O motocyklistach z placu Wałowego
Mając otwarte okno w mieszkaniu na placu Wałowym – w drugiej połowie lat 50. bardzo często można było usłyszeć charakterystyczną „muzykę” komponowaną w czasie rzeczywistym na jeden lub więcej silników motocyklowych.
Ale zanim rozpoczynał się klasyczny rytuał odpalania silnika, to wiele innych motocyklowych czynności trzeba było od czasu do czasu wcześniej wykonać… Czasami syn pomagał ojcu w pompowaniu koła, czasami kumpel kumplowi asystował przy polerowaniu kierownicy, czasami sąsiad z sąsiadem stali przy maszynie i komentowali wygląd jednośladu, paląc przy okazji Sporta za Sportem, a czasami ktoś z boku opierając się o trzepak marzył o tym, aby kiedyś usiąść za kierownicą takiego wyśnionego motocykla i pojechać hen, hen daleko, tam gdzie oczy poniosą. A maszyn, które przyciągały wzrok i były obiektem pragnień było wówczas w tamtych okolicach więcej niż jedna.
Na samym placu Wałowym wiadomo o minimum trzech zapalonych motocyklistach. Pod dwójką w mieszkaniu numer osiem ktoś jeździł niemieckim NSU (być może w wersji LUX jak na przedstawionym pierwszym zdjęciu). Po drugiej stronie – tam gdzie jest dom 5a – ktoś inny miał francuskiego Terrota 250. A pod szesnastką trzymano Jawę 250 (być może w najpopularniejszym kolorze wiśniowym ze złotymi szparunkami – takimi jak ta na drugiej fotografii). Można podejrzewać, że motocykliści z placu Wałowego znali też właściciela Royal Enfielda 350 ccm mieszkającego na Rzeźnickiej 46/10 oraz właściciela DKW 200 (RT albo może S lub VS) mieszkającego na Rzeźnickiej 47b m. 2 (być może w kolorze czarnym tak jak ten na trzecim zdjęciu). Wszystko możliwe, że jeden domowy mechanik drugiemu lokalnemu mechanikowi pożyczał klucz francuski albo śrubokręt w potrzebie. A gdy skończyła się benzyna – można było liczyć na przetankowanie małego kanisterka z jednego baku do drugiego, gdy pobliska stacja benzynowa przy Urzędzie Wojewódzkim była nieczynna.
Od poniedziałku do soboty motocykle te stanowiły podstawowy środek transportu w kierunku centrum – głównie do pracy. Czasami może na zakupy. Ale już w niedzielę po sumie – to właśnie w Bramie Nizinnej mogła być umówiona linia startu i odbywały się cotygodniowe zawody motocyklowe. Wyścigi w których każdy chciał jak najszybciej zrobić kółeczko ulicami – Dolna Brama, Pod Zrębem, Plac Wałowy i zameldować się na linii startu. Ten kto przegrywał, kupował pozostałym „oranżadę” w sklepie u Pana Budzyńskiego. A potem wspólnie siadano na bastionie i przeglądało się „Młodego Technika” albo „Motor”. Czytało się oczywiście porady na temat usprawnień jednośladów możliwych do wprowadzenia metodą chałupniczą. I oglądało kolorowe zdjęcia nowych modeli – takich jak np. polski WSK, SHL albo Junak.
I tylko czasem z takiego lub innego powodu trzeba się było z tym ukochanym jednośladem rozstać.
Kto wie czy było tak… Kto wie czy było tak…
Cytowane anonse pochodzące z rubryki SPRZEDAM ukazały się w „Dzienniku Bałtyckim” w numerach 82 (6 IV) [Terrot] i 221 (17 IX) z 1957 roku [Royal Enfield] oraz w numerach 104 (3 V) [DKW]; 106 (6 V) [NSU] i 143 (18 VI) [Jawa] z 1958 roku.
Zdjęcie NSU Lux z 1952 roku pochodzi z domeny publicznej. Jego autorem jest Palauenc05.
Zdjęcie wiśniowej Jawy 250 353-03/04 pochodzi z domeny publicznej. Jego autorem jest lukfa.
Zdjęcie czarnego DKW RT 200 z 1952 roku pochodzi z domeny publicznej. Jego autorem jest ChiemseeMan.
Autorem wyimaginowanej historyjki motocyklowej, która oparta została na zaprezentowanych ogłoszeniach prasowych z lat 50. jest Jacek Górski.