Historyjki z gum do żucia
Musicie przyznać, że temat gum do żucia chyba u wszystkich wywołuje miłe wspomnienia. Ostatnim tego dowodem jest tekst Historyjki o gumach do żucia. Wystarczyło go przeczytać i już się widziało ten pożądany kształt… W powietrzu unosił się ten przyjemny zapach… A na języku czuć było ten słodki smak dzieciństwa… W artykule przywołuje się gumy w kształcie kulek. A ja powrócę pamięcią do gum, które miały biały kolor i były w kształcie płaskich kostek z podłużnymi rowkami. Wiecie o czym mówię?…
Gumę balonową Donald wspominam prawie zawsze podczas spaceru po Łąkowej, ponieważ to na tej ulicy na przełomie lat 70. i 80. na parterze budynku obecnego LPP działał Pewex. A w nim wśród wielu smakowitych artykułów spożywczych było też miejsce na niebieskie, żółte, czerwone albo zielone małe opakowania tej gumy. Jedna kosteczka kosztowała chyba 45 albo 50 centów. A ile potrafiła sprawić radości. I to radości podwójnej? Dlaczego?…
W opakowaniu każdej słodkiej gumy Donald kupionej w Peweksie można było zawsze znaleźć jeszcze jedną niespodziankę. Każda z kostek owinięta była w malutki arkusik błyszczącego i śliskiego papieru o wymiarach mniej więcej 7cm x 4,5 cm. A na papierze tym wydrukowana była krótka historyjka obrazkowa, której bohaterem był tytułowy Kaczor Donald albo inny bohater/bohaterka z kreskówek Walta Disneya. Mogła to być np. Myszka Miki, siostrzeńcy Kaczora Donalda, Myszka Minnie, Kaczuszka Daise, Goofy lub Pluto.
A przeznaczenie tych historyjek mogło być po otwarciu opakowania bardzo różne. Oczywiście najpierw trzeba było ją obejrzeć. Czasami nawet kilka razy. Niektóre historyjki przywoływały większy, inne mniejszy uśmiech na twarzy. Ale humor zawsze się poprawiał – do dzisiaj nie wiadomo ostatecznie czy z racji przeżuwanej właśnie gumy, czy może z powodu obejrzanej właśnie historyjki. Potem można było ją pokazać koledze albo koleżance.
A następnie… Jedni je zwyczajnie kolekcjonowali. A swoje zbiory trzymali w pudełeczku, klaserze albo wklejali do specjalnego zeszytu. W szarej rzeczywistości każdy kolorowy przedmiot cieszył. Można się było takimi historyjkami też wymieniać. Tak jak znaczkami albo plakatami. Pojedynczy arkusik lub stosik takich arkusików był też niezłą walutą za którą można było dostać np. figurkę plastikowego żołnierzyka albo zwierzątka, kolorową kalkomanię, przypinkę z ulubionym zespołem albo nawet inną gumę – np. taką ze zmywalnym tatuażem. Pamiętam tez, że pewnego razu ktoś pokazał mi swój sekret (pamiętacie co to takiego?) ukryty na podwórku. A kiedy zdjęliśmy z zakopanej szybki warstwę ziemi, zobaczyłem pod nią… nie płatki kwiatów, nie zielone listki, nie źdźbła trawy, nie owalne kamyczki, a schowaną tam właśnie historyjkę z gumy Donald.
Te historyjki miały jeszcze jedną ważną cechę. Zarówno one jak i opakowania, jeszcze przez długi czas po skończeniu żucia gumy pachniały tym słodkim, owocowym aromatem. I może Was zaskoczę, ale przed chwilą powąchałem moje zachowane z dawnych lat papierki z gum Donald i… one nadal pachną. Niesamowite.
Wspomnieniami podzielił się Jacek Górski.
Wszystkie zaprezentowane materiały pochodzą z Jego kolekcji domowych pamiątek.