Mieszkałem na Dolnej 10a – wspomina Kazimierz Furmańczyk (część XXIX)
Część I, Część II, Część III, Część IV, Część V, Część VI, Część VII, Część VIII, Część IX, Część X, Część XI, Część XII, Część XIII, Część XIV, Część XV, Część XVI, Część XVII, Część XVIII, Część XIX, Część XX, Część XXI, Część XXII, Część XXIII, Część XXIV, Część XXV, Część XXVI, Część XXVII, Część XXVIII
20/ Wyprawa do Afganistanu
W połowie lat 70. Krzysztof Petelski – geolog z naszego Instytutu zwrócił się do mnie z propozycją wzięcia udziału w organizowanej przez niego wyprawie w góry Hindukuszu Afgańskiego. Była to wyprawa pracowników i studentów Instytutu Geografii UG. Celem jej było zbadanie obszaru martwego lodu karu Doliny Yasek położonego na wysokości ok. 5000 m oraz sporządzenie jego mapy geomorfologicznej z użyciem fotogrametrii naziemnej. Przedsięwzięcie karkołomne, gdyż należało na tą wysokość wnieść dodatkowo odpowiedni sprzęt geodezyjny i fotogrametryczny. Zaproponowałem zabranie również Bogusława Poczopko z OPGK Szczecin, gdzie później miałaby zostać opracowana i wydrukowana mapa.
Krzysztof sobie znanymi sposobami załatwił najważniejszą rzecz – samochód Star 266 z fabryki w Starachowicach wraz z częściami zamiennymi i kierowcą doświadczalnym (Leszkiem Jopem), który przy samochodzie potrafił zrobić „wszystko”. Specjalnie przystosowany samochód zapakowany był we wszystko, co było nam potrzebne do przeżycia ok. 3 miesięcy (namioty, śpiwory, jedzenie i sprzęt). Lista uczestników była imponująca; Krzysztof Petelski – organizator i kierownik wyprawy, doc. Jerzy Szukalski – naukowy opiekun, Leszek Jop – kierowca, Janusz Jaśkiewicz – lekarz (student ostatniego roku AMG), Bogusław Poczopko z OPGK Szczecin, Kazimierz Furmańczyk oraz pięciu studentów UG: Marek Angiel, Piotr Rzepecki, Andrzej Narwojsz, Adam Brzozowski i Henryk Roszman.
Wszystkie sprawy związane z logistyką Krzysztof konsultował z wybitnym Himalaistą i kartografem gór – Jerzym Walą z Krakowa.
Po załatwieniu wszystkich formalności dnia 14 czerwca 1977 roku wyruszyliśmy z Gdańska w długą podróż.
Trasa nasza przebiegała przez Ukrainę (wówczas ZSRR): Lwów, Tarnopol, Czerniowce, Rumunię: Ploesti, Bukareszt, Bułgarię: Ruse i przełęcz Szipka, Turcję: Stambuł, Ankarę, Kajseri, Sivas, Erzurum, Iran: Tebryz, Teheran, Meshed. I w końcu Afganistan: Herat, Kandahar, Kabul, Czarikar, (skąd na chwilę skręciliśmy do Bamianu, żeby zobaczyć posągi stojącego Buddy), słynną przełęcz (3363 m.n.p.m.) Salang, Kunduz, Fajzabad. Następnie skręciliśmy na wschód w stronę Wachan, na początku którego leżała miejscowość Zebak – cel naszej podróży. W drodze powrotnej przejechaliśmy przez Kapadocję w centralnej Turcji, Izmir, Canacale. I przez Bułgarię, Jugosławię, Węgry, Austrię, Czechosłowację do Polski. Szczęśliwi dotarliśmy do Gdańska 25 września 1977 roku o godz. 13.00. Dla mnie osobiście była to „Wyprawa życia”.
Dziękuję bardzo wszystkim uczestnikom. Szczególnie Krzysztofowi Petelskiemu. W tamtych czasach było to czymś niezwyczajnym przejechać samochodem taki dystans. Przez całą Turcję, Iran (jeszcze za czasów Rezy Pahlawiego) i Afganistan (jeszcze za panowania Mahomeda Dauda). Mam nadzieję, że uczestnicy coś dopiszą w komentarzach. Szczególnie organizator – Krzysztof Petelski oraz „lekarz wyprawy”- Janusz Jaśkiewicz, który musiał leczyć ludzi z całej okolicy miejscowości Zebak. Więcej szczegółów zawartych jest w podpisach pod fotografiami. Zapraszam serdecznie.
Dojazd do Zebaku
Zakładanie obozów
Na lodowcu i martwym lodzie
Na koniec jeszcze efekt naszej ciężkiej pracy – wspomniana mapa geomorfologiczna.
Autor wspomnień i wszystkich udostępnionych materiałów zdjęciowych – Kazimierz Furmańczyk.
Drogi Marku, bardzo Ci dziękuję za włączenie się do moich wspomnień w „komentarzach”. Chciałem na początku zaznaczyć, że nie jestem użytkownikiem Facebook’a i wiadomości tam zamieszczone trafiają do mnie z opóźnieniem. Otóż mam już 82 lata, więc każdy element moich wspomnień to prehistoria. Jeśli ktokolwiek uważa je za zbyt odległą, nieciekawą prehistorię, nie ma obowiązku czytania. Jeśli przeczytałeś, oznacza , że Ciebie to zainteresowało. Celowo we wspomnieniach pominąłem stopnie i tytuły naukowe, gdyż w ekspedycyjnych warunkach wszyscy są równi. Ponieważ Marku masz zdolności językowe, bardzo dziękuję Ci za ubarwienie fragmentu mojej suchej sprawozdawczości. Może zdobędziesz się na własne wspomnienia, przynajmniej z tej wyprawy w postaci jakiejś własnej książki niekoniecznie naukowej, lub strony internetowej. Jest mi niezmiernie przykro po przeczytaniu Twoich uwag. Są pełne nie tylko „kamyczka, ale również wielu szpileczek i sarkazmu. Czy jesteś pewien, że właśnie w taki sposób chciałeś to wyrazić? Mimo, że jest mi przykro, bardzo Cię cenię i serdecznie pozdrawiam, Kazik.
Dla przypomnienia mój telefon: 502 022 460