Moje wspomnienie z Olszynki, z ulicy Niwki (część III)

Część I, Część II, Część III, Część IV

Pompa na uliy NiwkiNa naszej ulicy znajdowały się trzy pompy ręczne, które służyły mieszkańcom przez dziesiątki lat, zaopatrując ich w wodę pitną. To bardzo proste, a jakże genialne urządzenie, funkcjonuje do dziś. Studnia, jak ją nazywaliśmy, była miejscem codziennych spotkań i punktem wymiany informacji. Pamiętam siarczyste zimy i studnię opatuloną słomą, żeby woda nie zamarzła.

Zimy lat 60-tych były długie i mroźne. Zabawa na śniegu dostarczała nam wiele radości. Kulig drogami Olszynki - lata 60.Obecne ocieplenie klimatu spowodowało, że zimową scenerię na Olszynce spotyka się coraz rzadziej. Jako dziesięcioletni chłopak cieszyłem się z kuligów organizowanych na drogach Olszynki, a odgłos dzwoneczka przywieszonego do dyszla zaprzęgu jest dla mnie do dzisiaj miłym wspomnieniem. Po zimie nadchodziła wiosna i kiedy śnieg już stopniał, rozpoczynała się pora zbierania bursztynu. Zanim pseudo-poszukiwacze tego kruszcu przy pomocy pomp strażackich zaczęli niszczyć piękny las na Stogach, młodzi mieszkańcy Olszynki szukali bursztynu w latach 60-tych na okolicznych polach. Kulig drogami Olszynki - lata 60.Pamiętam, że nasz teren obejmował obszary za torami, pomiędzy ulicami Łanowa i Zawodzie, aż do Motławy. Na Rudniki chodziliśmy sporadycznie. Tereny te niepisanym prawem należały do tamtejszej młodzieży. Oczywiście dochodziło czasami do konfliktów spowodowanych przekraczaniem ustalonych granic. „Płonący kamień” najlepiej zbierało się po wiosennej i jesiennej orce oraz w czasie i po obfitych opadach deszczu; był on wtedy najlepiej widoczny. Ubrani w wysokie buty gumowe, chodziliśmy po nasiąkniętych wodą polach i zbieraliśmy różnej wielkości kawałki. Niejednokrotnie przeganiali nas rolnicy, właściciele gruntów. Był to wówczas najprostszy sposób, aby zarobić własne pieniądze. Przed bramą Niwki 11 - lata 60Nie wszyscy kojarzą, że przed ponad pół wiekiem, mało kto znał pojęcie tzw. kieszonkowego, a jeśli ktoś go dostawał, to były to malutkie sumy. Kilkugodzinne zbieranie bursztynu przynosiło średnio od 20 do 40 złotych. Dla przykładu, uczeń Zasadniczej Szkoły Zawodowej w latach 1966/67 otrzymywał uposażenie miesięczne w wysokości 150 złotych. Ze zbieraniem bursztynu było trochę tak, jak ze zbieraniem grzybów. W tym samym lesie jeden nazbierał cały kosz, inny nic. Z tamtych czasów pozostał mi mały kawałek bursztynu, który do dziś wożę w samochodzie.

Na KoryłceW mojej młodości zimy były ostre, a lata ciepłe i słoneczne. Większość wolnego czasu spędzałem z kolegami nad wodą. Po przeciwległej stronie Krępca nad Motławą, znajdowało się nasze miejsce: Koryłka. Kąpaliśmy się też na „skoczni”, naprzeciwko wieży nad Opływem Motławy, po stronie Olszynki. Chodziliśmy na basen, na stadionie GKS. Zdobyłem tam kartę „Już pływam”. Pan Szynejko, który wcześnie był nauczycielem WF w Szkole Podstawowej nr 59 na Olszynce, był instruktorem pływania.

Wspominał Miro – autor strony o Olszynce.
Na kolejnych zdjęciach z rodzinnego albumu autora i z Jego opisem:
1. Pompa ręczna (nasza studnia).
2. Kulig drogami Olszynki – lata 60.
3. Kulig drogami Olszynki – lata 60.
4. Przed bramą bloku Niwki 11, koniec lat 60.
5. Na Koryłce, w tle po drugiej stronie Motławy zabudowania Krępca – rok 1970.

Możesz również polubić…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *