Ostatni magiel na Dolnym Mieście

1/ Maglować kogoś
to potocznie – szczegółowo przepytywać np. w sądzie.

2/ Magiel  to nie tylko punkt usługowy, gdzie można wygładzić wypraną i wysuszoną bieliznę.
Magiel to też miejsce na spotkanie w towarzystwie innych klientów takiego punktu usługowego celem pogawędki o bliskich 😉
Czy zgodzicie się choć trochę, z takimi definicjami?
Nie? To nie szkodzi. Zawsze możecie podejść na ul. Królikarnia w Gdańsku i na własne oczy zobaczyć lub zlecić usługi w takim punkcie usługowym. Dziś, to już ostatnie takie miejsce na Dolnym Mieście, ale jeszcze w latach 80., podobno działały tu aż trzy punkty z maglem.
Opisywany przeze mnie magiel jest czynny w bardzo różnych godzinach. A że jest naprawdę niewielki, to nie polecam wejścia do środka bez wyraźnej potrzeby. Panuje tam wysoka temperatura, a robota wre. Gdybyście jednak przechodzili nieopodal, to warto podejść do drzwi, bo gdy są uchylone można przy pomocy zmysłu węchu, przenieść się w odległe czasy dzieciństwa /warto przy tym zamknąć na chwilę oczy – ja tak zawsze robię 🙂 A gdy podejdziecie pod jedną z witryn, przyjrzyjcie się dwóm zabytkowym ciekawostkom. Jedna z nich, to zabytkowy, drewniany magiel na korbkę z niemiecko brzmiącym napisem. Druga ciekawostka to… szyba zbrojona! Tak mało już spotykana, że być może najmłodsze pokolenie nawet nie wie, o takiej formie zabezpieczenia swojego mienia.
Czas w tym miejscu niewątpliwie się zatrzymał.
Na koniec jeszcze wspomnienie o tradycji niemal każdego domu, którą to tradycją było oddawanie bielizny do magla. A gdy wracała ona do domu, była gładziutka, sztywna i miała magiczną strukturę blachy, która pomimo tego, była przyjemna w dotyku. Taką wymaglowaną poszwę lub poszewkę trochę trudno było założyć na kołdrę, czy poduszkę. Ale efekt był piorunujący. Spanie pod świeżo wymaglowaną pościelą doceni każdy, kto tego doświadczył.
Wspominała i zdjęciami podzieliła się: Danuta Płuzińska-Siemieniuk.

Możesz również polubić…

2 komentarze

  1. Anna Szumko-Ogórek pisze:

    Chodziłam jako dziecko z rodzicami do tego magla. Było to drewniane na korbkę, stare już wtedy urządzenie. Dziwicie się, że piszę, że chodzilam tam z rodzicami? Tak, tak. Tą korbką kręcił mój tata, bo każdy sam musiał się obsłużyć. Wielką sztuką było nawinięcie na te maglowe wałki pościeli żeby się to wszystko nie rozpadło. Płaciło się grosze tylko za używanie magla i muszę powiedzieć, że maglowana na zimno pościel nie była gorsza od tej maglowanej na gorąco. Później zainstalowano magiel goracy i za niedługi czas wyprowadziliśmy się na „nowe mieszkanie „. Do tej pory odwiedzam podwórko mojego dzieciństwa.

  2. jolasa pisze:

    W jednym z nich pracowała pani Maria Augustyniak, mieszkala na Olszynkach, nie żyje od kilku lat, była przyjaciółką mojej mamy . Czesto tam bywałam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *