Noc na Dolnym

Kiedy byłam dzieckiem, bałam się zmroku. W moim pokoju paliła się mała lampa dopóki nie zasnęłam, a czasem i całą noc. Dolne Miasto cieszyło się złą sławą. Ale i nas straszono innymi dzielnicami mówiąc o nich „Dzielnice latających noży”. I tak to się ciągnęło latami. Mieszkańcy Oruni, Biskupiej Górki, Nowego Portu, Letnicy i Wrzeszcza bali się przyjeżdżać do nas, a my do nich. A jeżeli już trzeba było, to tylko za dnia i w większym gronie.

Teraz po latach często zdarza się, że powrót do domu odbywa się po zmroku. Dolne Miasto po swoim przekształceniu nabrało nowego uroku. Jest wdzięcznym modelem dla lubiących fotografowanie. Nie jest tu ani mniej, ani bardziej niebezpiecznie niż w innych częściach miasta. I chociaż słyszy się jeszcze tu i ówdzie, że lepiej tutaj nie zaglądać po zmroku, niech te nocne zdjęcia wykonane przez mojego męża Tomasza Woronieckiego będą dowodem na to, że miejsce gdzie mieszkamy ma swój niezaprzeczalny klimat i urok.

Autorka artykułu: Elżbieta Woroniecka.

Możesz również polubić…

4 komentarze

  1. Marcin pisze:

    wow. zgadzam sie i pamiętam popoludniowe powroty ze sp.65. były wyzwaniem w obliczu otaczającej ciemności. obawy przed zaczepka rezydentów licznych bram na Lakowej. a teraz widzę piękną ul. „dluga”☺

  2. L S pisze:

    BRAWO TOMEK

  3. Nigdy nie bałem się chodzić po zmroku po Dolnym Mieście dla mnie ul ŁĄKOWA była dzielnicą przyjazną miałem tam wielu znajomych. Nikt mnie nigdy nie zaczepił. Zdjęcia są super bije od nich spokój i ciepło. Pamiętam tą dzielnicę z dawnych lat!!!

  4. Zbyszek pisze:

    Kiedyś było jakoś fajniej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *