Okno łaźni
Chodziłam do szkoły nr 3 w Gdańsku, naprzeciwko której znajdowała się łaźnia.
Było to w drugiej lub trzeciej klasie, gdy któregoś dnia podczas długiej, piętnastominutowej przerwy, zamiast spędzić ją na szkolnym boisku, wpadliśmy na pomysł, żeby wybiec głównym wejściem na ulicę Śluza w kierunku łaźni właśnie. Było lato. Okna w łaźni były otwarte i przez nie dochodziły różne odgłosy i śmiechy. Jak to dzieci, które kierują się przede wszystkim bezgraniczną ciekawością, postanowiliśmy wspiąć się do okien i zobaczyć, co się tam dzieje. Na mnie pierwszą wypadła kolej. Ponieważ okna były dosyć wysoko, to jeden drugiego podsadzał. Trzymając się za kraty okienne udało mi się dosięgnąć głową do jednego z otwartych okien. Ledwie zdążyłam zajrzeć do środka, gdy nagle ktoś krzyknął z wewnątrz. Tak się zawstydziłam, że natychmiast zeskoczyłam. Nie zdążyłam dokładnie dostrzec co się tam działo, ale jak się okazało musiałam trafić na ten moment, kiedy żołnierze brali prysznic. Było mi tak wstyd, że natychmiast uciekłam z powrotem do szkoły. Nie pamiętam czy reszta dziewczyn i chłopców mimo tego próbowała dalej zaglądnąć do okna
Gdy byłam już starsza i miałam jakieś 13 lub 14 lat, sama chodziłam do łaźni się kąpać, ponieważ nie mieliśmy w domu łazienki. Chętnie korzystałam więc z wanny w łaźni miejskiej. Kosztowało to grosze, dlatego chodziłam sprzedawać butelki, aby móc się kąpać. Jedna kąpiel w wannie trwała 15 minut na osobę, dlatego często chodziłam z koleżanką. Miałyśmy wtedy całe pół godziny. Wanna często była brudna i trzeba było ją najpierw umyć. Ponieważ nie było zegara, przychodziła pani, pukała do drzwi i oznajmiała:
Koniec kąpieli, proszę wychodzić.
Pewnie dlatego nikt nie zdążył umyć po sobie wanny pod tą stresującą presją czasu. Jedynie się szybko ubierał i spuszczał w tym czasie wodę.
Od tamtej pory minęło już 60 lat i nie ma już kogo podglądać, ale dzięki temu, że w budynku dawnej łaźni mieści się teraz Centrum Sztuki Współczesnej, w którym poza wystawami odbywają się spotkania i wykłady, mogę w dalszym ciągu odwiedzać to miejsce i we wspomnieniach przywoływać tamte niezapomniane czasy…
Wspominała i wspinała się do okna (kiedyś i teraz) Róża Kasperska.
Autor czarno-białych fotografii: Artur Wołosewicz.
Źródło: Sobiecka L., Kaliszczak M. (ed.), Gdańsk – Dolne Miasto. Dokumentacja historyczno-urbanistyczna, PP Pracownie Konserwacji Zabytków Oddział w Gdańsku Pracownia Dokumentacji Naukowo-Historycznej, Gdańsk 1979.
Autor współczesnej kolorowej fotografii – Andreas Kasperki.