Pechowy ranek
Budynek przy ulicy Łąkowej 16, to była stara, przedwojenna kamienica, z klatką schodową wyposażoną w drewniane poręcze z misternie rzeźbionymi barierkami. Stopnie były wyłożone, wytartym już w wielu miejscach gumolitem. Mieszkałem tam cztery lata na czwartym piętrze, które w zasadzie było już poddaszem, bo przez moje mieszkanie wchodziło się na strych. Na piętrze tym były trzy mieszkania, do których wchodziło się przez wspólną sień. W tej sieni, pośrodku ściany między wejściami do mieszkań, był umiejscowiony włącznik światła. Kiedy wychodziłem rano do pracy, a było jeszcze ciemno, miałem dwa kroki do włącznika. Z czasem stała się to czynnością automatyczną. Przez jakiś czas przy tej ścianie, pod tymże włącznikiem, stał mały stolik, którego sąsiadka nie miała jakoś czasu wynieść do piwnicy.
Któregoś jesiennego ranka, jak zwykle w ciemności, wychodzę z domu do pracy, robię dwa kroki, żeby włączyć światło…i trafiam na czyjś nos! Szok! Męski głos: „No, czego!”. Wcisnąłem w końcu włącznik światła i widzę siedzącego na stoliku sąsiada, którego wciśnięciem w nos najwyraźniej obudziłem… „Przepraszam, ale chciałem włączyć światło…”. Sąsiad wyraźnie wkurzony – „No, kuźwa, mało żeś mi nosa nie złamał!”…
Szybko zbiegłem na dół, udając się do pracy, chodnikiem w kierunku Toruńskiej… Ale to nie był koniec tego pechowego ranka. Idąc chodnikiem słyszę dziwne stukanie moich butów… Cicho, głośno, cicho, głośno… Zatrzymałem się… No tak, na lewej nodze miałem miękki brązowy mokasyn, a na prawej czarny półbut na twardej podeszwie… Resztę drogi do pracy przebyłem skradając się na palcach… chociaż po miękkim podłożu nie było tego słychać…
Autor tekstu: Bogdan Malach.
Autorka kolorowej fotografii: Elżbieta Woroniecka.
Autor czarno-białej fotografii: Artur Wołosewicz. Źródło: Sobiecka L., Kaliszczak M. (ed.), Gdańsk – Dolne Miasto. Dokumentacja historyczno-urbanistyczna,
Warto przeczytać tego samego autora:
Powołajcie się na Heńka