Oglądamy z Anią wystawę przedwojennych portretów w Arche Dwór Uphagena
Drzwiami głównymi wchodzimy do wnętrza hotelu Arche Dwór Uphagena. Mijamy recepcję i kierujemy się w lewo. Idąc cały czas wzdłuż lady barowej znajdziemy się w oka mgnieniu w jednej z sal Dworu Uphagena, którego historia sięga roku 1800. Budynek ten gdańska rodzina Uphagenów, postanowiła wykorzystać jako swoją letnią rezydencję. W 1852 roku zamożny kupiec J.G. Kuhn nabył posiadłość od wdowy Marii Wilhelminy Uphagen z przeznaczeniem na powstający wówczas szpital katolicki. Ale nie o Uphagenach i nie o szpitalu będzie ta historia.
Przez cały sierpień 2023 r. w murach wspomnianego hotelu ma miejsce wystawa na którą składa się zbiór fotografii dawnych gdańszczan, które w naturalnie wyjątkowy sposób wpasowały się we wnętrza tego miejsca.
Wystawa jest dostępna dla wszystkich. Każdy zainteresowany może przyjść i ją zwiedzić. Wszystkie fotografie dostępne są na parterze wspomnianego Dworu, co pozwala uniknąć wszelkich barier architektonicznych. A przesympatyczna obsługa z całą pewnością pomoże wskazać kierunek zwiedzanie. Warto zatrzymać się w tym miejscu na dłużej, spocząć w wygodnym fotelu i przy okazji napić się dobrej kawy albo zjeść smaczne ciastko.
Wszystkie zdjęcia na wystawie to reprodukcje oryginalnych portretów pozyskanych do kolekcji przez Opowiadaczy Historii, którym udało się do nich dotrzeć poprzez swoją pasję, dociekliwość i zaangażowanie w odkrywaniu historii, która dotyczy głównie Dolnego Miasta. To właśnie dzięki Ich pracy wszystkie eksponaty zostały wykonane w powiększonym formacie. Wybrano format na tyle czytelny, aby móc dostrzec na każdym z portretów najmniejszy nawet detal ubioru czy istotny szczegół otoczenia.
W tym miejscu należy się kilka słów o samych Opowiadaczach Historii. Zajmują się oni odkrywaniem historii Dolnego Miasta, które doskonale znają i sami stanowią jego emocjonalną bliskość jako mieszkańcy. Opowiadacze są również przewodnikami, którzy posiadają sporą wiedzę dotyczącą tego miejsca. Prowadzą spacery lokalne, dzieląc się z innymi uczestnikami swoją wiedzą i wspomnieniami, odkrywają kolejne barwne i często nieznane karty z historii Dolnego Miasta. Uświadamiając nam jak wiele zmian, transformacji przeszliśmy, jako mieszkańcy. Poszerzając tym samym naszą wiedzę historyczną, dzieląc się nią z wszystkimi zainteresowanymi. Oprócz Dolnego Miasta nie są im też obce dzieje Długich Ogrodów i placu Wałowego.
Powróćmy do wystawy. Wiem, że oryginalne portrety kobiet, mężczyzn i dzieci wykonane zostały przez gdańskich fotografów działających właśnie w tych rejonach, którymi najbardziej interesują się Opowiadacze. Można więc zobaczyć efekt pracy m.in. Fritza Krausego oraz Waltera Weyla. Natomiast informacje dotyczące bohaterów z portretów są bardzo szczątkowe – zważywszy na dzielącą nas od nich przepaść wielu dekad. Chociaż można domniemywać, że być może mieszkali w pobliżu, pracowali, bawili się, pełnili służbę wojskową, odwiedzali znajomych albo też przekraczali szpitalne mury do których teraz po latach ponownie trafili.
Ale z drugiej strony czy akurat ten aspekt wystawy jest tak istotny?
Czy nie ważniejsze jest to, co możemy o Nich opowiedzieć, patrząc na ich portrety?
Co przyciąga głównie naszą uwagę?
Moim zdaniem – ich oczy… Oczy, które mają w sobie całą gamę emocji…
Spoglądam w te oczy i co widzę? W jednych widzę ciekawość, w drugich chyba strach. W innych widzę smutek i zmęczenie, a w następnych zaś odwagę i zadziorność, Są takie oczy w których odbija się spokój, odbija się niepewność. Są też takie oczy w których dostrzegam delikatne wycofanie…
Ciekawe (co było dla mnie zaskoczeniem), że najtrudniej było mi znaleźć w tych sportretowanych oczach radość, a na twarzach ze zdjęć chociaż cień uśmiechu.
Całości dopełniają stroje i rekwizyty z tamtych czasów oraz oryginalne tła fotograficzne na których ustawiani byli bohaterowie fotografii.
Każda z osób dzięki takiemu portretowi została utrwalona, zapamiętana, zatrzymana w czasie – chociaż na krótką chwilę. Ale nie sądzę, aby spodziewała się tego, że jej portret przetrwa tyle lat, trafi na wystawę, a oni otrzymają w ten sposób nowe życie.
Czy to zarazem nie jest piękne i wyjątkowe?!…
Szczególnie dzisiaj, kiedy żyjemy w „cyfrowym” i jakże „szybkim” świecie. Za chwilę stuknie nam pierwsze ćwierćwiecze XXI wieku…
Myślę, że sam fakt dotyczący przetrwania i długowieczności tych wyjątkowych kadrów, dzięki sumienności i zaangażowaniu takich pasjonatów jakimi są Opowiadacze Historii bardzo by Ich wszystkich ucieszył!
Moje ulubione zdjęcie przedstawia rodzeństwo (na zdjęciu z maglem widać je jako drugie od strony lewej). Sądzę że są to bliźnięta, które dzieli leżący po środku duży pies. Dziewczynka ma wystraszone, niepewne spojrzenie. Jedna jej ręka leży na psie, który również wpatruje się z uwagą w aparat. Natomiast chłopiec siedzi na podwyższeniu z lekką nonszalancją. Ma zarzuconą, skrzyżowaną nogą, na której widoczny jest but w stylu kowbojskim. W Jego oczach widzę trochę więcej śmiałości. Ale zarówno przy jednej jak i drugiej postaci nie dostrzegłam tej typowej dziecięcej radości.
A może tamte pozowane zdjęcia – z góry narzucają nam pewnego rodzaju „zastygłość”, jakąś kontrolowaną postawę, zesztywnienie, powściągliwość?
Prawie wszystkie zaprezentowane fotografie zrobione są techniką w której była ograniczona gama kolorów. W tamtych czasach wykorzystać można było odcienie bieli, czerni, brązu. I to wszystko. Na tym tle wyróżnia się portret żołnierza w kolorowym mundurze z roślinnym zielonym elementem zdobniczym. Ale trzeba wiedzieć, że te żywe kolory zostały domalowane przez samego fotografa. Zrobił to na zrobionym już wcześniej portrecie dla którego cały czas obowiązywała identyczna kolorystyka jak ta wymieniona wcześniej.
Chciałabym namówić Państwa na to, aby nie tylko zwyczajnie obejrzeć całą wystawę. Ale także, aby potem wyobrazić sobie jak wszystkie osoby z fotografii ożywają i wychodzą z portretów. Jak przechadzają się po dawnej części dworu. Jak stoją na balkonie albo wyglądają przez okna. Jak spacerują po parku. Dzięki takiej perspektywie moglibyśmy na chwilę przybliżyć się i poczuć lepiej tę tajemniczość, którą w sobie noszą. I kto wie – może nawet stać się choć na chwilę ich bliższą częścią.
Ja poszłam tym tropem i zastanowiła się – co by było gdybym faktycznie miała możliwość spotkać niespodziewane na żywo bohaterów tych fotografii. Podejrzewam, że zapewne miałabym do nich mnóstwo pytań.
Może zapytałabym o to – jakie były ich ulubione miejsca w Gdańsku albo jak doszło do powstania ich portretów. Może podzieliliby się ze mną swoimi sposobami na doświadczanie radości? I może właśnie wtedy mogłabym zobaczyć ich uśmiechy, których nie potrafiłam dostrzec wcześniej i których tak mi brakuje.
Ciekawe też jak zareagowaliby na czasy współczesne i czy forma dzisiejszego fotografowania by się Im spodobała?
A dodatkowo potwierdziłabym tylko sobie – czy moje fantazje o Nich były zasadne…
Z drugiej strony podobnie można pomyśleć o autorach tych portretów. Gdybym mogła zadać pytanie fotografom – to zapytałabym ich o to – co zazwyczaj było w ich pracy najcenniejsze i najważniejsze do uchwycenia? O tę część kreatywną, np. przy dobieraniu rekwizytów albo doborze dodatkowych wzorów na gotowych fotografiach?…
Gdybym miała wybrać zdjęcie na plakat reklamujący tę wystawę, to pomyślałem sobie o portrecie czterech Pań, które doczekały się swojej rekonstrukcji za sprawą czterech cudownych Opowiadaczek Historii – Ani, Danusi, Eli i Róży.
Dawne fotografie w Arche Dwór Uphagena bardzo dobrze wkomponowały się we wnętrza hotelu. Miałam wrażenie jakby były tam od zawsze, jakby stanowiły niezmienną część wystroju. Tym bardziej, wspaniale było być i zobaczyć zaprezentowaną wystawę, która nie będzie trwała wiecznie. Chociaż mam nadzieję, że zdjęcia trafią pod opiekę ISE, czyli Inkubatora Sąsiedzkiej Energii i tam z całą pewnością będzie sposobność by fotografie te ponownie zobaczyć, dowiedzieć się o tym jak powstała wystawa, poznać szczegóły sposobów pozyskiwania materiałów.
Jeżeli ktoś nabrał ochoty na obejrzenie tej wystawy, podpowiem, że z głównego dworca kolejowego można dojechać na Dolne Miasto tramwajem linii 8 lub 9, wysiąść przy Akademii Muzycznej i udać się w kierunku przeciwnym do wspomnianej szkoły muzycznej. Spacerkiem należy dojść do skrzyżowania dwóch ulic – Łąkowej i Kieturakisa. A pod numerem 1 na tej drugiej ulic znajduje się właśnie wspomniany Arche Dwór Uphagena. Z drugiej strony spod dworca można wsiąść w autobus linii 106 lub 111 i wysiąść na przystanku na ulicy Wróblej. A potem kierując się do przodu – dojść tak jak poprzednio do tego samego skrzyżowania.
Na koniec zostawiłam jeszcze jedną informację okołowystawową. Arche Dwór Uphagena to nie jedyne miejsce gdzie można na Dolnym Mieście zobaczyć czarno-białe fotografie. Przy dawnej zajezdni na Kurzej, w oknach czerwonego tramwaju stojącego na ulicy Wróblej i należącego do Opowiadaczy Historii , wywieszone są powojenne zdjęcia mieszkańców Dolnego Miasta, również w powiększonym formacie. Aby przejść z jednej wystawy na drugą, wystarczy pięć minut. Może warto więc podczas jednej wizyty obejrzeć obie wystawy?…
Autorka tekstu i wszystkich zdjęć z wystawy: Anna Szulist