Kilka krótkich historii o wartburgach
Historia pierwsza
W czasie pandemii mamy dużo wolnego czasu. Przeglądałam sobie ostatnio stare zdjęcia z lat 60. i natrafiłam na zdjęcie zrobione na tle samochodu przy Urzędzie Wojewódzkim w Gdańsku. A wtedy zaczęłam się zastanawiać – dlaczego zostało ono zrobione akurat w tym miejscu i akurat koło tego auta? Czy chcieliśmy zaimponować znajomym?
Tego dnia, w maju 1966 roku, koleżanka, która mieszkała na Biskupiej Górce, wyprawiała uroczystość swojego ślubu cywilnego. Po imprezie postanowiła mnie wraz z mężem odprowadzić do domu na Dolne Miasto. Szłyśmy wiaduktem kolejowym, którego dzisiaj już nie ma, a z którego schody prowadziły na parking przed urzędem Wojewódzkim. Mąż koleżanki miał akurat aparat fotograficzny przy sobie i coś nam wpadło do głowy, żeby zrobić zdjęcie przed tym właśnie autem. Nie było dużego wyboru, bo jak widać na zdjęciu były tylko dwa auta na parkingu. Ten akurat przypadł nam do gustu – opływowy wartburg. Miałyśmy wtedy około 23, może 24 lata. A może chciałyśmy pochwalić się, że to nasze auto – tak jak takie chłopaki na innym zdjęciu zrobionym przy parkującej Warszawie?
Ciekawe, czy gdyby teraz właściciel tego auta zobaczył to zdjęcie – mógłby opowiedzieć nam swoje wspomnienia z nim związane? Pewnie by się uśmiał z naszego zdjęcia. Przypuszczamy, że był to jakiś urzędnik. Albo ktoś, kto przyjechał załatwić jakąś ważną urzędową sprawę.
Jak fajnie, że miałyśmy wtedy aparat, inaczej nie byłoby teraz co wspominać.
Piękne czasy. Samochodów było wtedy jak na lekarstwo. A nam się trafił równie piękny jak my wartburg…
Wspominała i swoim zdjęciem podzieliła się Róża Kasperska.
Historia druga
Kiedy przeczytałem wspomnienie Pani Róży prawie natychmiast powróciły do mnie wspomnienia innego wartburga – takiego już nowszej generacji (typ 353). Przez wiele lat stał na naszym podwórku jeden taki wartburg. Należał do sąsiada mieszkającego na pierwszym piętrze kamienicy na Łąkowej 30. Był beżowy, duży i… głośny. Szczególnie podczas uruchamiania. Oczywiście wartburg, a nie sąsiad.
Czasami ten samochód nam przeszkadzał. Szczególnie wtedy, kiedy chcieliśmy akurat zagrać w kometkę albo pokopać piłkę. Więc kiedy sąsiad wyjeżdżał nim do pracy (a pracował w kinie) – prawie cały placyk przy szopach był wtedy nasz. Prawie – bo oprócz wartburga w tej części parkowały też samochody innych naszych sąsiadów (ale to już temat na inną historię).
Ale nie był to jedyny wartburg, którego zapamiętałem z dzieciństwa i czasów młodzieńczych.
W drodze do przedszkola pamiętam, że wartburg (tym razem podobny do tego z historii pierwszej) bardzo często stał przy tej ceglanej ścianie domu na Łąkowej 16. Być może jego właściciel w tej kamienicy właśnie mieszkał.
A trzeciego i ostatniego wartburga, którego zapamiętałem – tym razem w wersji kombi – dostrzegłem w roku 1990 albo może 1991 na tym niewielkim parkingu na rogu ulicy Toruńskiej i Radnej. Nie wiem czy jego właściciel nie zajmował się przypadkiem handlem książkami. W tamtych czasach wiele osób prowadziło taki prywatny handel z samochodu.
Wspominał Jacek Górski.
Autorem fotografii z 2008 r. samochodu marki Wartburg 353 z 1972 r. jest Oostblokblik. Zdjęcie dostępne było w dniu publikacji artykułu w domenie publicznej Wikipedii. CC BY-SA 4.0
Historia trzecia
Jeżeli sądzicie, że w tej części będzie ponownie o samochodach marki wartburg, to jesteście w błędzie. Temat motoryzacyjny został już przez nas wyczerpany. (Chyba, że ktoś z naszych czytelników będzie miał coś do dodania…)
Teraz będzie o zupełnie innym Wartburgu…
Przyjrzyjcie się dokładniej zdjęciu pewnego statku towarowego, który wpłynął w czasie II wojny światowej do Gdańska.
Zdjęcie zrobiono wiosną 1941 r. Świadczy o tym krótki dopisek na jego rewersie wykonany ołówkiem.
Na zdjęciu widać rufę statku. A na niej dokładny napis, który brzmi… Wartburg. Macierzystym portem statku był Szczecin.
Wartburg zacumował na lewym brzegu Nowej Motławy przy dużym placu przeładunkowym na Wyspie Spichrzów. Beczki widoczne po lewej stronie na tym placu nie były jednak ładowane na jego pokład, a na pokład innej jednostki pływającej, która stała w pobliżu.
Na Wartburga ładowano najprawdopodobniej długie bele (papieru?), które dostrzec można na dalszym planie. Ułożono je w kilka stosów bezpośrednio na ziemi. Część z tych rulonów nie została jeszcze wyładowana z wozu konnego, który stoi odwrócony tyłem do nas i do fotografa. Oczywiście mogło być też tak, że to na pokładzie Wartburga przypłynął wspomniany towar i na zdjęciu właśnie go wyładowywano.
W tle – pod logo Opowiadaczy Historii w kolorze sepii – widać kilka budynków z ulicy Szafarnia. A po prawej stronie w oddali bardzo wyraźnie prezentują się Stągwie Mleczne. Natomiast już mniej wyraźnie widać rząd kilku kamienic różnej wysokości na ulicy Szopy.
O pływającym Wartburgu opowiadał Jacek Górski.
Zdjęcie z 1941 roku pochodzi z kolekcji Opowiadaczy Historii Dolnego Miasta w Gdańsku
A na koniec jeszcze warto zacytować autorkę pierwszej opisanej historii od której wszystko się zaczęło –
Może wy też macie jakieś stare fotografie i związane z nimi wspomnienia…