Moja babcia ze Wspornikowej
Przeprowadzając się kilka lat temu na Dolne Miasto w ogóle nie myślałam o tym, że wędruję w miejsce, gdzie zapisany jest kawałek historii mojej rodziny. Może dlatego, że ten kawałek zakończył się jeszcze na długo przed moimi narodzinami. Włócząc się jednak z kolejnymi wózkami po naszej zapierającej dech w piersiach okolicy niejednokrotnie przystawałam przy niezamieszkałej już w ogóle ulicy Wspornikowej, przy której przez dwadzieścia lat mieszkała moja babcia, Maria Hołyst, z mężem Ludwikiem. Był to zarazem pierwszy dom mojej mamy i jej siostry. To tu wkraczały w pełnoletniość.
Moja rodzina nie pochodziła z Gdańska. Jak wiele ówczesnych jego mieszkańców – związała swoje losy z naszym miastem po wojnie. Wszyscy moi dziadkowie przyjechali tu z różnych zakątków kraju i tu już na zawsze zapuścili korzenie. Co ciekawe – wszystkie ich dzieci w dorosłości porzuciły Gdańsk dla okolicznych miejscowości, natomiast my, ich wnuki – prawie wszyscy (wracaj do nas, Olu!) powróciliśmy tu z powrotem. Każdy z dziadków ma swoją wyjątkową wojenną historię. Najbardziej dramatyczna jest jednak ta dotycząca właśnie widocznej na zdjęciu babci Marii, przybyłej tu po przeżytym w Warszawie powstaniu, późniejszej utracie rodziców i kilkuletniej tułaczce u boku siostry Zofii.
Na zdjęciu widać roześmianą mamę i córki. Najmłodsza z towarzystwa, moja mama, może mieć tu najwyżej 10 lat, więc jest to prawdopodobnie rok 1965. Zima w natarciu, pewnie będą zjeżdżać na sankach z górki schodzącej na pobliskie targowisko. W tle widać mury Zarządu Aptek (szczęśliwie tylko nieznacznie zmienione przy instalowaniu w nim Hotelu Qubus). Stoją na rzeczonej Wspornikowej, wspominanej potem rodzinnie jako ważne, ale trudne miejsce do życia. Standard kamienicy pozostawiał wiele do życzenia. Męczyły łazienki na korytarzach i bardzo zróżnicowane społecznie sąsiedztwo. Jednocześnie – dzięki dziadkowi pracującemu w stacji nadawczej na Gradowej Górze – mieszkanie posiadało jedyny w kwartale, wykorzystywany zatem przez tłumy, telefon. W tej chwili ostatni pozostały na ulicy ciąg budynków straszy dyktą w oknach.
Babcia mniej więcej w tym czasie powróciła do porzuconej na kilka lat pracy w szpitalu przy ulicy Łąkowej, tym razem w funkcji przełożonej pielęgniarek. Widoczne na zdjęciu siostry Joanna i Romana Hołyst, to uczennice szkoły nr 65. Mieszkając tu skończą jeszcze szkoły średnie (VI LO i Technikum Łączności). W roku 1973 cała rodzina, z bardzo złożonych przyczyn, przeniesie się do Wrzeszcza.
Autorka wspomnień: Karolina Tersa.
wszystko się zgadza Karolinko, nawet pamiętam ten płaszcz mamy z dużym guzikiem RH
Tak, tak Wspornikowa i moja młodość. Ten świat już nie istnieje i nie wróci, czy żałować?? Jako dziecko bawilam się z siostrą w gruzach spichlerzy na Chmielnej, nota bene stoją te gruzy do dziś. A największą atrakcją Wspornikowej był 2 X w tyg rynek. Chłopi przyjeżdżali wozami konnymi i nie mogli się nadziwić, że mama sie z nimi kłóci, bo biją konie. Można było u nich kupić żywę gęś, kaczkę,kurę królika, lub w kartonie maleńkie kurczaczki lub kaczuszki Mama kupowała u rybaków wędzone węgorze i wcale to nie był kosztowny zakup. Między Wspornikową a Owsianą, ale bliżej Motławy był rynek ciuchami, w sklepach szarzyzna a tam było wszystko. W części warzywnej wszystkie sezonowe owoce (te czereśnie!!) i warzywa. Na początku czerwca lądowały na stołach młode ziemniaki, ale to była pycha, teraz takich w Biedronkach itp nie ma!!. A jak nie było rynku to przyjeżdżały tabory cygańskie, tego już w Polsce nikt nie zobaczy, a ja pamiętam jak mała Cyganeczka wlazła pod wóz i nie kucając siusiała, potem się dowiedziałąm ,że one choddzą bez majtek W 1070 r w grudniu na tym placu rozbili się żołnierze, Ojciec idąc do pracy spytał się ich czy przyjechali strzelać do stoczniowców. Bluznęli na niego okropnie. Wtedy Dolne Miasto to był Gdańsk B lub C, a teraz to modna dzielnica, pozdrawiam mieszkańców Romka
Pani Ewo – czy chciałaby Pani, aby Pani wspomnienia pojawiły się na stronie Opowiadaczy w formie osobnego artykułu?… Proszę znaleźć czas, spisać i przesłać nam taki tekst na adres opowiadaczehistorii@gmail.com tak jak zrobiła to pani Karolina. Warto zachowywać takie wspomnienia. A może i zdjęcia Pani jakieś z rynku znajdzie…
Witam panie sąsiadki z ul.Wspornikowej mieszkałem na Owsianej 3m6 w wynajętym małym pokoju prawdopodobnie u pana Kalisza.Puzniej zamieszkałem na Owsinej 1 w suterynie.Do dziś pamiętam nawoływanie przez okno Asssu Rooomciu ,prubowaliśm przedzezniac a pani nakszyczała na nas.
Coś niesamowitego. Jeszcze ktoś pamięta zawołania naszej mamy! Jak bawiłyśmy się na ul. Toruńskiej(tam był dworzec chyba towarowy) to nie wiedziałyśmy, czy to pociąg gwiżdże, czy mama nas woła RH