jerzy Limon, kierujący Sejmikiem Samorządowym Województwa Gdańskiego – Grzegorz Grzelak oraz (tu mogę nadpłacić pamięci) –Wiesław Anders architekt i urbanista.
To tylko kilka z poddających się presji czasu moich wspomnień, związanych z Ośrodkiem. Spisałam je po to, aby dla niektórych odkryć, a dla innych odświeżyć ten ważny na mapie Gdańska rezerwuar pamięci naszego kulturowego dziedzictwa.
Dziękuję za uwagę.
Wspominała i udostępniła zdjęcia: Katarzyna Gwoździńska