Młynek
Powstało już kilka wspomnień na temat kawy, ceremonii picia i parzenia, a także młynków, przy pomocy których z ziaren uzyskiwało postać do przygotowania aromatycznego napoju.
Nie lubiłam nigdy ani kremów, ani tortów, cukierków i innych produktów o smaku kawy. Natomiast od najmłodszych lat urzekł mnie jej aromat. Moi rodzice, namiętni miłośnicy owego egzotycznego napoju, spożywali go bardzo chętnie. Do tego celu kupowana była kawa extra-selekt w ziarnach. Taka była dostępna w sklepach w czasach mojego dzieciństwa. Obok tego gatunku była jeszcze kawa Robusta, niechętnie kupowana o mniejszych ziarnach i o kwaśnym smaku. Tej moi rodzice nie kupowali. Niedoścignionym gatunkiem, bardzo trudnym do zdobycia była Arabica.
Kiedy zakup był dokonany następował kolejny rytuał – mielenie kawy. Ten młynek, w którym ręcznie mielona była kawa w tamtych czasach mam do dzisiaj. Jest to młynek Leinbrock’s Ideal , ręcznie wykonany w latach 40-tych. Nie wiem jak znalazł się w mojej rodzinie. Wracając do rytuału mielenia i parzenia kawy… Bardzo czynnie uczestniczyłam w tej pierwszej czynności, ponieważ kiedy osiągnęłam wiek kilku lat to właśnie mnie mama zlecała przygotowanie mielonej kawy. Uwielbiałam, tę czynność, bo aromat kawy był dla mnie czymś idealnym. Kawę mieliło się tuz przed zaparzeniem, na świeżo, nigdy na zapas…
Cóż – tak jak wszystko się zmienia, zmieniło się i to, że w erze postępu technicznego i do kuchni zawitała technika. Stary drewniany młynek zastąpił elektryczny… Rytuał diabli wzięli. Moja tak ważna rola (tak mi się wydawało) poszła do lamusa… W czasach, kiedy wszystko było trzeba wystać w kolejkach i zdobywać, kawa oprócz papierosów była obiektem pożądania. Zanim wprowadzono kartki, mogłam pomóc mojej mamie w zdobyciu dodatkowej porcji. Potem swoje kartki na te używki mogłam oddać rodzicom. Uwielbiałam te momenty, kiedy moja mama zaparzywszy sobie kawę siadała ze mną w kuchni przy małym stoliku, delektując się owym aromatycznym napojem. I towarzyszyła mi w czasie, kiedy ja przygotowywałam obiad, albo piekłam ciasto. Rozmawiałyśmy wtedy, albo pomagałam przy rozwiązywaniu krzyżówki… Bardzo mi tych chwil brakuje…
Później ja też dołączyłam do grona kawoszy i odkryłam bogactwo smaków. Do kuchni zawitała kolejna rewolucja techniczna i wkroczył ekspres do kawy. A stary młynek? Przez wiele lat służył jako młynek do pieprzu, a teraz stoi na kuchennej szafce i przypomina mi dzieciństwo.
Autorka kawowych wspomnień: Elżbieta Woroniecka.
Tak, zapach świeżo zmielonej kawy jest bezcenny. A w prawdziwym młynku super. Chodzi o mielenie żaren a nie cięcie. Mam ekspres ale teraz wróciłam do takiego młynka. Dla przyjemności i tej ceremonii ale też w ramach oszczędzania energii. Przepraszam, trafiłam tu przypadkiem, „po młynku”. Pozdrawiam