Pierwszy dzień
Pamiętam… Może niektóre fakty jak przez mgłę, ale trochę pamiętam.
Pamiętam ten głodek w żołądku, chyba z emocji. Granatowy fartuszek z białym wykrochmalonym kołnierzykiem. Kokardy we włosach, tornister na plecach, na rękawie dumnie przyszyta tarcza z napisem Szkoła Podstawowa nr 3 w Gdańsku. Na plecach tornister z jasnobeżowej świńskiej skóry. W środku zeszyty poobkładane w kolorowy papier z wypisanym imieniem, nazwiskiem, klasą i nazwą przedmiotu. Książki obłożone w plastikowe okładki o charakterystycznym zapachu. Czuję go do dzisiaj. Piórnik, drewniany, a w nim stalówki, obsadka, ołówek, gumka „myszka”. Komplet kredek do robienia szlaczków i ilustrowania niektórych lekcji. Farby wodne, pędzelek i naczynie do wody. Elementarz Falskiego z pięknymi ilustracjami, kolorowymi i takimi realistycznymi. Zbieranie owoców w ogrodzie, buda Asa i kot Ali. Komplet patyczków do arytmetyki i podręcznik ze słupkami. W ręku worek z kapciami, a w dni zajęć WF – dodatkowo ze strojem gimnastycznym.
I te emocje, kiedy przekroczyło się próg klasy, usiadło w ostatniej ławce z koleżanką Grażyną (nazywaną nie wiedzieć czemu Gosią). Nasza wychowawczyni Pani Swobodzińska była dla nas taka ważna, była wyrocznią… ona wiedziała wszystko i wszystko było takie ciekawe. Ławki drewniane, pochylone tak, ze można było położyć swobodnie zeszyt, i korzystając z kałamarza wygodnie uczyć się pisać. Chociaż pierwsze kroki w nauce pisania stawialiśmy posługując się ołówkiem, ale każde z nas nie mogło się doczekać dnia, kiedy Pani pozwoli sięgnąć po obsadkę ze stalówką…
Przerwa. Nasz woźny, Pan Jarzębowski trzymając w ręku duży dzwonek na rączce właśnie ogłosił koniec lekcji. Dzieci dobrane w pary przechadzały się po dużym korytarzu w kółeczko. To w deszczowe i zimne dni. W pogodne i słoneczne dziatwa wybiegała na boisko szkolne. Dziewczęta grały w klasy, skakały w gumę. Chłopcy grali w piłkę, kapsle… Znowu dzwonek, koniec przerwy i następne lekcje. Następne fascynujące wiadomości… Już kiedyś opisywałam swoją szkołę, ale jak to z pamięcią bywa (szczególnie w moim wieku) przypominają się następne sytuacje i fakty. Być może jeszcze kiedyś powrócę do tego tematu, ale to już przy zupełnie innej okazji.
Zdjęcie Pana Jarzębowskiego pochodzi od Pani Kariny Pośpiech. Pozostałe są własnością autorki
Autorka artykułu: Elżbieta Woroniecka.
[mappress mapid=”103″]