Koniec sezonu na spacery…
Prawie miesiąc temu skończyło się lato i jesień zagościła już na dobre, także na Dolnym Mieście. Niedługo przyjdzie czas na kolorowe bukiety z opadłych liści. Grzyby już dopisały w lasach. Ranki są chłodne i czasami mgliste. Tak pomyślałam, że chyba nastąpił czas na letnie wspominki i podsumowanie naszych spacerów po Dolnym Mieście.
W miesiące letnie, w lipcu i sierpniu, od 11 sezonów zapraszamy na spacery z nami, lokalnymi przewodnikami. Jak co roku opowiadaliśmy o historii, dzielnicowych anegdotkach, naszych wspomnieniach i wspomnieniach innych mieszkańców. W latach ubiegłych zainteresowanie historią i opowieściami o naszej dzielnicy było bardzo duże. Grupy liczyły nawet ponad 30 osób, a czasami nawet ok. 50. Ten sezon był trochę inny. Po raz pierwszy Instytut Kultury Miejskiej wprowadził niewielkie symboliczne opłaty za uczestnictwo w spacerach. Grupy spacerowiczów stały się mniej liczne, ale atmosfera i głód wiedzy był bardzo duży. Nie odstraszała pogoda, od potężnych deszczy po skwar i niemiłosierny upał. Pomimo nie zawsze komfortowej temperatury i aury, słuchający pozostawali z nami do końca spacerów. Uśmiechy i pytania na zakończenie były nagrodą dla nas.
Były również niezwykłe sytuacje. Na moim spacerze spotkałam kolegę i koleżankę z dzieciństwa, którzy z naszej dzielnicy wyprowadzili się wiele lat temu. Odnowiliśmy kontakty, co jest niezwykle miłe, jak sami chyba przyznacie.
Była też zabawna historia innego rodzaju. Otóż na swoim spacerze opowiadam o pewnym koledze, który dawno temu wyjechał za granicę. Założył tam rodzinę, ale kontakty utrzymujemy. Z przyczyn zrozumiałych nie podałam jego nazwiska, tylko „pseudonim” jakim zwracali się do niego koledzy i koleżanki (również i ja), rodzice kolegów i koleżanek i nawet nauczyciele. Wspominam o nim, ponieważ przysłał mi niezwykłe zdjęcie pewnego miejsca na Dolnym, o którym opowiadam na swoich spacerach, pokazując je (mam na myśli owe zdjęcie). Po zakończonym spacerze, podeszło do mnie małżeństwo (uczestnicy spaceru, bardzo uważnie słuchający moich opowieści) z pytaniem czy nie znam takiego pana (i tu pada nazwisko), skoro mieszkam na Dolnym od urodzenia. I jakież było moje zaskoczenie, bo zapytano mnie właśnie o tego mojego kolegę, o którym opowiadałam. Różnych zabawnych sytuacji i takich zapadających w pamięć można by opisywać wiele.
A może moje koleżanki i koledzy lokalni mogli by też powspominać takie zabawne sytuacje… Jedno wiem, że świat nie jest taki duży jak nam by się wydawało i że dla takich chwil warto oprowadzać po naszym pięknym Dolnym i dzielić się z innymi naszymi opowieściami.
Wspominała lokalna przewodniczka – Elżbieta Woroniecka.
Wszystkie zdjęcia zostały zrobione podczas Jej letnich spacerów.
Trzy krotnie uczestniczyłem w tych spacerach po Dolnym Mieście dwa razy przewodnikiem był Pan Jacek i raz była to Pani przewodniczka. Chociaż mieszkałem na Dolnym Mieście na Ułańskiej przez 25 lat to za wiele o tej dzielnicy nie wiedziałem np. o freskach które znajdują się w bramie tej kamienicy w której mieszkałem o fabryce karabinów, fabryce papierów o rafinerii oleju i wielu innych zakładach które były przed wojną i po wojnie. Na tych spacerach nikt się nie nudził bo opowiadacze historii zawsze byli super przygotowani i bardzo konkretni. Polecam taki spacer i jak będą takie w następnym roku to zjawię się na pewno. Na jednym z tych spacerów spotkałem Panią Marię znajomą której nie widziałem ze 45 lat która opowiadała o zajezdni tramwajowej w której kiedyś pracowała. Pozdrawiam Opowiadaczy Historii i do miłego zobaczenia.