Miałem trzy lata, gdy trafiłem piątkę w totka
Mieszkaliśmy na Zielonej, a moja babcia na ulicy Łąkowej 13.
Mama codziennie wracając z pracy odwiedzała babcię, po czym zachodziła do totolotka na Łąkowej 16. Ja wtedy miałem niecałe 3 lata. Babcia zawsze kazała pluć na swoje kupony.
Gdy zaczęła to robić – nazwijmy to „obsesyjnie” – tłumacząc to tym, że wnuczek przynosi jej szczęście – mama postanowiła podsunąć mi kupon pod nos. Nie wiedziałem co to są liczby. Dała mi po prostu ołówek i pilnowała, żebym skreślił tylko liczby.
Następnego dnia mama obudziła mnie informacją o trafionej piątce. Szczerze mówiąc – z tej historii pamiętam tylko tę pobudkę następnego dnia. Całą resztę musiała mi przypominać moja mama, bo jednak wspomnienia z tamtego okresu zbyt dobrze się nie utrwaliły 🙂
Dodam jeszcze, że gdybym skreślił ostatnią liczbę jedną kratkę w lewo… to byłaby szóstka.
Wygrana była już w nowych złotówkach. Ale ile ona dokładnie wynosiła – tego nie pamiętam. Z opowiadań wiem tylko, że w porównaniu do dzisiejszej piątki było to niewiele.
Autor czarno-białej fotografii: Artur Wołosewicz.
Źródło: Sobiecka L., Kaliszczak M. (ed.), Gdańsk – Dolne Miasto. Dokumentacja historyczno-urbanistyczna, PP Pracownie Konserwacji Zabytków Oddział w Gdańsku Pracownia Dokumentacji Naukowo-Historycznej, Gdańsk 1979.
Swoją wygraną wspominał Patryk Mazur.