Nie widzieliśmy się prawie 40 lat
Jesienią 1980 roku mogłem ostatni raz zejść piętro niżej i powiedzieć
W grudniu tego samego roku wyjechałem z mamą do Warszawy. Nie pamiętam z jakiego powodu. Pamiętam tylko, że wieźliśmy wysoką palmę w podróżnej torbie do wujka Marka na Pradze. Pociąg odjeżdżał przed północą. Czekaliśmy na niego w poczekalni WARSu na dworcu głównym. I że w pociągu był ogromny tłok.
Na klatce idąc pod schodach do wyjścia minęliśmy drewnianą skrzynię stojącą na parterze.
Po powrocie ze stolicy skrzyni już nie było. A babcia zakomunikowała nam, że nasi sąsiedzi spod czwórki (w tym też mój kolega Norman) spakowali w takie drewniane skrzynie cały swój dobytek i wyjechali (chyba na stałe do Niemiec). I w ten sposób kontakt nam się urwał.
Ale teraz w dobie Internetu czasami nawet na drugim końcu świata można odszukać kogoś, kogo nie widziało się od lat. W tym przypadku nie trzeba było tak daleko szukać – kolega Norman cały czas mieszka w Niemczech.
W ubiegłym tygodniu po wielu, wielu latach Norman przyjechał do Gdańska. A w miniony czwartek miałem przyjemność się z nim spotkać wczesną wieczorową porą na Długim Targu. Jak wspólnie policzyliśmy – minęło 40 lat bez dwóch miesięcy od czasu jak się ostatni raz widzieliśmy.
Jak się można było spodziewać – tematów do rozmów nam nie zabrakło. Ale ponieważ z Traktu Królewskiego jest tylko kwadransik na Dolne Miasto, postanowiliśmy, że się przejdziemy tego wieczoru na Łąkową, aby Norman mógł sobie przypomnieć te miejsca, które odwiedzał w dzieciństwie. Zatem jeżeli w czwartek 1 października 2020 r. około 22:00 widział ktoś na Dolnym Mieście dwóch panów gruuuuubo po czterdziestce, którzy chodzili po ulicach i wspominali, co w którym miejscu kiedyś się znajdowało, co, gdzie działało i kto, gdzie mieszkał, to tymi panami byliśmy właśnie my – Norman i Jacek.
A pamiętasz sklep z zabawkami na rogu?… Tam była drogeria?… Na tym przystanku się wsiadało w tramwaj i jechało na plażę na Stogi… Czy tutaj kiedyś nie było pasmanterii?… Na ten dom mówiło się zawsze – pod zegarem… Tam gdzie te duże okna na dole, to był Pewex… To ta budka, gdzie kupowało się oranżadę z takimi porcelanowymi zamknięciami jeszcze stoi?… Do tej przychodni chyba nie chodziłem. Mnie leczyła doktor Woronowicz z przychodni na Chmielnej… Tutaj po schodkach się wchodziło do fryzjera. Siostry Sikorskie miały tutaj swój zakład. I takiego ogromnego psa wyprowadzały na spacer… A to nasza środkowa spółdzielnia… Kartki na cukier… Pamiętasz ten huk metalowych baniek przewracanych na jezdnię?… Tutaj pod trzydziestką mieszkał nasz kolega Darek. Jego siostra Ewa i mama była kiedyś na moim spacerze po Dolnym Mieście… A na dole mieszkał sąsiad, który zamiast na piechotę, to zawsze wolał jechać swoim samochodem te kilkadziesiąt metrów do kiosku po gazetę… Nie mogę sobie przypomnieć jak się nazywała nasza katechetka… Ten przystanek tramwajowy był wygodny. Wyglądało się przez okno czy tramwaj nie wyjeżdża z zajezdni. A potem szybko się zbiegało dwa piętra, wybiegało z bramy i jeszcze udawało się go złapać przy kościele -tam gdzie ten słup… Środkowy chodnik po którym jeździliśmy na hulajnogach… A pamiętasz taki francuski samochód sąsiada, który mieszkał na przeciwko nas też na III piętrze?… Nie ma już tej piekarni. Zawsze się tu stało po ciepły chleb wyjmowany prawie na żywo prosto z pieca… A tutaj jest mój portret w oknie. Kiedyś przecież prawie wszyscy wyglądali przez okno… Ogródek jordanowski – zmienił się nie do poznania… Tutaj chodziliśmy sprzedawać makulaturę albo wymieniać ją na papier toaletowy… Bo z butelkami to tam dalej się chodziło do skupu… Do tej szkoły chodziłem całą pierwszą klasę i tylko połowę drugiej… Tutaj na boisku pamiętam, że jakieś apele były… A tam pod płotem była taka bieżnia do skoków w dal, której teraz już nie ma… W tym domu na samej górze mieszkali Mareccy – Adam, Tomek i Borys – pamiętasz?… Nasze podwórko z kasztanowcem. Niestety – nie wejdziemy, bo zamknięte przez wspólnotę z tego domu… Piaskownica była po prawej czy po lewej stronie jak się patrzyło z naszych okien… To sąsiad jeszcze hoduje tutaj gołębie… Tutaj stała nasza komórka. Ale się spaliła w 1995 albo 1996 roku… A tu był sad sąsiada z I piętra Mikołaja. Jabłka, gruszki rosły… I taki niewielki ogródek Majorków za szopkami był… Piotrowicze mieli skodę i tutaj pod oknami ją parkowali… A drugi sąsiad miał syrenkę… To co – wchodzimy na klatkę?… O i tutaj stała ta drewniana skrzynia na dole. Pamiętam, bo to takie dziwne było dla mnie wtedy… A na półpiętrze wisiało kiedyś lustro na klatce schodowej… W tym domu to już prawie nikt z dawnych sąsiadów nie mieszka… [stojąc pod drzwiami mieszkania Normana na II piętrze akurat spotykamy sąsiada, który teraz mieszka w tym dawnym mieszkaniu Normana – zbieg okoliczności?…]… [a potem idziemy piętro wyżej i wchodzimy do mojego mieszkania]… rozkład pomieszczeń taki sam… tu był duży pokój. Stał tapczan pod ścianą, taka pufa leżała w rogu… w tym małym spała moja babcia… a tutaj ja z siostrą… pod ścianą stał taki półkotapczan… chyba w tym rogu stał piec… ciepłe jabłka się z niego zimą wyjmowało… nie mieliśmy łazienki tylko ubikację… kąpiel albo w łaźni albo u ciotki… a w tym mieszkaniu było tak, że można było z pokoju do pokoju przejść i do kolejnego pokoju i tak dookoła… można się było ganiać… [wychodzimy i schodzimy na dół]… a tutaj na tych półpiętrach jakoś się zaczepiało ręką o tę kolumnę i szybciej się zakręcało na kolejne schody… [wyszliśmy przed dom]…
Dzięki Jacek, że pozwoliłeś mi przypomnieć sobie jak wyglądało moje mieszkanie, klatka schodowa i moja dzielnica…
Odprowadziłem Normana do hotelu, a wracając do domu jeszcze nie do końca mogłem uwierzyć, że tego dnia przydarzyło mi się takie spotkanie. Po tylu latach powróciliśmy do sielankowych czasów naszego dzieciństwa z lat 70. A za sprawą odwiedzanych miejsc powróciły przemiłe wspomnienia z tamtych lat.
Następnego dnia stanąłem w oknach po obu stronach mojego mieszkania, zrobiłem kilka zdjęć i wysłałem do Normana.
Wtedy wieczorem nic nie było widać. Ale w świetle dnia nasz kasztanowiec prezentował się bardzo okazale. Tylko z drugiej strony na środkowym chodniku te drzewka takie jakieś mniejsze są teraz niż pamiętamy. Ale… już przy następnym naszym spotkaniu z pewnością będą większe. Bo nie trzeba dodawać, że umówiliśmy się na kolejne spotkanie – być może już w następnym roku. Bo Norman postanowił teraz częściej odwiedzać Gdańsk.
To było wspaniałe spotkanie. Dzięki Norman!
Wspominał, zdjęcia zrobił i relację zdawał: Jacek Górski.
Autor czarno-białych fotografii domów na Łąkowej 29 i Łąkowej 30: Artur Wołosewicz. Źródło: Sobiecka L., Kaliszczak M. (red.), Gdańsk – Dolne Miasto. Dokumentacja historyczno-urbanistyczna,
Autorem współczesnych kolorowych zdjęć jest Jacek Górski.
Czy Norman to był brat Asi Nicoll ?
Tak. Dokładnie tak.
Jest też wspominka o Darku Stenka? Jeśli tak to chodziłem z nim do zerówki 65sp.Kolega z ul.Sluza.
Panie Arku – da się Pan namówić na wspomnienia o tym Darku…