Mleczarz z Łąkowej
Mleka nie lubiłam nigdy. Teraz też nie lubię. No, taki typ, niemleczny. Mleko kojarzy mi się z kożuchem w kubku z ciepłym mlekiem.
No, ale nie o tym
Będąc w tym roku na Jarmarku Dominikańskim, postanowiłam przyjrzeć się ofercie handlowej takiego zwykłego pana, raczej amatora handlu, niż zawodowca-kolekcjonera. Długo szukałam wśród zdjęć, które sprzedawał, aż na samym końcu mignęło mi to zaprezentowane obok zdjęcie. Ucieszyłam się bardzo widząc na zdjęciu dobrze mi znane kamienice, ale i pan mleczarz jakoś znajomo wyglądał. Kojarzę tego pana z widzenia. Na zdjęciu jest też mały fragment kamienicy w której mieszkałam.
Praca mleczarza była ciężka i zapewne wczesno-poranna – co potwierdza to zdjęcie. Jak się takie mleko dostawało ? Otóż po dokonaniu stosownej opłaty w mleczarni i wpisaniu na listę „prenumeratorów”, mleko było dostarczane pod drzwi mieszkania. Warunkiem, że mleko będzie rano zostawione, była czysta butelka od mleka, pozostawiona na wymianę. Jeśli się jej zapomniało, to pan mleczarz pukał do drzwi ok. 5-tej rano, prosząc o oddanie butelki na wymianę. W dobie kryzysu, mleko było bardzo popularnym produktem spożywczym. Jadło się kluski na mleku, łazanki, ryż, makaron, a nawet bułkę zalaną ciepłym mlekiem i posypaną cukrem.
A co widać na zdjęciu? Jest lato, poranek /słońce świeci od wschodu/, samochodów nie ma, ale ludzi też jakoś nie widać. Za to po lewej stronie widać zarys koszar i początkowe kamienice ul. Łąkowej. Właśnie tam, mieścił się sklep, tzw. Mleczarnia, przy Łąkowej 4. To tam można było kupić: mleko, śmietanę, maślanki, kefiry, twarogi i Serwowit /J.Górski wie coś więcej na ten temat/. Gdy wchodziło się do wnętrza, to zapach skwaszonych przetworów mlecznych był dość odurzający /dzisiaj się mówi, że po prostu śmierdzi ;P/. Niestety nie zapamiętałam żadnych cech charakterystycznych w środku sklepu, a jedynie w mojej pamięci został ten niefajny zapach. Pamiętam jeszcze charakterystyczny dźwięk, który wydawały butelki, które się ze sobą stykały, no ale to już inna historia…
Autorka wspomnień i posiadaczka opisywanego zdjęcia – Danuta Płuzińska-Siemieniuk.
Autor czarno-białej fotografii kamienicy ze sklepem z nabiałem: Artur Wołosewicz.
Źródło: Sobiecka L., Kaliszczak M. (ed.), Gdańsk – Dolne Miasto. Dokumentacja historyczno-urbanistyczna,
Ciąg dalszy tej historii w tym artykule.
Pamietam ten sklep, duze banki z mkekiem. Utkwila mi w pamieci jedna historia z mojego dziecinstwa. Wysylano mnie do tego sklepu jak i wiele innych dzieciakiw po mkeko. Chcialam zrobic rodzicom niespodzianke i zanim wstana kupic mleko. Wstalam kiedy bylo jeszcze ciemno, zywego ducha na ulicy, stanelam pod sklepem, cieszylam sie, ze jestem pierwsza, musialo byz duzo przed szosta, bo dlugo czekakam, powoli schodzili sie ludzie, nikt nawet nie zwrócił uwagi co taki dzieciak 7 lub 8 lat o tej porze robi pod sklepem . Największym moim rozczarowaniem bylo to , ze pierwszymi co kupili mleko nie byłam ja tylko panowie co wnieśli banki do sklepu a mojej nocnej wyprawy nikt nue zauważył. Lidia Bogacka Szatan
Tak pamietam mleczarnie ale w tym przypadku chcialbym dodac komentarz o zakladzie fotograficznym – w artykule o warsztacie wulkanizacji byla fotka pokazujaca ten zaklad fotograficzny. Pisalem wtenczas ze ten zaklad ulegl zamknieciu chyba z powodu usuniecia budynku na skret tramwaju z Lakowej w kierunku Trasy W-Z. Ten zaklad fotograficzny istnial pozniej przez wiele lat jako „slawna” „Kamera” na Dlugim Targu – naroznik Kusnierskiej (w piwnicy przedproza). W tym samym budynku na Lakowej jak wiele osob pisze byl sklep z zabawkami ale chyba wczesniej byla tam restauracja. Czy jest ktos kto ma zdjecie albo pamieta te restauracje? Takze na pietrze obok bylo przedszkole ktore potem przenioslo sie do nowego budynku przedszkolnego na terenie Blaszanki. Naprzeciw tego przedszkola na Lakowej bylo przedszkole prowadzone przez zakonnice. Czy tam gdzie byl zaklad wulkanizacyjny byla kiedys piekarnia?
To prawda, pierwotnie w miejscu sklepu papierniczo-zabawkarskiego była restauracja prowadzona przez państwa Piaseckich. Po jej zamknięciu otworzyli kawiarnię o nazwie Kon-Tiki w pobliżu Dworca Głównego PKP w Gdańsku. Następnie kawiarnia została przeniesiona w okolice Parku Oliwskiego pod tą samą nazwę, a na jej miejscu jakiś czas funkcjonowała informacja turystyczna. Co do miejsca, w którym funkcjonował zakład wulkanizacyjny, to rzeczywiście przez szereg lat działała tam piekarnia, a jej świeżutkie wypieki można było kupić w sklepie piekarniczym zlokalizowanym obok wejścia do budynku Łąkowa 51. Okratowane okna piekarni wychodziły na podwórko, na którym bawiły się dzieci z przylegających domów ulic Łąkowej i Chłodnej i często zaglądaliśmy przez nie do wnętrza piekarni, żeby przyjrzeć się pracy piekarzy. Nierzadko częstowali nas ciepłym, świeżutkim chlebem.