Motyle i inne kawałki Dolnego
Właśnie mija prawie dwa miesiące od niezwykłej wystawy, na wernisażu której byłam 2 czerwca br. w CSW Łaźnia i która jest dostępna tylko do końca lipca. Dlaczego wracam do tego wydarzenia teraz? Może to brak czasu, by spokojnie usiąść i pozbierać wrażenia ze spotkania z Dolnym Miastem, uchwyconym przez Aurelię Pertusot. A może właśnie teraz, kiedy przeglądałam zdjęcia nastąpił ten moment, by podzielić się swoimi wrażeniami z tego niezwykłego spotkania. Nie wiem. Wiem tylko, że czas wrócić do tego wydarzenia.
Aurelia Pertusot w nietuzinkowy sposób pokazała przestrzeń, konfrontując to, co przedstawia miasto czyli kamień, metal, beton, cegłę z miękkimi materiałami takimi jak wstążka, wełna, papier, nadając im określony wymiar, tworząc trójwymiarowy rysunek układający się w nowe kształty i fizyczne i symboliczne.
Zdjęcia wykonane w przestrzeni Dolnego Miasta, przedstawiające fragmenty ścian i elewacji przekształcone w kruche delikatne motyle, w barwach cegły i starego muru, zachwycają zderzeniem delikatnych skrzydeł motyla z trwałym materiałem jakim jest dziewiętnastowieczna cegła.
Obrazy przedstawiające budynki Dolnego Miasta, stworzone za pomocą prostych nitek białej wełny. Wyszyte na płótnie kontury budynków były widoczne tylko poprzez cień jaki rzuca nić wełny na tło. Miało się wrażenie, jakby to był duch budynków zamknięty w ramach obrazu.
Ogromne wrażenie zrobiło na mnie suszące się pranie (głównie poszewek na poduszki) pokryte fluorescencyjną farbą, naświetlaną przez kilkadziesiąt sekund przez odpowiednie lampy, oddające w ciemności obrazy budynków, tak jakby te niezwykłe obrazy były snami i wspomnieniami ulotnymi i nierealnymi… jak to bywa w marzeniach sennych.
Chodząc po wystawie miałam wrażenie, że Aurelia Pertusot chciała sprawić, by popatrzeć na znajome już obiekty innym okiem i by zachować je w pamięci takimi właśnie innymi oczami. To w jaki sposób przedstawiła ten zakątek Gdańska pokazało, że dzięki spacerom po Dolnym zrozumiała i poczuła ten kawałek naszej małej ojczyzny.
Autorka tekstu oraz wszystkich zamieszczonych zdjęć: Elżbieta Woroniecka