Mieszkałem na Dolnej 10a – wspomina Kazimierz Furmańczyk (część XV)

Część I, Część II, Część III, Część IV, Część V, Część VI, Część VII, Część VIII, Część IX, Część X, Część XI, Część XII, Część XIII, Część XIV

10/ Harcerstwo 1955-1960 (część I)

Gdzieś w roku 1954-55 na fali politycznej odwilży zaczęła organizować się w naszej szkole podstawowej (SP nr 4) drużyna harcerska ZHP. Pojawili się prawdziwi instruktorzy jeszcze sprzed wojny lub z Szarych Szeregów. I zaczęli tworzyć drużynę wzorowaną na przedwojennym skautingu. Pojawiły się mundurki harcerskie, rogatywki i lilijki. Naszym Drużynowym był Druh Jaworski, młody człowiek, obdarzony dużą charyzmą, świetny organizator, potrafiący „rozmawiać” z młodzieżą. Oznaką przynależności do harcerstwa był Krzyż Harcerski, który trzeba było „zdobyć”. Na zbiórkach mieliśmy bardzo dużo zajęć, w większości terenowych wzorowanych na skautingu. Polegały one na ćwiczeniu orientacji w terenie, spostrzegawczości, ćwiczeniu pamięci terenowej itp. Pamiętam, że tzw. Bieg Harcerski m.in. w celu zdobycia Krzyża Harcerskiego, w którym brałem udział, odbywał się w lesie nad morzem na Stogach i wokół jeziora na Stogach. Było trudno znaleźć wszystkie znaki rozmieszczone w lesie. I wykonać wszystkie polecenia. Ale dotarliśmy do celu i zakwalifikowaliśmy się do otrzymania Krzyża Harcerskiego. Później było uroczyste ognisko (watra), gawęda i przysięga. Dumni (i zmęczeni) wróciliśmy do domu z Krzyżami Harcerskimi. Gdy wielokrotnie później bywałem na Stogach (nie tylko na plaży) zawsze stawał mi w pamięci tamten „bieg po Krzyż” i moja przysięga.

Harcerze ze Szkoły Podstawowej nr 4 w Gdańsku na oboziePamiętam też pierwszy biwak (z noclegiem), który miał miejsce nad jeziorem Otomino. To było chyba wiosną 1955 roku (wszystkie udostępnione zdjęcia pochodzą właśnie z tego biwaku). Szliśmy tam pieszo, niosąc całe niezbędne wyposażenie na własnych plecach. Nad jeziorem była cała ceremonia z rozstawianiem namiotów, przygotowaniem miejsc do spania, rozpalaniem ogniska, przygotowaniem posiłku. I wreszcie na końcu upragniona watra z gawędą i piosenkami harcerskimi, których wcześniej, na zbiórkach, uczyliśmy się. Harcerze ze Szkoły Podstawowej nr 4 w Gdańsku na oboziePóźniej była ceremonia mycia się w jeziorze i „spać”. O ile dobrze pamiętam, spędziliśmy tam dwie noce. W dzień był jakiś „bieg harcerski” i inne zabawy. Wieczorem następna watra. Następnego dnia rano, zwijanie obozowiska, czyszczenie terenu, aby nikt nie poznał, że tam byliśmy i wymarsz w drogę powrotną. Po powrocie wszyscy byli bardzo zmęczeni, lecz szczęśliwi (i zdrowi). Wydaje się, że to nic takiego, ale chciałem zaznaczyć, że mieliśmy wtedy 10-13 lat.


Pamiętam też, gdy po raz pierwszy braliśmy udział, jako drużyna harcerzy, w pochodzie pierwszomajowym. (W tym miejscu należałoby zapytać rodziców, czy pamiętają – jak wyglądały w pierwszej połowie lat 50. pochody pierwszomajowe?). Harcerze ze Szkoły Podstawowej nr 4 w Gdańsku w pochodzie pierwszomajowymByło to chyba 1 maja 1955 roku. Szliśmy w pochodzie całym Hufcem. Ale każda drużyna osobno, w szyku „rozstrzelonym, rozczłonkowanym”, co świetnie widoczne jest na zamieszczonym zdjęciu. Szliśmy w milczeniu. Na całej trasie przemarszu słyszeliśmy wiwatujących ludzi z okrzykami:

Brawo nasi harcerze!

Niech żyje przyszłość naszego narodu!

Brawo nasze dzieci!

Harcerze ze Szkoły Podstawowej nr 4 w Gdańsku w pochodzie pierwszomajowymCo najważniejsze, to nie były to okrzyki przez oficjalne megafony, ale spontaniczne okrzyki ludzi stojących wzdłuż trasy pochodu. I spontaniczne oklaski i owacje przez cały czas. Jedynie naprzeciwko trybuny honorowej było „drętwo” i mało ludzi. Dopiero, gdy wróciliśmy do domu, dotarły do nas komentarze „widzów”. Okazało się, że harcerze zdominowali pochód. Nasz przemarsz trwał mniej więcej tyle, co pozostałych uczestników. Jeżeli do tego dołączymy owacje dla harcerzy na całej trasie, podczas, gdy pozostali byli tylko oficjalnie oklaskiwani przed trybuną, było to świetnym wyrażeniem swojej opinii przez społeczeństwo. Harcerze ze Szkoły Podstawowej nr 4 w Gdańsku w pochodzie pierwszomajowymByliśmy bardzo dumni z takiego poparcia. W następnych dniach, wszyscy harcerze dyskutowali na ten, temat dzieląc się entuzjastycznymi opiniami rodziców. Następnego roku znacznie skrócono kolumnę harcerzy. Widać to również na zdjęciach, że kolumna naszej drużyny stawała się coraz bardziej zwarta. Natomiast na trasie było bardzo dużo ludzi i też były owacje. Później, w liceum, już w pochodach nie brałem udziału. Na zdjęciach z 1956 i 57 roku, na pierwszym planie widoczny jest Druh Jaworski – nasz Drużynowy.

c.d.n.

Autor wspomnień oraz posiadacz wszystkich harcerskich zdjęć – Kazimierz Furmańczyk.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *