Mój wkrętacz
Była jesień 1979. Na ostatniej stronie „Świata Młodych” zakończyły się przygody Jonki, Jonka i Kleksa na wakacjach, a rozpoczęła się publikacja kolejnych przygód Tytusa, Romka i A’Tomka (pierwszy odcinek ukazał się w numerze 109 z 13 września 1979 r.). Tym razem prof. T. Alent namawiał całą trójkę do odbycia naukowej podróży w głąb ziemi. A miał im w tym pomóc pojazd o nazwie Wkrętacz, na którego przez jakiś czas mówiłem błędnie Wkrętolot.
Wkrętacz – Z przodu ma zamontowane ogromne wiertło złotego koloru, osadzony jest na czterech łapach. Część z kokpitem, w którym siedzą piloci pomalowana jest na kolor czerwony. Ma moc 20 000 kretów mechanicznych i dużą odporność na zgniecenia i temperaturę. Napędzany jest z akumulatorów. Posiada działo laserowe na przodzie, potrafiące niszczyć grube stalowe ściany. Wkrętacz został ostatecznie zniszczony poprzez rozebranie go przez podziemnych krasnoludków żyjących w totalitarnym państwie.
Wikipedia
Była jesień 1979 roku. W naszym domu pojawił się zupełnie nowy sprzęt kuchenny. Mały ręczny robot którym można było szybko zarobić ciasto, ubić pianę z białek na bezy, utrzeć masło, rozdrobnić ugotowane warzywa w zupie (np. dyniowej), ubić śmietanę na krem albo też utrzeć cukier na cukier puder do placków ziemniaczanych. Na jego wyposażeniu była też para metalowych prętów zakończona charakterystycznym elementem podobnym do… śruby. Jeden miał czerwoną, a drugi białą plastikową nakładkę. I odpowiednie nacięcia pasujące do otworów w białej części robota.
Wystarczyła odrobina wyobraźni i ten metalowy element stał się moją ulubioną częścią wspomnianego robota. Ulubioną, bo przypominał komiksowy wkrętacz. A mając taki wkrętacz można było przeżyć przygody podobne do tych ze „Świata Młodych”. Mój wkrętacz zwiedził ze mną w tamtym okresie cały mój dom, a ja razem z nim. Dotarłem z nim pod szafę, dotarłem za tapczan, dotarłem pod pralkę i dotarłem też za piec. Ale największe przygody dostarczał mi wkręcając się pod pierzynę albo poduszkę. Bo ile skarbów można było pod taką pierzyną schować, a potem odkryć na nowo?… Odkrywałem więc stado żywych dinozaurów… podziemny obóz indiański… gniazdo węży… gigantycznego pająka… skrzynię pełną monet zrobioną z pudełka od zapałek… bunkier zrobiony z plastikowych klocków z ukrywającymi się w środku żołnierzami… muszelkę przywiezioną z plaży… rzekę pełną guzików i inne drobne przedmioty domowego użytku. Wkrętacz dostarczał mi zabawy na dłuższy czas. A potem pojawiło się coś nowego, co przykuło moją uwagę i już tylko sporadycznie udawałem się we wkrętaczu w kolejną podziemną podróż.
Do dzisiaj mam tego kuchennego robota, Cały czas na chodzie. I kiedy tylko spoglądam na te dwa odpowiednio wyprofilowane pręty, powraca wspomnienie o dziecięcej zabawie w podpierzynowego odkrywcę. W tym roku minie 40 lat od tamtych ekscytujących podróży…
Wyobraźnia dziecka nie zna granic. Nie dajmy jej zginąć. We mnie cały czas jest. A w Was?
Autor wspomnień – Jacek Górski.
Autorem cytowanego komiksu jest Papcio Chmiel czyli Henryk Jerzy Chmielewski.
Wspomniany robot wraz z wyposażeniem oraz oryginalne numery „Świata Młodych” uwiecznione na zdjęciach pochodzą z domu autora.
Mam taki sam sprzęt. Działa bez zarzutów. Ponieważ nowszy dawno „wysiadł”, powróciłam do zabytku.