Mieszkałem na Dolnej 10a – wspomina Kazimierz Furmańczyk (część XXVII)
Część I, Część II, Część III, Część IV, Część V, Część VI, Część VII, Część VIII, Część IX, Część X, Część XI, Część XII, Część XIII, Część XIV, Część XV, Część XVI, Część XVII, Część XVIII, Część XIX, Część XX, Część XXI, Część XXII, Część XXIII, Część XXIV, Część XXV, Część XXVI
18/ Obrońców Wybrzeża i Sylwester na Rozewiu
W roku 1971 zmarła po ciężkiej chorobie moja ukochana siostra Róża mieszkająca przy ul. Dolnej 10a, która w ostatnim stadium swojego życia pracowała jako pielęgniarka w Szpitalu Morskim w Gdyni Redłowie i w grudniu 1970 roku uczestniczyła w opatrywaniu rannych stoczniowców w czasie wydarzeń grudniowych w Gdyni. Pochowana jest w grobie rodzinnym na Powązkach w Warszawie. Bardzo brakuje mi jej ciepła.
Z bolesnych faktów chciałem wymienić jeszcze ten, że moje/nasze zdalne małżeństwo nie przetrwało próby czasu, niestety.
W 1972 roku otrzymałem malutkie (pokój z kuchnią) mieszkanie spółdzielcze na ul. Obrońców Wybrzeża w falowcu na Przymorzu. Blok gigantyczny, (chyba pół Gdańska w nim zamieszkało), ale lokalizacja wspaniała : niedaleko do stacji Oliwa i Przymorze (tramwaju wtedy jeszcze nie było) oraz ok 2 km do morza. Mała architektura przed blokiem urządzona była dopiero, gdy wszyscy lokatorzy brnąc w błocie zdołali się wprowadzić. Roboty dużo, ale radość ogromna. Miałem w nim wspaniałych sąsiadów oraz ok. 10 przyjaciół i kolegów z pracy. W umeblowaniu (przystrojeniu) tego skromnego mieszkanka – pokoju bardzo pomógł mi Ali Łosowski. Jestem mu bardzo wdzięczny za to. Wszyscy wpadali w zachwyt nad kompletem: stół, krzesła i taborety (na zdjęciu w poprzednim odcinku wspomnień). Z dumą prezentuje je na zdjęciu. Pozostałe elementy dekoracyjne w postaci rzeźb i obrazów, ceramik Alego i Brygidy były również nietuzinkowe. Większą część dekoracji zabrałem później do Szczecina. (Prezentuję niektóre z nich na załączonych zdjęciach w galerii). Są one dla mnie wspomnieniem Alego, Brygidy i Gdańska.
Oprócz pracy zawodowej, mieliśmy w grupie przyjaciół różne oryginalne pomysły. Jeden z nich chciałem opisać. Mój przyjaciel Janusz Niemkiewicz, jeszcze z pracy w GOPMie wykonywał pomiar do mapy zasadniczej w rejonie Rozewia. W okolicy Świąt Bożego Narodzenia, wpadliśmy na pomysł, żeby może urządzić „Sylwestra” w latarni morskiej na Rozewiu. Gdzie jest Rozewie i jak wygląda umieszczona tam Latarnia Morska nie muszę chyba tlumaczyć. Przedsięwzięcie cokolwiek szalone, ale warto było spróbować. Wykonując pomiary na Rozewiu, Janusz wynajmował pokój w zabudowaniach należących do Latarni, więc załatwił, żeby udostępniono nam je na imprezę. Dziewczyny przygotowały w swoich domach jedzenie na czele z ogromnym garem bigosu. Brygida narysowała piękny plakat do udekorowania pokoju.
Do mnie należało przygotowanie i nagranie na magnetofonie szpulowym Grundig „Szopki Noworocznej” zawierającej humorystyczną charakterystykę uczestników „Sylwestra”.
W tamtym czasie posiadanie samochodu było rzadkością, więc cały ekwipunek wieźliśmy pociągami, autobusami, (a gdy ten nie przyjechał, bo był mróz, gruba warstwa śniegu), oraz pieszo z Władysławowa do Rozewia. Po zainstalowaniu się na miejscu, szliśmy nad brzeg morza, poszukać korzenie wyrzucone przez morze, nadające się do dekoracji „pokoju zabaw”
Hitem dekoracji był plakat przedstawiający karykatury uczestników (brawo Brygida). Większość z drewnianych elementów dekoracji była na tyle atrakcyjna, że uczestnicy pozabierali je do domu do ozdoby własnych mieszkań. Gdy zbliżała się północ, Janusz poprosił Latarnika p. Władysława Wzorka (brat legendarnego latarnika Leona Wzorka) o oprowadzenie nas po latarni, co uczynił z przyjemnością i wprawą. Z latarni świetnie widoczne były zimne ognie puszczane z domów, gdzie trwały zabawy oraz z przepływających w pobliżu statków. Wrażenia niezapomniane!!! Wróciliśmy z Latarni do „pokoju zabaw”, gdzie odbyła się prezentacja „Szopki Noworocznej”, która trwała ok półtorej godziny. Nagrana była tylko charakterystyka poszczególnych osób, a wszyscy musieli odgadnąć, o kogo „chodzi”. Dużo było pomyłek i ogrom śmiechu, a później tańce do rana.
Brygida przygotowała też własnej produkcji pocztówki okolicznościowe podstemplowane oficjalnym stemplem Latarni. Nie mogę zaprezentować, bo gdzieś mi się zapodziała. Do tej pory wszyscy uczestnicy twierdzą, że był to ich najwspanialszy „Sylwester” w życiu.
Autor wspomnień i prywatnych udostępnionych zdjęć – Kazimierz Furmańczyk.